Kilkukrotnie zdradziła męża, a następnie upiła się i ukryła w Starym Bielsku. Później z pomocą kochanka wyjechała do Krakowa, gdzie miała zabawiać się w towarzystwie obcych mężczyzn. A może kobieta została uprowadzona od kochającego męża i przymuszona do cudzołóstwa? Sprawa, która trafiła na wokandę bielskiego sądu w 1929 roku wcale nie była jednoznaczna.

Historia rozpoczęła się w maju 1929, gdy posterunkowy policji państwowej Bogusław B. wniósł oskarżenie przeciwko Józefowi G. - stolarzowi z Bielska. Ten ostatni miał dopuścić się cudzołóstwa, za co ustawa karna z 1852 roku przewidywała karę aresztu od jednego dnia do sześciu miesięcy. Kobieta, która wskutek zdrady zaszłaby w ciążę, miała być karana znacznie surowiej.

Zaczęło się od obiadów

„Jestem od kilku lat żonaty i razem z żoną mieszkamy w sąsiedztwie oskarżonego” - zaczął w piśmie do sądu Bogusław B. Oskarżyciel przyznał, że sprawa zaczęła się od tego, że Józef G. zapytał, czy jego żona mogłaby gotować dla niego obiady, na co policjant przystał. Jednak od kilku miesięcy do posterunkowego dochodziły plotki, że stolarza i kobietę łączą bliższe relacje. W marcu 1929 roku Józef G. miał spędzić całą noc z kobietą i wówczas dopuścić się przestępstwa cudzołóstwa.

Zaledwie kilka dni później do sądowego sekretariatu wpłynęło pismo policjanta powołujące na świadka mężczyznę, który miał zeznać, że 17 maja 1929 Aniela B. wyprowadziła się do kochanka, zostawiając dzieci same w domu. Sąsiad widział Anielę wraz z Józefem na stacji kolejowej Bielsko Górne Przedmieście. W kolejnym piśmie mąż powołał następnego świadka: kelnerkę, która miała widzieć parę kochanków w okolicy Starego Bielska lub Komorowic Śląskich. Skarżący sugerował nawet uprowadzenie, czyli czyn zagrożony 10-letnią karą więzienia.

Pożyczka od stolarza

Przed sądem stolarz Józef G., powszechnie szanowany o nieskazitelnej opinii sędzia przysięgły, jednoznacznie stwierdził, że „do winy żadnej się nie poczuwa”. Przedstawił też swoją wersję wydarzeń: to Aniela B. miała zabiegać o jego względy. Mężczyzna twierdził, że małżeństwo B. umyślnie chciało zbliżyć się do niego, gdyż latem 1927 pożyczył im większą sumę pieniędzy.

Od tego czasu sąsiedzi spotkali się towarzysko jeszcze kilkukrotnie aż wiosną kolejnego roku posterunkowy ponownie poprosił o udzielenie pożyczki. Józef zgodził się pożyczyć 30 zł. Bogusław i Aniela nie zwrócili pieniędzy, a w zamian zaproponowali, że kobieta będzie codziennie przynosiła obiady do warsztatu stolarskiego. Wówczas to mąż miał bezpodstawnie oskarżyć stolarza, że ten rozkochuje w sobie jego żonę. Od tego czasu Józef G. unikał kobiety, a Bogusław wielokrotnie groził, że go zastrzeli.

Cudzołóstwo pod gołym niebem

Jeden z powołanych świadków przedstawił wersję zbliżoną do zeznań Bogusława B. Według niego, Józef i Aniela często spotykali się. Stolarz codziennie dawał znaki światłem elektrycznym, że kończy pracę i czeka na kobietę. Kochankowie kilkukrotnie dopuścili się cudzołóstwa, nawet „na wolnem powietrzu, pod gołem niebem”. Skutkiem licznych uniesień miłosnych była ciąża. Bogusław B. zaczął wtedy namawiać żonę do „spędzenia płodu” przez picie odpowiednich ziół, a jeśli to nie pomoże, miał „znaleźć dla niej inne rozwiązanie”.

Na jednym ze spotkań Józef G. upił Anielę i namówił ją, aby uciekła od męża. Początkowo ukrywał ją w Starym Bielsku, a później w obawie, że mąż odnajdzie kobietę, dał jej 40 zł i odesłał do Krakowa, by czasowo zamieszkała przy ul. Krowoderskiej. Miał też obiecać 1 tys. zł, jeśli Aniela złoży zeznania przeciwko Bogusławowi.

Wesołe życie w Krakowie

W tej sytuacji sąd poprosił oskarżonego o wyjaśnienia, dzięki czemu w sprawie pojawiły się nowe wątki. Ponoć kilka dni wcześniej Aniela B. miała zażądać od kochanka 15 tys. zł na zakup gospodarstwa pod Lwowem. Gdy ten odmówił, zagroziła, że „w sądzie będzie zeznawać na jego niekorzyść”. Kolejni świadkowie obciążali Anielę B., która miała przekonywać Józefa G., że jej mąż akceptuje ich związek. Co więcej, sam miał wiele kochanek.

W końcu do sądu wezwano 28-letnią Anielę B., która przyznała, że „spółkowała z G. trzy razy, a ostatni raz pod koniec marca 1929 na ulicy Hallera w Bielsku”. Potwierdziła, że upiła się w obecności kochanka, a że bała się wrócić do domu nietrzeźwa, poprosiła o przenocowane. Następnego dnia Józef namówił ją do opuszczenia męża. Najpierw udała się do mieszkania G. w Starym Bielsku, a stamtąd do Krakowa. Kolejni powoływani świadkowie składali zeznania na korzyść Józefa G. wskazując, że Aniela B. była w pełni świadoma tego, co robi i umyślnie uciekła od męża.

Wstręt do męża

Po analizie zeznań wszystkich świadków, w listopadzie 1930 bielski sąd wydał wyrok uniewinniający Józefa G. W sentencji przyznano, że oskarżony dopuścił się co prawda stosunków cielesnych, lecz miało do nich dojść za wyraźną zgodą kobiety. Zaś pieniądze, które otrzymywała Aniela, dawał z obawy przed zniesławieniem. Sąd nie miał wątpliwości, że kobieta uciekła „z własnej inicjatywy, odczuwając wstręt do męża”.

Bogusław B. odwołał się od wyroku. Orzekający w tej sprawie w drugiej instancji sąd w Cieszynie utrzymał w mocy bielski wyrok i zobowiązał oskarżyciela do opłacenia kosztów procesu, w tym honorarium obrońcy Józefa G.

Alan Jakman

Na zdjęciu tytułowym: ul. Sobieskiego, gdzie mieszkali bohaterowie artykułu, fot. Śląska Biblioteka Cyfrowa