Pośród wielu tysięcy świętych, których zatwierdził oficjalnie Kościół katolicki największą sympatią cieszy się czcigodny biskup Myry, Miko­łaj. Do tego patrona przyznaje się chyba najwięcej osób. Słynny ze swej hojności wziął pod kuratelę więźniów, podróżników, panny bez posagu i oczywiście dzieci. Chociaż w swoim życiu nie napisał prawdopodobnie nic, to i tak uważany jest za patrona literatów.

Jak przed wiekami, tak i dzisiaj lubimy św. Mikołaja. Z wielką radością w grudniowy wieczór zapraszamy Go do naszych domów. Specyficzny to zmierzch i nie podobny do innych. W tym dniu cała dziatwa zastyga w grzeczności i godzi się bez protestów nawet na „niepotrzebne” mycie uszu czy sprzątanie. Wieczorem grzeczne aż do przesady czekają. Zdają sobie sprawę, że św. Mikołaj jest bardzo zapracowany, lecz mają pewność, że kto jak kto, ale On na pewno nie zapomni przyjść.

Taktyka tych wizyt jest różna. Niemniej zawsze jest delikatna i miła. Wszyscy przecież znamy Jego dobroć. Nawet gdy wśród podarków znalazła się i rózga, nigdy nie mieliśmy pretensji. Wszak On jest sprawiedliwy i zna wszystkie nasze uczynki. Nawet te, o których babcia nie posądza, a mama nic nie wie. Znany ze swej łagodności wyrozumiale macha ręką na ten lub inny nasz wybryk i przychodzi niezmiennie z potężnym worem wspaniałości.

Kiedy spotkaliśmy się z Nim twarzą w twarz, nie obeszło się bez krótkiej „przepytanki”. A to pacierza i o zgrozo, czy byliśmy grzeczni. Dużo częściej przychodził do nas we śnie. Wtedy wskazówki co do zachowania przekazywał nam przez mamę - by nas nie budzić. Ciekawe, że nigdy nie mylił się w doborze podarków. W swej dobroci zakupy dokonywał nie w Niebie, ale już tu na ziemi. Bez trudu rozpoznawaliśmy zapie­rający dech w piersiach samochód z sąsiedniego sklepu czy bajeczki z księgarni. Czy On nie jest wspaniały?! Mama przecież mówiła, że na ten samochód musiałaby wydać pół wypłaty. A On kupił!

Dzisiaj również w Polsce pojawili się amerykańscy „Santa Claus” - doskonale wyszkoleni agenci reklamowi domów towarowych, którzy z równie dużym uśmiechem śmieją się do dzieci, co do naszych portfeli. My jednak z rozrzewnieniem wspominamy Ciebie. Może byłeś mniej elokwentny, w skromniejszym występowałeś stroju, ale byłeś ... NASZ. To nic, że czasami przypominałeś wujka Marka lub miałeś spodnie po­dobne do naszego taty...

Drogi św. Mikołaju. Może w tym roku nam nic nie przynie­siesz, ewentualnie kolejną parę skarpetek, lecz prosimy - nie zapominaj o naszych najmłodszych. Oni wszak mniejsi, młodsi i niewinni. Im przy­noś i wręczaj. Oni na Ciebie czekają. A my jak co roku wysyłamy do Ciebie list, wiedząc, że i tym razem nas nie zawiedziesz. Oto adres:

Szanowny Pan Święty Mikołaj
Departament Spraw Najważniejszych
Niebo nr 1
Koniecznie z dopiskiem „do rąk własnych”. Pod czym podpisuje się jeden z tych, którzy mimo upływu lat nadal na Ciebie oczekuje.
 
Jacek Kachel
 
Na zdjęciu tytułowym: Mikołaj rok 1913