Tylko do 2023 roku na wysypisku w Lipniku będzie miejsce na składowanie odpadów. Dlatego władze Bielska-Białej już myślą o budowie spalarni. W przeciwnym razie śmieci trzeba będzie wozić do instalacji oddalonych o setki kilometrów, co wiąże się z kolejnymi podwyżkami opłat. Jak ustalił nasz portal, ze względu na dobre skomunikowanie i pozostałości instalacji ciepłowniczej jedną z możliwych lokalizacji jest Wapienica.

Produkujemy coraz więcej śmieci, a na wysypisku w Lipniku robi się coraz ciaśniej. Zgodnie z założeniami, miejsca do składowania odpadów, które są pozostałościami po sortowaniu oraz tzw. balastem będącym resztkami po kompostowaniu, wystarczy tylko do 2023 roku. Jeszcze osiem lat temu do Zakładu Gospodarki Odpadami w Bielsku-Białej trafiło ok. 71 tys. ton śmieci. W ub. roku ilość odpadów wzrosła do prawie 113 tys. ton.

Potrzebny partner do budowy

Kilka dni temu na sesji Rady Miejskiej prezydent Jarosław Klimaszewski po raz pierwszy przyznał publicznie, że konieczna jest budowa zakładu termicznego przekształcenia odpadów. Jak ustalił nasz portal, od wiosny prezydent rozmawia w tej sprawie z władzami Tychów. Bielsko-Biała szuka partnera, który byłby gotów współfinansować budowę instalacji. Na sesji Klimaszewski wspomniał w tym kontekście również o gminach Aglomeracji Beskidzkiej.

Dogadanie się z sąsiednim samorządem lub samorządami ma znaczenie z dwóch powodów. Pierwszym z nich są koszty, bo budowa zakładu to - w zależności od jego wielkości i zastosowanej technologii - wydatek rzędu 300 do nawet 400 mln zł (konieczne będzie również finansowanie zewnętrzne np. z UE lub programów rządowych). Druga kwestia dotyczy efektywności ekonomicznej.

Dają ciepło i prąd, obniżają koszty

Jak mówił na sesji Jarosław Klimaszewski, zakład powinien przetwarzać ok. 200 tys. ton odpadów rocznie. Bielski ZGO jest w stanie dostarczyć ok. 60 tys. ton śmieci, które są m.in. pozostałościami po sortowaniu, balastem z procesu kompostowania, odpadami pre-RDF (wytwarzającymi dużą energię - tkaniny, gumy, folie, opakowania wielomateriałowe) oraz balastami z rozbiórki gabarytów i odpadów budowlanych. By instalacja mogła pracować bez przerwy, pozostałą część odpadów trzeba będzie dostarczać spoza Bielska-Białej.

Dzięki spalarni nastąpi realna obniżka kosztów funkcjonowania systemu gospodarki odpadami. Odkąd w Poznaniu i Białymstoku uruchomiono zakłady tego typu, opłaty ponoszone przez mieszkańców za odprowadzanie śmieci są znacznie niższe. W stolicy Wielkopolski za odpady selektywne trzeba płacić miesięcznie 14 zł (zabudowa wielorodzinna) i 16 zł (jednorodzinna), a w Białymstoku, który szykuje się do podwyżek, opłaty naliczane są od metrażu mieszkania. Za lokal do 40 mkw. trzeba zapłacić 9 zł, od 40 do 80 mkw. - 21 zł, a powyżej 80 mkw. - 29 zł. Cena jest stała. Nie ma znaczenia, ile osób zamieszkuje nieruchomość.

Wzorem instalacja w Białymstoku?

O tym, że władze Bielska-Białej myślą poważnie o inwestycji świadczy robocza wizyta, jaką przedstawiciele ZGO złożyli w ostatnich tygodniach w Zakładzie Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Białymstoku. Tamtejsza instalacja przetwarza 120 tys. ton odpadów rocznie. Zakład umożliwia odzysk ciepła ze spalin powstających w procesie spalania. Uzyskane ten sposób ciepło podgrzewa wodę, która zamienia się w parę i zasila turbogenerator, a ten z kolei wytwarza energię cieplną i elektryczną.

Pozyskane ciepło i prąd są w stanie zaspokoić potrzeby kilkudziesięciotysięcznego osiedla. Białostocki zakład na swojej stronie internetowej chwali się, że dzięki zastosowanym w nim nowoczesnym rozwiązaniom z hali wyładunku odpadów nie wydostają się na zewnątrz nieprzyjemne zapachy (dzięki wytworzonemu podciśnieniu są zasysane do wewnątrz budynku). Obiekt zlokalizowany jest w strefie przemysłowej w północnej części miasta.

Bartłomiej Kawalec