Artyści zamienili bezludną wyspę z powieście Defoe w wyobraźnię chłopca, który zapadł w śpiączkę. Nie znamy imienia głównego bohatera dopóki nie nadaje mu go przyroda, do świata której samotnie przenosi się na skutek choroby. Pierwsza premiera w tym sezonie w bielskim Teatrze Lalek ,,Banialuka” rzuca nowe światło na klasykę literacką. To ciekawa zapowiedź kolejnych premier pod kierownictwem nowego dyrektora, Jacka Popławskiego.

„Przypadki Robinsona Crusoe” to powieść podróżniczo-przygodowa Daniela Defoe wydana w 1719 roku. Pisarz oparł jej fabułę na prawdziwej historii rozbitka, który musiał przetrwać na bezludnej wyspie. Historia Robinsona opisuje walkę o każdy dzień życia i przejmującą samotność. Zespół artystyczny ,,Banialuki” w międzynarodowym składzie spróbował przekazać ją w przystępnej dla współczesnych dzieci formie.

Smutna historia z humorem

- Zawsze szukamy sposobu, by klasykę opowiedzieć w nowym świetle. Głównym tematem spektaklu jest samotność, którą wyraża pojedynczy aktor na scenie, ale nie zabraknie wielu atrakcji dla dzieci. Nie jest to dokładna inscenizacja prozy Defoe, raczej powrót do czasów dzieciństwa, kiedy tę powieść czytaliśmy. Chciałem, żeby scenografia i lalki ukazujące zwierzęta były realistyczne - tłumaczy reżyser sztuki Marek Zákostelecký.

Artyści „Banialuki” zamienili bezludną wyspę z powieście Defoe w wyobraźnię chłopca, który zapadł w śpiączkę. Nie znamy imienia głównego bohatera dopóki nie nadaje mu go przyroda, do świata której samotnie przenosi się na skutek choroby. Spotyka tam zadziornego Kozła Barnabę, mówiącą ludzkim głosem Papugę Polly i oczywiście Piętaszka. Dzieci często zadają pytania, co czuje, co słyszy, o czym myśli osoba ciężko chora. Ta historia pomoże im zrozumieć, czym jest długotrwałe odizolowanie od reszty świata podczas pobytu w szpitalu i jak na skutek tych przeżyć zmienia się postrzeganie naszej codzienności.

- Samotność tytułowego bohatera wynika z głównej konwencji sztuki. Historia opowiada o dziecku, które zapadło w śpiączkę i w ten sposób znalazło się na wyspie z dala od bliskich i nie może się stamtąd wydostać. Mam poczucie, że na moich barkach w jakimś stopniu spoczywa odpowiedzialność w oczach widza, bo ja przez całą sztukę gram sam w piżamie, a pozostali aktorzy są schowani za lalkami. Ta sztuka przełamuje więc pewną barierę w mówieniu o samotności i chorobie - podkreśla odtwórca znakomicie zagranej głównej roli Radosław Sadowski.

Każdy ma swoją wyspę

Twórcy spektaklu zadbali o barwną scenografię autorstwa Marka Zákostelecký, znakomite kostiumy i adaptację tekstu z dużą dawką humoru. W chwilach, gdy Robinson czuje się samotny i zagubiony, mieszkańcy wyspy przedstawieni za pomocą różnorodnych form teatru lalkowego pocieszają go i pomagają mu oswoić strach. Robinson pragnie wyzdrowieć i powrócić do bliskich. Całość dopełnia znakomita reżyseria i ruch sceniczny.

- Przedstawienie zaskoczy widzów analizą tematu samotności, efektami i zwrotami akcji. Jednocześnie nie zabraknie refleksji, bowiem tym razem Robinson nie tylko odnajdzie drogę do domu, ale i klucz do tego, jak cieszyć się z najprostszych codziennych rzeczy - dodaje reżyser sztuki.

„Robinson” na deskach „Banialuki” jest spektaklem z jednej strony kameralnym, płynącym jak spokojny strumień, a z drugiej pozostającym na długo w pamięci zarówno dzieci w wieku szkolnym, jak i ich rodziców. Jest to ciekawa zapowiedź kolejnych premier w tym teatrze w nowym sezonie.

- Reżyser spektaklu znalazł sposób, by widz utożsamiał się z bohaterem. Punktem wyjścia jest sytuacja choroby. Jeśli coś nas boli, to stajemy się samotni na innej, własnej wyspie. Dużą rolę w tej sztuce odgrywa muzyka, nie jest on przegadany, została zachowana równowaga między ciszą a słowem - podsumował dyrektor Teatru Lalek Banialuka Jacek Popławski.

Agnieszka Pollak-Olszowska

Foto: Agnieszka Morcinek