Nawet płaca w okolicach 5 tys. zł nie jest w stanie zapełnić etatowych braków w firmach przewozowych. W Bielsku-Białej kierowca ciężarówki albo autobusu to profesja, która umieszczona jest w Powiatowym Urzędzie Pracy na liście zawodów mocno deficytowych. W mieście brakuje też ludzi do pracy w kilku innych popularnych, zdawałoby się, zawodach.

W porównaniu do innych miejscowości sytuacja na bielskim rynku pracy jest dobra. Okazuje się, że na początku lutego tego roku byliśmy, jako miasto, jedynym ośrodkiem w regionie, w którym bezrobocie się nie zwiększyło. - Wciąż utrzymuje się na poziomie 1,9 proc. - informuje Leszek Stokłosa, dyrektor PUP w Bielsku-Białej. - To dobra wiadomość.

Wyżej niż średnia krajowa

Na tle kraju Bielsko-Biała w tej klasyfikacji zajmuje obecnie dziewiąte miejsce. Można więc mieć powody do zadowolenia, bo oznacza to, że zdecydowana większość bielszczan ma gdzie pracować. Mało tego, z danych GUS wynika, że do pracy w stolicy Beskidów przyjeżdża codziennie ponad 24 tys. mieszkańców ościennych miejscowości, a tylko około 5 tys. bielszczan pracuje poza swoim miejscem zamieszkania. Do tych liczb można jeszcze dorzucić fakt, że na 1000 bielszczan aż połowa to osoby czynne zawodowo, co jest wskaźnikiem znacznie przekraczającym średnią wojewódzką i krajową.

Mimo to okazuje się, że jest kilka takich zawodów, które deficyt spędza sen z powiek głównie bielskim pracodawcom, bo w żaden sposób nie mogą oni pozyskać ludzi do pracy. - Panie, ja nie będę o tym rozmawiał, proszę wybaczyć, bo mnie zaraz szlag trafia - mówi przedstawiciel jednej z firm przewozowych poszukujących kierowców z kategorią prawa jazdy C i E. - Nie ma ludzi, bo spaprano szkolnictwo zawodowe! A zdobycie uprawnień to spory wydatek dla kogoś, kto chce być kierowcą tira, na przykład.

Poszukiwani kierowcy MZK

- To problem, który ciągnie się od dawna nie tylko w naszym mieście - przyznaje dyrektor PUP. - Cały czas mamy oferty pracy w tym zawodzie, ale faktycznie chętnych jest jak na lekarstwo.

Tymczasem kierowcy pojazdów ciężarowych, ciągników siodłowych mogą liczyć na spore pieniądze - to kwoty rzędu od 5 do 8 tys. zł dla tych, którzy zdecydują się na pracę w firmach specjalizujących się w przewozach międzynarodowych.

Na braki kadrowe w Bielsku-Białej narzeka też rodzimy MZK. Kandydaci na kierowców autobusów miejskich poszukiwani są bezskutecznie od wielu miesięcy. W tym przypadku jednak trudno się dziwić, bo swego rodzaju zaporą jest płaca zasadnicza, która nie przekracza 3 tys. zł brutto. - Mamy oczywiście dodatki różnego rodzaju, ale to są kwestie uznaniowe, a nam chodzi o płacę podstawową - zwierza się jeden z kierowców bielskiego MZK. - Pomijam już atmosferę pracy, która daleka jest od doskonałości.

Nie ma pracy dla humanistów

- W Bielsku-Białej brakuje też kucharzy, piekarzy i pracowników budowlanych - uzupełnia listę dyrektor Leszek Stokłosa. - Powody są różne. Nie zawsze chodzi o płace. Są to zawody, gdzie trzeba mieć umiejętności, których nie da się nabyć na kilkudniowych kursach.

W bieżącym roku trudno będzie tymczasem o pracę humanistom. W Bielsku-Białej występuje nadmiar specjalistów w takich zawodach, jak filozof, bibliotekarz, kulturoznawca, historyk czy też politolog.

KJ