Aż 20 zabitych i 35 rannych - to bilans ofiar zamachu bombowego dokonanego 28 sierpnia 1939 roku przez bielszczanina Antona Guzy. Swój udział w masakrze na dworcu w Tarnowie mieli także Heinrich Hassler z Bielska i Naumann ze Skoczowa. To tragiczne wydarzenie spotęgowało strach wśród polskiej ludności. Kilka dni później wybuchła II wojna światowa.

Anton Guzy urodzony w 1907 roku był z zawodu ślusarzem, co potwierdza spis ludności z Bielska z 1937 roku. Jego ojciec zginął podczas I wojny światowej. Narastający kryzys gospodarczy i społeczny nie był dla Guzego łaskawy - w 1938 roku stracił pracę. To wtedy związał się z niemiecką organizacją pomagającą bezrobotnym na terenie Rzeszy. Tam poznał kilka osób, które wtajemniczone były w plany zamachów na terenie Polski.

Oddział dywersyjny z Bielska

Pierwszy atak miał nastąpić na dworcu we Lwowie między 17 a 19 sierpnia. Do realizacji planów jednak nie doszło z powodów organizacyjnych. Lwowskim zamachem kierował inny bielszczanin, Heinrich Hassler, który już w maju 1939 roku miał w Bielsku zorganizować „oddział terrorystyczno-obronny dla Śląska Cieszyńskiego i Galicji”. Miesiąc później z komórki Abwehry przy VIII Okręgu Wojskowym z siedzibą we Wrocławiu przyszło polecenie wykonania zamachu na dworcu w Tarnowie.

W wyznaczonym dniu, 28 sierpnia 1939 roku o godz. 11.30 Guzy spotkał się z Neumanem ze Skoczowa, który był nowym dowódcą oddziału dywersyjnego. Poprzedni - Hassler został powołany do Wojska Polskiego i nie mógł koordynować roboty w organizacji dywersyjnej. Kilka minut po godz. 12 mężczyźni wyruszyli pociągiem do Krakowa. Tam Neuman wskazał Guzemu, jakim pociągiem ma pojechać do Tarnowa i wytłumaczył, gdzie powinien zostawić bagaż.

Feralnego dnia wieczorem Guzy wszedł do hali tarnowskiego dworca. Przyjechał taksówką z Krakowa, bowiem nie zdążył na wskazany przez Neumana pociąg. W rękach trzymał dwie walizki. Zgodnie z instrukcjami, pozostawił je w przechowalni, a sam poszedł wypić piwo w dworcowej restauracji. Zapalnik zegarowy cały czas tykał. Anton kupił jeszcze bilet powrotny na lukstorpedę do Krakowa i oddalił się z miejsca przyszłej tragedii.

Został dwukrotnie zatrzymany

Walizki wypełnione były kilogramami materiałów wybuchowych. O godz. 23.18 doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło 20 osób, a kolejnych 35 zostało rannych. Ofiar mogło być znacznie więcej, ale pociąg z Krakowa wjechał na dworzec z ośmiominutowym opóźnieniem. Gdyby nie to, mogła zginąć co najmniej setka osób.

Zamachowiec wrócił na dworzec, by pociągiem wrócić do Krakowa. W hali dworcowej zauważono bardzo nerwowo zachowującego się mężczyznę. Policjanci spisali go i wypuścili. Zaledwie kilkanaście minut później Guzy został ponownie zatrzymany - jeden z podróżnych rozpoznał w nim człowieka, który podłożył walizki.

Niestety, zamachowca nie udało się skazać. Wyrok nie zapadł, gdyż wybuchła wojna. Dywersant prawdopodobnie uciekł na wschód. W przeprowadzonym w 1941 roku niemieckim śledztwie okazało się, że Guzy został rozstrzelany wraz z kilkoma innymi polskimi Niemcami w okolicach Baranowa Sandomierskiego.

„Bezdenna głupota Guzego”

W raporcie Abwehry agenci zanotowali: - Byliśmy na miejscu, by obejrzeć dworzec w Tarnowie i możemy stwierdzić, że wykonano tam kawał dobrej roboty. Według miejscowych relacji, ludność miasta nie mogła dojść do siebie (...). Jedynym mankamentem w całej tej sabotażowej sprawie była bezdenna głupota Guzego, który chciał sprawdzić skutki eksplozji na miejscu i został złapany jeszcze w Tarnowie.

Po aresztowaniu Guzy miał zeznać: - Nie było mowy o jakimkolwiek wynagrodzeniu za to, co robiłem (...). Czynu przestępnego, jakiego dokonałem dopuściłem się dlatego, że czuje się Niemcem. Prawdopodobnie pomysłodawcy zamachu chcieli, by winą za zamach Polacy obarczyli lokalną ludność niemiecką. Dzięki temu Niemcy mieliby „uzasadnioną” potrzebę zastosowania metod odwetowych w obronie swoich obywateli.

Pod koniec zeznań Anton Guzy wyraził żal, że w wyniku podłożenia ładunku wybuchowego zginęli ludzie. Nie można jednak zapominać, że w województwie krakowskim i Małopolsce Wschodniej pod koniec sierpnia doszło do całej serii zamachów na linie komunikacyjne, za które odpowiedzialni byli niemieccy dywersanci. Według niektórych historyków, to właśnie zamach dokonany przez bielszczanina był początkiem wojny. Według innych, był to jeden z mniej znaczących incydentów poprzedzających Wrzesień 1939.

Alan Jakman

Na podstawie m.in.: J. Böhler, „Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce” oraz T. Chinciński, „Niemiecka dywersja w Polsce w 1939 r. w świetle dokumentów policyjnych i wojskowych II Rzeczypospolitej oraz służb specjalnych III Rzeszy, część 1 (marzec-sierpień 1939 r.)”.

Na zdjęciu: dworzec kolejowy w Tarnowie, fot. NAC, sygn. 1-G-3728