Klub piłkarski Podbeskidzie od miesięcy nie realizuje płatności wobec co najmniej kilku podmiotów. Aby ciąć koszty, władze spółki rozważają możliwość likwidacji czwartoligowych rezerw. Wczoraj prezes „Górali” Tomasz Mikołajko zapewnił miejskich radnych, że spółka nie ma długów wobec piłkarzy. Nie zapadła jeszcze decyzja w sprawie przedłużenia umowy z trenerem Adamem Noconiem.

Wczoraj w bielskim Ratuszu odbyło się posiedzenie komisji zdrowia, polityki społecznej i sportu Rady Miejskiej, na którym sprawozdanie z działalności sportowej wygłosił Tomasz Mikołajko, prezes Podbeskidzia. W ub. roku piłkarska spółka miejska otrzymała z budżetu gminy 2,5 mln zł. W tej kwocie nie ma stypendiów, które wpływają bezpośrednio na konta piłkarzy - ok. 2,7 mln zł w sezonie 2017/18. Mimo to, zanotowała ponad 1,5 mln zł straty, a lista wierzycieli upominających się o pieniądze nie maleje.

Pieniądze nie są problemem?

Naszemu portalowi udało się potwierdzić, że spółka, w której 65 proc. akcji posiada miasto Bielsko-Biała od zeszłego roku nie wywiązuje się z płatności wobec BBTS Podbeskidzie. To podmiot, z którym od wielu lat łączy „Górali" umowa na szkolenie młodzieży. Posiadanie określonej liczby drużyn młodzieżowych jest niezbędnym warunkiem, by uzyskać licencję na grę w ekstraklasie czy pierwszej lidze.

Według naszych informacji, faktury nie są płacone od lipca 2017 roku. - Uzbierało się tego 130 tys. zł. W marcu wypowiedzieliśmy umowę z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia - mówi Jarosław Rozmus z BBTS Podbeskidzie. Odmienne zdanie w tej sprawie prezentują w mediach społecznościowych przedstawiciele TSP. - To nie pieniądze są problemem - przelewy nie były wykonywane ze względu na niedotrzymanie warunków umowy. BBTS jest zobowiązany do składania comiesięcznych sprawozdań z wykonywanych czynności, których mimo wezwań nie przedstawił. Zamiast tego wypowiedział umowę - czytamy.

Jarosław Rozmus odpowiada, że rzeczywiście, klub nie przygotowuje comiesięcznych raportów, ale nie robi tego od lat. - To martwy punkt umowy podpisanej wiele lat temu, która funkcjonuje tylko dlatego, że Podbeskidzie bez niej nie otrzyma licencji. Dlaczego nagle spółce zaczęło to przeszkadzać w ostatnim czasie, gdy upomnieliśmy się przedsądownie o należne pieniądze? - zastanawia się Rozmus.

Bez ciepłej wody i pralki

Podbeskidzie ma długi również wobec Pasjonata Dankowice, który od czterech lat udostępnia „Góralom” bazę treningową. Według naszych informacji, zaległości sięgają 2017 roku, a ich spłatę deklarowano już w kilku terminach. Zwłokę uzasadniano brakiem… miejskiej dotacji, która - według ostatnich deklaracji władz spółki - ma zostać przyznana klubowi na majowej sesji Rady Miejskiej.

Na wczorajszym posiedzeniu komisji zdrowia, polityki społecznej i sportu o długi wobec klubu z niewielkiej miejscowości pytała radna Małgorzata Zarębska. Z naszych informacji wynika, że sternik Podbeskidzia uzasadniał zaległości finansowe m.in. brakiem „ciepłej wody i pralki”. Prezes Mikołajko skarżył się, że właściciel obiektu oczekuje zapłaty nawet za okres zimowy, gdy klub nie korzysta z boiska.

Bartłomiej Kawalec