Historia bielszczanki Selmy Kurz to gotowy scenariusz na film. Już sama opowieść o tym, jak pochodząca z biednej rodziny dziewczyna podbija sceny Europy i staje się najbardziej rozpoznawalną gwiazdą opery początku XX wieku budzi uznanie i ciekawość. Na to nakładają się porywy serc, walka z konkurencją, procesy sądowe, konflikty z dyrektorami oper oraz urzędem skarbowym. Te tematy próbuję naszkicować w swojej książce, opierając się na nieznanych dotąd, jeszcze niepublikowanych dokumentach oraz na materiałach prasowych.

Selma Kurz urodziła się 15 października 1874 roku w Białej w wielodzietnej rodzinie żydowskiej, a we wczesnym dzieciństwie przeniosła się do Bielska, gdzie rodzina Kurz wynajęła dwupokojowe mieszkanie w domu stolarza Stoklassa, którego głównym zajęciem było wyrabianie trumien. Życie wśród tych specyficznych mebli nie było łatwe. Jednak z czasem mała Selma przywykła.

Śpiewała dużo i chętnie

Jej ojciec Wilhelm był małomównym człowiekiem, który trudnił się produkcją i naprawą parasoli. Zajęcie, zapewne ciekawe, było niestety sezonowe i mało płatne, z tego powodu ciężar finansowy utrzymania rodziny spoczął na matce. Ernestyna, matka Selmy, była przeciwieństwem ojca. Energiczna kobieta zarabiała jako rękodzielnik i sprzątaczka, a po pracy... zarządzała domem.

Państwo Kurzowie bardzo dbali o dobre wychowanie swoich dzieci. Z tego powodu, gdy tylko pojawiła się możliwość, wysłali je do przyklasztornej szkoły prowadzonej przez Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame. Nasza bohaterka uczyła się w niej do 13. roku życia. Atmosfera panująca w tej placówce oświatowej imponowała młodej i wrażliwej dziewczynie. Chóralne śpiewy, wspólne modlitwy sprawiły, że zapragnęła zostać... zakonnicą. Ambicje te wybił jej z głowy ojciec.

Selma śpiewała dużo i chętnie, jednak początkowo prawie nikt nie zwracał uwagi na jej piękny głos. W pięknej synagodze bielskiej w każdą sobotę organizowano koncerty. Taka otwarta społeczność z wielkimi aspiracjami muzycznymi poszukiwała do swojego chóru dobrych głosów. Jej główny kantor Ignacy Goldmann latem 1890 roku po raz kolejny ogłosił nabór chętnych do śpiewania.

Przesłuchanie Selmy wypadło lepiej niż dobrze. Kantor został oczarowany naturalnymi możliwościami wokalnymi dziewczyny. Do tego stopnia, że kilka tygodni później miała już swój pierwszy solowy występ. Śpiewała wprawdzie tylko krótki hebrajski hymn, ale jej pojawienie się zostało zapamiętane, a zaledwie 16-letnia szwaczka stała się głównym tematem rozmów w miastach nad rzeką Białą.

Pierwsza podróż do Wiednia

Gdy panna Kurzówna cieszyła się ze swojej lokalnej sławy, nauczyciel był pełen wątpliwości. Aby się ich pozbyć, postanowił skonsultować się z profesorem Josefem Gänsbacherem. Profesor z Wiednia, który w lipcu 1891 roku odpisał na list z Bielska, chciał odwieść kantora od roztaczania mglistych nadziei przed biedną dziewczyną. Wprawdzie zaprosił ją na egzamin, ale w drugiej części listu wyraźnie dawał do zrozumienia, co myśli o podjęciu tego typu studiów przez młodą osobę niemającą solidnego wsparcia finansowego.

Z pomocą przyszła społeczność żydowska w Bielsku i farbiarz tkanin Rudolf Kestel. Tak zmotywowani Selma i Goldmann udali się koleją do Wiednia. Była to pierwsza w życiu podróż Selmy rozpoczynająca się z bielskiego dworca. Stolica wywarła na niej piorunujące wrażenie. Przyzwyczajona do spokojnej sielanki miasta nad Biała, nagle stanęła w samym centrum aglomeracji nad pięknym modrym Dunajem.

Profesor wysłuchał jej śpiewu, a później odbył rozmowę z Goldmannem. W pierwszych słowach stwierdził, że jej głos jest bardzo dobry, ale podobnych można w samym Wiedniu znaleźć kilka... zaś biorąc pod uwagę fakt, że nie ma środków, by studiować, należy ten pomysł... zarzucić. Ale kantor z Bielska nie odpuszczał. Przekonywał, prosił, błagał i... dopiął swego. Profesor Josef Gänsbacher napisał jej list polecający, stwierdzający, że ma talent i warto jej pomóc. Taki list mógł otworzyć drzwi poważnych darczyńców, którzy zechcą sponsorować jej studia.

Po powrocie do Bielska Goldmann kilkakrotnie nachodził najbogatszych ludzi w mieście. Uporczywie czekał na przyjęcie w sekretariatach i za każdym razem wizyta kończyła się tym samym. Wyrazami podziwu dla talentu Selmy i ogólnymi zapewnieniami, że i owszem, jakaś niewielka suma, jednorazowo, itp. Nikt nie chciał zostać jej mecenasem. Fabrykanci umieli doskonale kalkulować, a z rachunku podobieństwa wychodziło, że ma ona nikłe szanse, aby zostać wielką primadonną.

Poparcie ewangelickiego pastora

I w tym miejscu po raz kolejny pokazuje się fenomen rodzinnego miasta, o którym się dzisiaj mało pamięta. Warto przypomnieć, że zarówno Bielsko, jak i Białą w owym czasie zamieszkiwali wspólnie Niemcy, Polacy i Żydzi. Kultury i religie się mieszały. Często też na przełomie XIX i XX wieku dochodziło pomiędzy tymi nacjami do różnego rodzaju konfliktów i rywalizacji. Niemniej w sprawach najważniejszych i na zewnątrz miasta najczęściej solidarnie się wspierali.

Z tego powodu Żyd Ignacy Goldmann udał się z prośbą o wsparcie do ewangelika, pastora dra Theodora Haasego. Przedstawił sprawę i pomoc otrzymał. Od tego momentu ten wpływowy człowiek staje się kolejnym dobry duchem przyszłej śpiewaczki. Lepszego i bardziej wpływowego mecenasa Selma nie mogła sobie wymarzyć. Kiedy dostała się do wiedeńskiego konserwatorium, nieoceniony dr Haase znalazł jej nowe lokum. Zamieszkała u rodziny Kohn-Holländer. Co ważne, pani domu, Cecylia, nie dość, że pochodziła z Bielska, to jeszcze była wyśmienitą pianistką.

Ostatecznie utalentowanej bielszczance pomógł węgierski książę Nikolaus Esterházy, który sponsorował wielu młodych artystów. Książę Nikolaus był niezwykłym człowiekiem. Płacił za studia, fundował bilety do teatru i na koncerty. Ilekroć się spotkali, wręczał jej kilkanaście guldenów oraz podarek w postaci na przykład czerwonego materiału na sukienkę. Jego wsparcie było konkretne, lecz nie pozwalało spocząć na laurach - książę oczekiwał pracy i inwencji twórczej.

Nasza artystka uczestniczyła w wielu prywatnych koncertach. Recenzje w stołecznej prasie sprawiły, że Bielsko upomniało się o swoją mieszkankę. Kolejny raz w organizację recitalu Selmy zaangażował się niezmordowany Goldmann. Początkowo koncert miał się odbyć w reprezentacyjnej sali w hotelu Pod Czarnym Orłem w Białej, jednak po namyśle wybrano bardziej kameralną i posiadającą lepszą akustykę salę tzw. Strzelnicy.

Celebrytka i ikona stylu

W 1896 roku po raz pierwszy Selma poczuła się ważna. Niemieckie sceny operowe rywalizowały o to, kto ją zatrudni. Najpierw śpiewała we Frankfurcie nad Menem, a po kilku latach pracy wróciła do Wiednia jako solistka cesarsko-królewskiej opery. Najbardziej znaczącą znajomością z tego okresu była księżniczka Paulina Metternich-Sandor. Obdarzona władczym charakterem, była znanym mecenasem sztuki. Artysta, którego uznała i objęła opieką, automatycznie stawał się znaczącą postacią.

Selma została osobą publiczną i, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, celebrytką. Śpiewała w licznych koncertach charytatywnych organizowanych przez księżnę Lubomirską. Dawała minirecitale podczas dorocznych audiencji u samego najjaśniejszego pana. Występowała za wielkie honoraria dla arystokratycznej publiczności, ale znajdowała czas, aby zaśpiewać dla dzieci z ochronki. Wpływy z koncertów przeznaczała na zabezpieczenie emerytalne ubogich. Przekazywała też pieniądze dla ewangelickiego domu dla sierot w Bielsku.

Stała się ikoną stylu. Prasa regularnie informowała, w co się ubiera, gdzie bywa w karnawale gdzie wypoczywa. W 1908 roku powstała kapsuła czasu, w której zamknięto najważniejsze związane z tym rokiem rzeczy. Potomni mieli otworzyć ją za sto lat. Znaleźliby w niej m.in. płytę gramofonową z arią z „Cyrulika sewilskiego” w wykonaniu Selmy Kurz. Niestety, kapsuła przepadła i nie udało mi się dowiedzieć, czy potomni otwarli ją w 2008 roku.

Plebiscyty popularności pokazywały jasno, że największą osobowością sceniczną jest Selma Kurz. To ona zdeklasowała koleżanki i kolegów w plebiscycie ogłoszonym w 1909 roku. Na 300 tys. głosów dostała 24937 i zajęła pierwsze miejsce, a słynny Caruso z 13827 głosami był siódmy. To dla niej w Londynie słynny kucharz Georges Auguste Escoffier stworzył danie, które pod jej nazwiskiem figurowało w karcie dań hoteli Ritz.

Potrafiła zaskakiwać do końca

Selma Kurz zmarła 10 maja 1933 roku po długiej i ciężkiej chorobie. Wszyscy podkreślali, że scena operowa poniosła ogromną stratę. W mediach pojawiły się jej zdjęcia i okolicznościowe długie wspomnienia. Za każdym razem jako miejsce urodzenia i pierwszych lat życia podawane było Bielsko. Po śmierci doczesne szczątki artystki zostały wystawione na widok publiczny do tzw. ostatniego pożegnania... w katolickim kościele parafialnym pw. NMP w Wiedniu.

Żydówka w kościele! Skandal, pomyłka, a może względy praktyczne - spekulowała ulica. Jak się okazuje, artystka potrafiła zaskakiwać do końca. Pod koniec swojego życia dokonała konwersji i stała się członkiem kościoła rzymskokatolickiego. Niestety, na tym etapie badań nie udało mi się ustalić daty konwersji. Jednak dokumenty pogrzebowe jednoznacznie wskazują, że Selma świadomie, z przekonaniem, stała się katoliczką i zmarła zaopatrzona sakramentami.

Selma zmarła, ale dzięki technice nadal była obecna w życiu mieszkańców Austrii, gdyż programy radiowe regularnie przypominały jej nagrania. Z czasem jednak wspomnienia o tej wielkiej osobowości, mocno związanej również z Bielskiem, zatarły się w ludzkiej pamięci.

Jacek Kachel

Więcej szczegółowych informacji o wybitnej bielszczance można znaleźć w książce Jacka Kachela pt. "Selma Kurz. Słowik z Bielska i Białej", która ukazała się właśnie nakładem Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej. Promocja książki z udziałem autora odbędzie się dziś o godz. 17.00 w Książnicy Beskidzkiej.

***

W piątek, 11 maja o godz. 17.30 na Cmentarzu Żydowskim przy ul. Cieszyńskiej 92 nastąpi upamiętnienie miejsca spoczynku Wilhelma Kurz, ojca Selmy. O godz. 18.00 w cmentarnej sali ceremonii odbędzie się koncert poświęcony zapomnianej bielskiej sopranistce. Wystąpi Natalia Kawałek-Plewniak - młoda polska mezzosopranistka na stałe mieszkająca w Wiedniu, absolwentka Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie oraz Uniwersytetu Muzycznego w Wiedniu. Towarzyszyć jej będzie bielskie trio The ThreeX. W programie m.in pieśni, arie operowe, a także utwory A.Piazzolli, C.Saint-Saënsa, W.A.Mozarta.