Opłata miesięczna za pobyt dziecka pani Eweliny w miejskim przedszkolu (6 godzin dziennie, bez posiłków) wynosi 20 zł, a za kilka minut postoju, aby odprowadzić i odebrać dziecko - rodzic płaci cztery razy więcej. Gdzie możliwy jest taki absurd? W bielskim przedszkolu przy ulicy Sienkiewicza.

Przedszkole nr 12 znajduje się przy ul. Sienkiewicza 8. Prowadzone jest przez gminę. To dobre przedszkole, zgodnie twierdzą rodzice. Tę opinię psuje jednak placówce konflikt na tle opłaty za kilka minut postoju, gdy trzeba dziecko zaprowadzić do przedszkola i później, gdy się po nie przyjedzie. - Nie mamy już siły użerać się z parkingowymi - żali się Ewelina Żurek z Bielska-Białej, mama jednego z przedszkolaków. - Przecież tak się nie da, każdego dnia wykłócać się o swoje racje.

Złośliwość za 2 zł

 - Rodzice byli kiedyś zwolnieni z tej opłaty - tłumaczy pani Ewelina. - To przecież nie nasza wina, że przedszkole nie ma wydzielonego miejsca do postoju. A prawie wszyscy rodzice dowożą tutaj dzieci. I gdzieś muszą się zatrzymać.

Samochody z dziećmi zatrzymują się więc w strefie płatnego parkowania. Wystarczy  zatrzymać auto, a już podchodzi parkingowy z kwitkiem na 2 zł. Od połowy września kasuje również rodziców przedszkolaków. - Nie zgadzamy się z tym, bo nie przyjeżdżamy tu okazjonalnie, ale dwa razy w ciągu dnia, w dodatku na kilka minut - mówi pani Ewelina. - To zwykła złośliwość naszych urzędników.

Część osób na znak protestu nie płaci. - Parkingowi awanturują się z nami, robią nam zdjęcia, straszą i grożą - twierdzi nasza rozmówczyni. - Zamiast spokojnie pożegnać się z dzieckiem, jestem nerwowa, jak tylko dojeżdżam do przedszkola. Tu nie chodzi o kwotę, chociaż dla wielu ludzi mieć 80 zł albo nie mieć, to sporo. Chodzi nam o jakieś normalne, logiczne zasady.

Bez wyjątków?

Zarówno dyrekcja przedszkola, jak i rada rodziców napisała do miejskiej instytucji zarządzającej parkingami prośbę o zwolnienie z opłat. Odpowiedź sprowadzała się do jednego - zwolnienia nie będzie, bo nie można robić wyjątków. - Tak się właśnie traktuje mieszkańców - mówi rozgoryczona mama przedszkolaka.

System opłat za parkowanie w strefach od dawna budzi kontrowersje wśród bielszczan. Głównie dlatego, że trzeba płacić już za zatrzymanie się - niezależnie od tego, ile czasu zamierzamy spędzić na parkingu (do godziny - 2 zł). Jak twierdzi dyrektor Miejskiego Zakładu Gospodarczego Dariusz Gołyszny, „wyjątków nie można robić.” Ale przecież wyjątki są.

Zatrzymując się przed ratuszem i idąc załatwić sprawę w Urzędzie Miejskim, pierwsze pół godziny parkowania jest darmowe. Wyjątkowo traktowani są też radni, dla których w tej samej strefie płatnego parkowania wydzielono kilka bezpłatnych miejsc. Czy to oznacza, że w naszym mieście są równi i równiejsi?

Tekst i foto: ko