Maria Różańska jest schorowana i samotna. Przed miesiącem trafiła do lokalu zastępczego, bo w poprzednim miejscu zamieszkania notorycznie brakowało jej na czynsz. Dzisiaj musi przeżyć miesiąc za 200 zł w lokalu, gdzie podczas mroźnych dni temperatura nie przekracza 10 stopni Celsjusza.

 - Nie miałam z czego płacić czynszu, bo po latach pracy mam żebraczą emeryturę - wyjaśnia pani Maria. - Całe życie ciężko pracowałam, żeby teraz, na stare lata, doczekać końca w takich warunkach.

Pani Maria przez lata mieszkała w lokalu spółdzielczym. Żyła za tysiąc złotych miesięcznie. Dzień po dniu jakoś się toczył do czasu, gdy zaczęły ją nękać choroby. - Mam cukrzycę, niewydolność kręgosłupa, chorobę wieńcową - wylicza kobieta. - To kosztuje.

Nakaz wyprowadzki

Na leki musiała przeznaczać coraz więcej pieniędzy. Zamiast płacić spółdzielczy czynsz, płaciła za recepty. W końcu cierpliwość spółdzielni wyczerpała się, a pani Maria dostała sądowy nakaz eksmisji do lokalu zastępczego wskazanego przez gminę. - Przyjęłam to z pokorą, ale prosiłam o jakieś lokum, gdzie przynajmniej jest centralne ogrzewanie, bo nie mam jak nosić węgla - tłumaczy pani Maria.

Prośba nikogo nie wzruszyła. Tuż przed minionymi Świętami Bożego Narodzenia kobieta trafiła na peryferie Bielska-Białej, na ulicę Wypoczynkową w Wapienicy, do starego budynku. - Mam tu zimną wodę, prąd i stary piec kuchenny - mówi bielszczanka. - No i kilka wiekowych mebli, i mojego przyjaciela, wierną Nukę, starego jak ja psa.

Wystarczy na pietruszkę

Życie pani Marii nie jest łatwe. Eksmisja nie oznacza, że ktoś jej podaruje zaległości czynszowe. - Komornik zabiera mi prawie czterysta złotych, trzysta złotych kosztują mnie lekarstwa. Zostaje trzysta, z czego muszę jeszcze zapłacić za obecny czynsz i prąd - wylicza kobieta.

Na jedzenie zostaje pani Marii w porywach dwieście złotych. - Starcza na chleb, marchewkę, pietruszkę, jakiś ochłap do garnka. No i jem na okrągło zupy jarzynowe - mówi ze smutkiem Maria Różańska. - Gdyby nie dobrzy ludzie, którzy przynoszą mi od czasu do czasu jakieś produkty, pewnie już by mnie tu nie było.

A to nie koniec udręki. Przy mrozach w mieszkaniu kobiety słupek rtęci nie przekracza 10 stopni. - Stać mnie na worek węgla - informuje pani Maria. - Wcześniej mogłam jeszcze pozbierać jakieś patyki na rozpałkę, ale podczas mrozu to strach wyjść. Mimo wszystko, jakoś przeżyję?

Tekst i foto: Krzysztof Oremus