Wszystko, co mu się w życiu przytrafiło, zostało wcześniej wyśnione. Jeśli Tadeusz Modrzejewski - właściciel prywatnego Muzeum Literatury im. Władysława Reymonta w Bielsku-Białej - do końca tego miesiąca nie ureguluje zaległych rachunków za czynsz, to prawdopodobnie zostanie eksmitowany z kamienicy przy ul. Pankiewicza.

Z wykształcenia tkacz, od ćwierć wieku w kamienicy przy ul. Pankiewicza prowadzi Prywatne Muzeum Literatury, w którym ręcznie przepisuje m.in. dzieła Reymonta, ilustruje je, a także maluje obrazy. Tadeusz Modrzejewski od lat boryka się z trudnościami finansowymi. Przyszłość muzeum stoi znów pod znakiem zapytania, gdyż do 31 stycznia jego założyciel musi uregulować zaległe opłaty za czynsz. Jeśli nie zapłaci, w lutym prawdopodobnie sprawa trafi do sądu i nastąpi eksmisja.

Sytuacja jest gorsza

Życie zatoczyło koło. Podobna sytuacja zdarzyła się bowiem dziesięć lat temu. Wtedy jednak ludzie dobrej woli pomogli panu Tadeuszowi uzbierać potrzebną kwotę. Niektórzy zawijali pieniądze w papierek i wrzucali do skrzynki na listy. Niestety, teraz sytuacja jest gorsza, gdyż naliczono odsetki i na dzisiaj muzeum zalega na ok. 7 tys. zł. - Żyję tylko z drobnych datków, które czasami pozostawiają zwiedzający. Sponsorzy wycofali się. To jest moja czwarta zima bez prądu, a piętnasta bez ogrzewania - podkreśla pasjonat.

Tadeusz Modrzejewski przepisuje dzieła literackie gęsim piórem. Tylko drukowanymi literami, bo stara się zachować ten sam charakter pisma. Do przepisania zostało mu jeszcze 30 tytułów. Wydał 112 rękopisów, a kilkanaście sprzedał, żeby ratować muzeum. Teraz musi to odrobić - na nowo przepisać. Wszystko robi za własne pieniądze. Nie ma uprawnień rentowych ani emerytalnych, gdyż do wymaganego stażu pracy zabrakło mu pięciu miesięcy.

 - Wysyłałem do różnych mediów listy z numerem konta ZGM, na które można było wpłacać pieniądze na opłacenie czynszu, ale nie było żadnego oddźwięku. Jedyne co dostałem w tym roku, to 300 zł z MOPS. Wpłaciłem te pieniądze jako jedną ratę za czynsz, choć miały być przeznaczone na lekarstwa i żywność.

Bilety do muzeum?

Wydawać by się mogło, że najskuteczniejszą formą ratowania muzeum jest wprowadzenie biletów wstępu do muzeum. Pan Tadeusz jest jednak sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. - Musiałbym wówczas założyć działalność gospodarczą, płacić podatki i zarobić ok. 4 tys. miesięcznie, co nie jest realne.

Warunki panujące w muzeum są niemal spartańskie. Bez prądu i ogrzewania trudno podziwiać dorobek artysty. Misternie wykonane dzieła trzeba oglądać w świetle świec. Na szczęście, w chwilach kryzysu Tadeusz Modrzejewski może liczyć na pomoc sąsiadów. - Gdyby nie oni, byłoby bardzo ciężko. Mieszkam na osiedlu Beskidzkim, jednak czasami, gdy nogi odmówią mi posłuszeństwa, nocuję w muzeum. Kiedyś przeleżałem tu pięć tygodni. Miałem otwarte okno i sąsiedzi przynosili mi ciepłe jedzenie, tabletki przeciwbólowe. Trudno, żeby żona z emerytury utrzymywała mieszkanie, mnie i jeszcze muzeum.

Dlaczego Ratusz nie wykazuje inicjatywy, by ratować tak unikatowe miejsce na kulturalnej mapie Bielska-Białej? - Rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego, wypowiadając się na temat działalności mojego muzeum, stwierdził, że jest to moje prywatne hobby - tłumaczy pan Tadeusz. - To nie jest hobby! To jest moja praca, pasja. Stworzyłem w tym muzeum wszystko sam od początku do końca. Nikt nie chce udzielić mi pomocy. Trzy fundacje i dwa stowarzyszenia mnie oszukały. Jedynie fundacja z Kanady mi pomogła, dostałem od nich medal, honorowe członkostwo i 200 dolarów. Byli u mnie goście m.in. z Korei Południowej, Chin, Japonii, Tajlandii, Australii. Bez pomocy z zewnątrz nie zdziałam nic.

Wyśnione ubóstwo

Modrzejewski wierzy w oniryczne doświadczenia. - Jestem spod znaku bliźniąt, mój mistrz jest spod znaku byka - mówi pasjonat. - Reymont jest przewodnikiem po moich snach, w których spotykamy się jako znaki zodiaku i postaci. Czasem boję się, żebym we śnie nie umarł.

Wszystko, co mu się przytrafiło, zostało wcześniej wyśnione. - Starszy człowiek w okularach, lekko kulejący, o aksamitnym głosie, brał mnie za rękę i przeprowadzał przez bramę, mówiąc: pamiętaj, jak będziesz dorosły, to będziesz żył w dwóch światach: w świecie rzeczywistym i magicznym. Jeśli odnajdziesz i przekroczysz tę bramę, to już nie będzie odwrotu. Będziesz żył w ubóstwie i do końca życia nie będziesz doceniony. Tę bramę nazywał bramą snów i marzeń. Sen się spełnił. To jest moje przeznaczenie.

Katarzyna Handzlik