Chuligani atakują cudzoziemców
Omar Araz i Ilhan Tulu, obywatele Turcji, są przerażeni. W ciągu dwóch dni ich bar z kebabami na osiedlu Polskich Skrzydeł został dwukrotnie zaatakowany przez nieznanych sprawców. Obaj przyjechali do Bielska-Białej na studia. Pracują, aby móc się uczyć.
- Mieliśmy dużo szczęścia - mówi Omar Araz. - Zazwyczaj pracujemy w barze do późnej nocy i gdybyśmy wtedy byli w środku, mogłoby dojść do nieszczęścia. W minioną sobotę nad ranem do baru wpadł olbrzymi kamień rzucony z zewnątrz. Siła była tak duża, że zerwało specjalną roletę w oknie. Całość została zarejestrowana przez kamerę zainstalowaną w lokalu.
To nie był przypadek
- Kiedy firma monitorująca powiadomiła nas o tym co się stało, nie mogliśmy uwierzyć - dodaje nasz rozmówca. - Bo poprzedniej nocy ktoś też rozbił nam tę samą szybę, wkradł się do środka i zniszczył część wyposażenia. O obu zdarzeniach Omar i jego kolega Ilhan powiadomili policję. - Trudno nam zrozumieć, dlaczego ktoś nam to robi - mówi Omar Araz. - Prowadzimy ten bar od pół roku i do tej pory było tu raczej spokojnie. Mamy o Polakach dobre zdanie i teraz sam już nie wiem, co o tym myśleć.
Turcy dodają, że od jakiegoś czasu wokół ich baru kręcą się młodociani osobnicy. - Mamy nadzieję, że nie dojdzie do eskalacji zdarzeń - mówi Ilhan Tulu. - Ale nie możemy przyglądać się spokojnie, jak ktoś niweczy naszą pracę. Zresztą, inni też mogą czuć się zagrożeni, skoro tutaj, w środku osiedla, mogą zdarzać się takie rzeczy.
Przyjechali na studia
Omar Araz mieszka w Bielsku-Białej od trzech lat. Studiuje budowę maszyn. Po to zresztą przyjechał do Polski. Podobnie, jak Ilhan Tulu. Niestraszne im, jak twierdzą, polskie zimy i brak uśmiechu na twarzach przechodniów.
- Macie inną kulturę, obyczaje, ale i tak Polska nam się podoba - zapewnia Omar. - Żeby tylko nie było takich napaści, byłoby całkiem dobrze.
Tekst i foto: Krzysztof Oremus
Galeria:
Komentarze 97
Trafiles w sedno kolego.
Jedynym zagrożeniem jest duże przemieszczanie sie ludzi cywilów z państw Bliskiego Wschodu, które staje się terenem coraz agresywniejszych działań wojennych. Na to inne państwa mogą być nieprzygotowane. Jak sobie radzić z napływem potencjalnych uchodźców no i żeby Oni, resprektowali i szanowali prawa państwa, które daje im schronienie.
Żyjemy w przekonaniu, że Polska jest krajem młodym demograficznie. To prawda, ale wkrótce dramatycznie się to zmieni - ostrzegał Kaczmarczyk. Jak mówił, obecnie w Polsce na jednego emeryta przypada pięć osób w wieku produkcyjnym (w wieku 15-64 lata); w 2060 r. będą to mniej niż dwie osoby.
Jego zdaniem tę sytuację mogą zmienić tylko działania komplementarne dotyczące zwiększenia dzietności, podniesienia wieku emerytalnego i migracji. Jak wynika z danych przedstawionych przez eksperta, aby utrzymać obecne relacje na rynku pracy (stosunek osób w wieku nieprodukcyjnym do osób w wieku produkcyjnym), wiek emerytalny w 2050 r. powinien wynosić 73 lata, a w 2060 już 76 lat.
Kaczmarczyk zaznaczył, że nawet jeśli wskaźnik dzietności wzrósłby gwałtownie do poziomu gwarantującego zastępowalność pokoleń (wartość 2,1 - oznacza, że na jedną kobietę w wieku rozrodczym przypada ponad dwójka dzieci; obecnie w Polsce wynosi on 1,32), nie zahamowałoby to dostatecznie szybko procesu zmniejszania liczby ludności w wieku produkcyjnym.
Natomiast - według prognozy Eurostatu i ONZ - jeśliby próbować utrzymać zasób ludności w wieku 20-64 lata na niezmienionym poziomie dzięki napływowi imigrantów, to ich odsetek w 2050 r. w Polsce powinien wynieść odpowiednio 43,6 proc. lub 45,7 proc. - Polska musiałaby się stać krajem wielokulturowym, krajem masowej migracji - zaznaczył Kaczmarczyk. Podkreślił, że w porównaniu do innych krajów europejskich, Polska oprócz niskiego poziomu dzietności i niskiego napływu imigrantów, ma wysoki wskaźnik emigracji.
Maciej Duszczyk z OBMF ocenił, że kluczową kwestią w równoważeniu zmian demograficznych w Polsce będzie miała polityka dotycząca powrotów emigrantów. Zaznaczył, że obecnie za granicą przebywa 2,3 mln Polaków. Zwrócił uwagę, że obecnie Polska korzysta z emigracji Polaków - niektórzy emigranci utrzymują gospodarstwa domowe w Polsce, inwestują zarobione pieniądze w nieruchomości - co jest istotne w obecnej sytuacji gospodarczej. Podkreślił, że dotyczy to Polaków, którzy planują powrót do Polski.
Agnieszka Chłoń-Domińczak z SGH podkreśliła, że mieszkańcy województw gorzej rozwiniętych, gdzie wskaźniki emigracji są najwyższe, nie decydują się na emigrację wewnętrzną, np. do województwa mazowieckiego, ale za granicę. Podkreśliła, że emigracja za granicę nie jest motywowana wyłącznie zarobkami, ale także poziomem zabezpieczenia społecznego, świadczeń.
Klauzula informacyjna ›