Rozmowa z dr Wojciechem Olejniczakiem, posłem do Parlamentu Europejskiego, b. ministrem rolnictwa i rozwoju wsi.

Parlament Europejski jest dla przeciętnego obywatela dość egzotyczną instytucją. Ludzie odnoszą wrażenie, że decyzje, które tam zapadają, ich nie dotyczą.

 - Jest taki stereotyp. Jest on jednak nieprawdziwy. Praca, którą wykonujemy, w wielu aspektach dotyczy codziennego życia naszego społeczeństwa. Decyzje, które podejmujemy w Parlamencie Europejskim są na korzyść i na rzecz obywateli. I to jest istota tej instytucji. Przykładowe osiągnięcie Europarlamentu? Obniżenie opłat za roaming rozmów telefonicznych za granicą. Dzięki aktywności PE wszyscy płacimy mniejsze rachunki.

To podniesie temperaturę

Wiele osób ma jednak inne zdanie. Parlamentarzyści europejscy postrzegani są głównie przez pryzmat swoich wysokich zarobków.

 - Zarobki są równe dla parlamentarzystów ze wszystkich państw członkowskich. PE ponosi wielką odpowiedzialność za sprawne funkcjonowanie wspólnego rynku 500 mln obywateli i konsumentów. Bielsko-Biała jest dobrym przykładem, jak ważna to rola, bo przecież stąd bardzo wiele towarów wyjeżdża za granicę. Można je sprzedawać właśnie dzięki temu, że funkcjonujemy w zjednoczonej Europie. Jako byłemu ministrowi rolnictwa bliska jest mi kwestia żywności. To właśnie dzięki PE możemy przeczytać na każdym sprzedawanym towarze, jaki jest jego skład i co dokładnie jemy.

Jak zamierzacie Państwo przekonać obywateli o tym, że Parlament Europejski to ważna dla nas instytucja? W przyszłym roku wybory do PE. Macie już pomysł na kampanię?

 - Mam nadzieję, że wybory będą bardziej spersonalizowane niż te z 2009 roku. Do PE powinno się wybierać ludzi znanych w Polsce z dobrej pracy i SLD będzie miało właśnie takich kandydatów.

Będziecie promować pomysł wejścia Polski do strefy euro?

 - Tak, i jestem pewien, że ta kwestia podniesie temperaturę kampanii. Mam nadzieję, że w ciągu kolejnych sześciu lat Polska wejdzie do strefy euro. Będzie to dla nas bardzo korzystne, a szczególnie dla takich silnych gospodarczo regionów, jak byłe województwo bielskie.

Bielszczanie będą mieli taniej?

Na czym konkretnie ta korzyść ma polegać?

 - Przede wszystkim na eliminacji ryzyka kursowego. Wiele firm, także z Bielska-Białej i okolic, traci na kosztach transakcyjnych. Wahania kursowe stanowią jedną z najważniejszych barier dla polskich przedsiębiorstw, które chcą wejść na rynki zagraniczne, a także spółek z innych krajów UE zainteresowanych inwestowaniem w naszym kraju. Wspólna waluta to także pełniejsza możliwość swobodnego przemieszczania się obywateli. Bielszczanie zarabiający w euro, kiedy pojadą na Słowację, będą mieli po prostu taniej.

Ludzie boją się jednak wejścia do strefy euro. Szczególnie, kiedy porównują wysokość zarobków w Polsce z innymi państwami Wspólnoty.

 - Gwarancją dla naszego społeczeństwa są sprawdzone już w innych krajach zabezpieczenia, które będą również obowiązywały w Polsce. Osoby, które mają dziś pensje, emerytury i renty w złotówkach, za euro kupią tyle samo podstawowych produktów, co obecnie. Przez pierwszy okres będzie można płacić w złotówkach i w euro. Warto zaznaczyć, że w Polsce niektóre artykuły są droższe niż np. w Niemczech. Jedna waluta wymusza ujednolicanie cen w skali całej strefy, a to sprawia, że różnice cen w poszczególnych krajach zmniejszają się. Tak będzie również w Polsce. Popatrzmy na Słowację, w której obywatele są dziś bardzo zadowoleni z funkcjonowania w strefie euro.

Z Ratusza do Sejmu

Wejście do strefy euro pomoże zatrzymać ludzi w mniejszych regionach? Nie jest tajemnicą, że Polacy wyjeżdżają za pracą i lepszym poziomem życia do dużych miast.

 - To problem wielu krajów Unii Europejskiej i przedmiot naszych debat w PE. W zatrzymaniu migracji do dużych miast może pomóc dystrybucja środków unijnych planowanych na lata 2014- 2020, które nie tyle przeznaczone zostaną na infrastrukturę, lecz poprawę jakości życia - lepszą edukację, służbę zdrowia, łatwiejszy dostęp do kultury, sportu. Jednak największym wyzwaniem jest kwestia zwiększenia w Polsce zarobków obywateli. Nie da się tego zrobić poprzez rozdawnictwo, choć takie próby się pojawiają. Fakt, że rodzinie da się tysiąc złotych rocznie na dziecko nie zmieni sytuacji ani dziecka, ani rodziny.

Na koniec rozmowy chciałam Pana zapytać o pomysł ograniczenia kadencji wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, a nawet posłów na Sejm RP. Skąd ta koncepcja?

 - Po prostu uważam, że jeżeli ktoś jest dobry w tym co robi, to po dwóch kadencjach pracy na stanowisku prezydenta miasta może startować np. do Sejmu czy Senatu RP. Skuteczny wójt będzie dobrze pracował w sejmiku województwa. Jest wielu posłów, którzy po dwóch kadencjach niczego nie dokonali. Lepiej więc, aby nie pojawiali się już w polityce. Fakt, że w innych krajach Europy nie ma ograniczeń kadencyjności nie oznacza, że nie możemy być pierwszym krajem, który takie prawo wprowadzi.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Anna Szafrańska