Bielska spółka ZIAD chce zmodernizować kolejkę linową na Szyndzielnię w Bielsku-Białej, a dokładniej istniejące urządzenie zastąpić nowym. Pierwsze informacje na ten temat pojawiły się - jak już pisaliśmy - w roku ubiegłym, a teraz władze spółki precyzują, kiedy miałoby to nastąpić. Mowa o latach 2015-2016.

Nadal jednak nie wiadomo skąd gminna spółka miałaby wziąć na to pieniądze. Zwłaszcza, że chodzi o sporą sumę, ok. 10 mln zł. Czyżby liczyła na pomoc właściciela, czyli gminy Bielsko? Ratusz jeszcze się oficjalnie nie wypowiada, ale wiadomo, że władze miasta przychylnie odnoszą się do planów modernizacji działającej obecnie na Szyndzielni kolejki gondolowej. Tymczasem wielu bielszczan zastanawia się, po co ZIAD chce przeprowadzić tak kosztowną modernizację. Wszak obecnie funkcjonujące urządzenia są dość młode - zainstalowano je niespełna 20 lat temu - i działają poprawnie wożąc pasażerów, a żółte gondolki wyglądają nadal prawie jak nowe.

Poza tym w mediach pojawiła się ostatnio informacja, iż prywatny właściciel podobnej jak ta w Bielsku-Białej kolejki gondolowej w Świeradowie-Zdroju (w Polsce działają trzy kolejki  gondolowe: w Bielsku-Białej, Krynicy i właśnie w Świeradowie-Zdroju) zastanawia się nad  zamknięciem  tamtego wyciągu. Powodem są problemy ekonomiczne. Kolej nie jest w stanie na siebie zarobić.

Nie jest natomiast tajemnicą, iż kilka lat temu także poprzednie władze spółki ZIAD niejednokrotnie sugerowały, iż kolej na Szyndzielnię jest dla spółki kulą u nogi i musi ona dopłacać do jej działalności. Nie cieszy się już bowiem tak wielkim zainteresowaniem turystów, jak jeszcze 30 czy 40 lat temu, kiedy to wyjazd na Szyndzielnię zawieszonym na linie wagonikiem już sam w sobie stanowił nie lada atrakcję, przyciągającą rzesze turystów z całego kraju. W tamtych latach działały w Polsce tylko dwie kolejki linowe - na Kasprowym Wierchu i na Szyndzielni (nawet wyciągów krzesełkowych było wtedy w polskich górach niewiele).

Teraz wyjazd na szczyty wagonikiem czy krzesełkiem nie jest już taką atrakcją i przeżyciem jak kiedyś, a kosztuje ta przyjemność sporo. Odstrasza to wielu turystów. Zamiast podróży wygodnym wagonikiem, częściej wybierają pieszą górską wędrówkę. Nie inaczej jest na Szyndzielni. Czy warto więc łożyć grube miliony na coś, co i tak się nie zwróci, skoro obecnie pracujący wyciąg  spełnia jeszcze dobrze swą rolę?

Powodów, aby przeprowadzić modernizację kolejki, jest kilka. Tak przynajmniej wynika z wypowiedzi przedstawicieli spółki ZIAD i ratusza. O niektórych mówią chętnie i otwarcie, innych zaś można się tylko domyślać. Głównym, przytaczanym już od dawna między innymi przez prezesa spółki ZIAD Janusza Kisiela, jest to, że funkcjonujący na Szyndzielni wyciąg, choć wybudowano go stosunkowo niedawno, jest już pod względem technologicznym bardzo przestarzałym urządzeniem. W ostatnich kilku latach nastąpił bowiem ogromny postęp w tej dziedzinie.

Bielski wyciąg prezentuje się na pierwszy rzut oka dobrze, jednak daleko mu do tego, czym obecnie przewozi się w górach turystów. Stąd też modernizacja oznaczałaby całkowite zastąpienie obecnie działających na Szyndzielni urządzeń nowymi, na miarę XXI wieku. W praktyce niezmienione pozostałyby jedynie budynki dolnej i górnej stacji wyciągu i niewykluczone, że także podpory, choć i to nie jest pewne. 

Poza tym obecny wyciąg wcale nie okazał się urządzeniem tak niezawodnym, jak można by sądzić. Kilkakrotnie uległ poważnym awariom, a raz ratownicy musieli nawet ewakuować pasażerów uwięzionych w wagonikach wysoko nad ziemią. Co prawda usterki te zostały usunięte, a kolej  rokrocznie dopuszczona jest  do eksploatacji, lecz na pewno pozostała obawa, że znowu może się coś wydarzyć. Zwłaszcza, że po awariach, które unieruchamiały wyciąg nawet na kilka tygodni, pozostał ślad. Ograniczono bowiem nieco pierwotnie zakładane parametry jego pracy.

I jeszcze jedno... Gdy w latach 90, kiedy to władze Bielska-Białej zdecydowały się zmodernizować gondole, wybrano do tego zadania austriacką firmę Girak, tę samą, która wybudowała w latach 50. pierwszą kolej gondolową na Szyndzielnię. Firma już nie istnieje, co może sprawiać w przyszłości poważne problemy w przypadku konieczności napraw wyciągu. Nowy ma wybudować któryś z obecnie wiodących na rynku producentów tego typu urządzeń. Jak widać, powody ku temu, aby zmodernizować gondolowy wyciąg są, lecz czy jest dla kogo go modernizować?

Marek Hetnał, wiceprezes spółki ZIAD zapewnia, że bielska kolejka nie jest dla nikogo kulą u nogi. Wręcz przeciwnie, jest ona dla spółki oczkiem w głowie. Zwłaszcza, że - podkreśla - nadal cieszy się sporą popularnością. - Średnio w ciągu roku korzysta z niej około 200 tys. osób, dzięki czemu gondole są w stanie zarobić na swoją bieżącą działalność - mówi Marek Hetnał dodając jednak, że przychody są zbyt małe, aby kolej mogła zarobić także na modernizację. Dlatego też pytanie skąd wziąć kilka czy nawet kilkanaście milionów złotych, nadal pozostaje otwarte?

Tekst i foto: Marcin Płużek (Kronika Beskidzka)