Kierownictwo Aeroklubu Bielsko-Bialskiego nie rezygnuje z projektu utwardzenia pasa startowego na lotnisku w Aleksandrowicach. Wstrzymane dwa lata temu plany modernizacji płyty wciąż mogą doczekać się realizacji. Podobno skorzystać mają na tym wszyscy.

Obecnie pas startowy w bielskich Aleksandrowicach ma długość 650 metrów. Po utwardzeniu byłaby możliwość wydłużenia go do 810 metrów. Na modernizacji pasa skorzystałoby m.in. małe lotnictwo dyspozycyjne oraz służby korzystające z lotniska w sytuacjach awaryjnych.

Oświetlenie na dobry początek

Nierozwiązanym problemem wciąż pozostaje jednak brak funduszy na realizację inwestycji. Władze Aeroklubu Bielsko-Bialskiego chciałyby przeprowadzić modernizację w kilku etapach. Inwestycja rozpoczęłaby się od instalacji niezbędnego oświetlenia pasa startowego. Pod uwagę branych jest kilka wariantów technologii, w jakiej utwardzona miałaby zostać płyta lotniska.

Jak przekonuje Jerzy Oślak, były prezes ABB, na modernizacji skorzystają lokalne firmy, ale również służby ratownicze. - W sytuacjach awaryjnych lotnisko mogłoby przyjmować samoloty typu "Dromader", które przed laty gasiły pożar rafinerii w Czechowicach-Dziedzicach. Ponadto byłaby możliwość obsługiwania małego lotnictwa dyspozycyjnego, biznesowego - mówi nasz rozmówca. Zdaniem Jerzego Oślaka, lokalni biznesmeni będą chętnie korzystać z utwardzonego pasa. Np. właściciele spółki Fiat Auto Poland, którzy regularnie przemieszczają się samolotami.

Ale nawet po modernizacji lotnisko w Bielsku-Białej nie będzie mogło obsługiwać samolotów większego typu. - W najbliższej okolicy mamy terminale pasażerskie w Katowicach, Krakowie i Ostrawie. W naszym mieście nigdy nie było planów tworzenia lotniska pasażerskiego i nigdy nie będzie - dodaje wciąż praktykujący pilot. Ze względu na stosunkowo krótki pas startowy, w Aleksandrowicach nigdy nie wyląduje maszyna większa niż 20-osobowa.

Uniezależnia nas od pogody

Największym problemem osób korzystających z lotniska w Aleksandrowicach jest pogoda. - Kiedy przez kilka dni intensywnie pada deszcz, płyta staje się grząska. Zdarzało się już przecież, że starty czy lądowania kończyły się w rowie. W przypadku powodzi służby ratownicze nie są w stanie korzystać z lotniska - dodaje Oślak. - Patrząc z perspektywy rocznej, utwardzenie pasa uniezależnia nas od pogody również w zimie.

O tym, jak bardzo pogoda może uprzykrzyć życia pilotom można było przekonać się podczas ostatniego międzynarodowego pikniku lotniczego. - Najgorsze warunki mieliśmy drugiego dnia. Nie było jednak wielkiego zagrożenia, że będziemy zmuszeni odwołać pokazy. Uratowały nas dwa poprzednie miesiące suszy - przekonuje były prezes bielskiego aeroklubu.

Bartłomiej Kawalec