Czy bielszczanie będą mogli decydować o tym, na co zostaną przeznaczone pieniądze pochodzące z ich podatków? Ratusz jest sceptyczny wobec tego pomysłu, bo jego realizacja oznacza dzielenie się władzą. Ale niewykluczone, że po wakacjach Rada Miejska otrzyma dokument, do którego trzeba będzie się odnieść. Zobaczymy wtedy, jak to z tą demokracją w Bielsku-Białej naprawdę jest.

Projekt uchwały o utworzeniu budżetu partycypacyjnego, przedłożony przez klub radnych PiS, zakłada przeprowadzenie konsultacji społecznych w sprawie wydatkowania części budżetu miasta w oparciu o rady osiedli. Mieszkańcy uzyskaliby prawo rozdysponowania 6 mln zł w przyszłorocznym budżecie, przy czym każde osiedle otrzymałoby kwotę proporcjonalną do liczby mieszkańców lub powierzchni. Kwota byłaby przeznaczona na jeden bądź kilka projektów.

Ranking projektów

Propozycje dotyczące sposobu wydatkowania pieniędzy mogliby zgłaszać pełnoletni mieszkańcy osiedla, a także rady osiedli i organizacje pozarządowe. Aby przejść do wstępnej fazy procesowania, każdy projekt musiałaby otrzymać poparcie co najmniej 20 mieszkańców. Następnie podlegały opiniowaniu przez właściwe wydziały Urzędu Miejskiego, do których należałoby m.in. sporządzenie kosztorysu lub zarekomendowanie alternatywnego rozwiązania.

Informacja zawierająca listę złożonych projektów byłaby publikowana w internecie - na specjalnej stronie budżetu partycypacyjnego i w urzędowym serwisie miejskim. Osoby nie posiadające dostępu do sieci miałyby wgląd do list w punktach konsultacyjnych. O przyjęciu projektu decydowaliby mieszkańcy osiedli w głosowaniu bezpośrednim, korespondencyjnym lub elektronicznym. Po zliczeniu liczby głosów powstałby ranking projektów.

Propozycje z największym poparciem otrzymałyby środki niezbędne do ich realizacji. Lista projektów rekomendowanych w referendum mieszkańców byłaby publikowana w internecie, na tablicy ogłoszeń w ratuszu oraz punktach konsultacyjnych. Byłby to ostatni etap w procedurze demokracji bezpośredniej, gdy władza wybrana przez mieszkańców zbywa się na ich rzecz części swoich kompetencji. Nie jest to proces dla władzy bezbolesny, ale potrzebny, jeśli chcemy, aby nie ubywało osób zadowolonych, że są mieszkańcami Bielska-Białej.

Prace są opóźnione

Bielski samorząd podąża śladem wyznaczonym przez niektóre większe miasta. Niedawno plebiscyt w sprawie budżetu obywatelskiego przeprowadzono we Wrocławiu. Głosowało ponad 50 tys. wrocławian, którzy wybrali osiem inwestycji o znaczeniu lokalnym. Otrzymają one do podziału kwotę 3 mln zł, ale prezydent miasta - zadowolony z frekwencji w plebiscycie - już zadeklarował, że w następnym roku do podziału będzie 20 mln zł. Co ciekawe, jedną z inwestycji rekomendowanych przez mieszkańców jest remont zabytkowego wagonu tramwajowego.

Projekty wprowadzenia do prawa lokalnego instytucji budżetu obywatelskiego (partycypacyjnego) znajdują się w różnej fazie realizacji także w Łodzi, Poznaniu, Elblągu, Płocku, Toruniu. W Bielsku-Białej koncepcja jest rozważana publicznie od lutego br., gdy na sesji Rady Miejskiej interpelację w tej sprawie zgłosił radny Roman Matyja (PiS). Prezydent Jacek Krywult odparł wtedy sceptycznie, że wydzielenie pieniędzy na cele lokalne uszczupli pule środków na duże inwestycje o charakterze ogólnomiejskim.

W maju odbyło się specjalne spotkanie samorządowców z mieszkańcami miasta, powołany też został zespół problemowy złożony z przedstawicieli komisji Rady Miejskiej pod przewodnictwem Jarosława Klimaszewskiego (PO). Członkowie zespołu nie wyjechali na wakacje i spotkają się dziś w ratuszu, aby kontynuować dyskusję. Prace nad projektem bielskiej uchwały są opóźnione, ale przy poparciu większości radnych nowe prawo może zacząć obowiązywać już w przyszłym roku.

Robert Kowal