Ma wyjątkowe poczucie humoru. Uśmiechnięta i wciąż z błyskiem w oku, który pokochały miliony. Maria Koterbska nadal czaruje. - Jestem bardzo przywiązana do tego miasta. Tutaj są moje korzenie. Kocham Bielsko-Białą i nawet przez myśl mi nie przyszło, aby kiedyś wyprowadzić się z mojego domu rodzinnego. Chociaż propozycji wyjazdu nie brakowało - przyznaje królowa swingu. Na jej muzyce wychowało się kilka pokoleń Polaków.

Tego dnia wygląda pięknie. Choć dobiega 90. roku życia, jej uroda zapiera dech w piersiach. Jest perfekcyjnie przygotowana na spotkanie. Dyskretny makijaż, starannie ułożone włosy. Jej szyję zdobi delikatna kolia. - Witam w moim świecie - mówi na przywitanie. Jej mocny uścisk dłoni świadczy o wyjątkowej osobowości.

Niczego nie żałuje

Taka jest właśnie kobieta, która wspięła się na szczyty popularności przed kilkudziesięciu laty, a jej kariera trwa nieprzerwanie, pomimo upływającego czasu. Śmiało można powiedzieć, że artystka jest obdarzona niezwykłą charyzmą. W jej przypadku stwierdzenie, że osobowość się nie starzeje, ma mocne uzasadnienie. Gdy opowiada o minionych latach, uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Niczego w życiu nie żałuje. - Przeżyłam naprawdę piękne chwile - podkreśla artystka, która stała się legendą za życia.

To prawdziwa gwiazda. Ma klasę, której brakuje współczesnym celebrytkom. Ci, którzy stali się słynni z tego, że zasłynęli na plotkarskich portalach, dziś brylują na salonach. Maria Koterbska zaś żyje skromnie, lecz pracowicie. W stolicy Podbeskidzia - miejscu, w którym przyszła na świat, gdzie chodziła do szkoły. Mieszka z mężem w kamienicy, który zbudował przed laty jej dziadek.

 - Nasz dom tętnił życiem. Wychowałam się w atmosferze miłości i szacunku do kultury i sztuki - wspomina artystka. - Dziś często powracam myślą do czasów swojej młodości. Doskonale pamiętam Bielsko sprzed wojny. Myślę, że niewiele się zmieniło od tamtych czasów. Przynajmniej dla mnie. Dostrzegam te same kamienice, te same urokliwe zaułki. W mieście nazywanym niegdyś "Małym Wiedniem" wciąż unosi się duch minionej epoki - uśmiecha się nasz rozmówczyni.

Marzyła o aktorstwie

Jako dziecko podziwiała wraz z koleżankami z klasy witrynę jednej z cukierni, którą tuż przed samymi świętami zdobiły misterne ozdoby. Słodkie niespodzianki, wyczarowane przez wiedeńskich mistrzów, dały impuls do marzeń.

 - Tak się później złożyło, że pokochałam Frankla, syna właściciela wytwornej cukierni - dodaje z błyskiem w oku. - Wiele zawdzięczam mężowi. Dzięki jego dobroci i zrozumieniu mogłam realizować swoje pasje. Gdyby nie on, nie powstałaby także książka "Maria Koterbska. Na karuzeli mojego życia". Dzięki niemu zachowało się wiele wspomnień, które pamięta z iście kronikarskim zacięciem. To on właściwie wychował naszego syna Romana, który dziś jest związany z wiedeńskim teatrem - dodaje.

O wszystkim zadecydował przypadek. Nigdy nie myślała o karierze piosenkarki. Raczej marzyła o aktorstwie. Jej sen o tym, aby wystąpić na dużym ekranie również się ziścił - zagrała między innymi u boku wielkiego przedwojennego aktora Adolfa Dymszy. Wcześniej jednak dane jej było zostać gwiazdą estrady.

Propozycja nie do odrzucenia

Miała 25 lat i była studentką farmacji, gdy została po raz pierwszy zauważona. Na występach w akademickim klubie. To była dosłownie chwila i dostała propozycję z gatunku tych nie do odrzucenia. Ojcem jej sukcesu był Jerzy Harald - kompozytor, aranżer, który skomponował piosenkę "Brzydula i rudzielec". Z dnia na dzień stała się gwiazdą. Po drodze zaangażowała się w Teatr Satyryków w Krakowie, który wywarł na niej duży wpływ.

W 1956 roku podjęła współpracę z kabaretem literatów Wagabunda. Na deskach teatru występowała obok tak znakomitych postaci, jak Lidia Wysocka, Jacek Fedorowicz, Mieczysław Wojnicki, Bogumił Kobiela, Mieczysław Czechowicz, Jeremi Przybora, Wiesław Michnikowski. W 1963 roku wzięła udział w III Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie, gdzie za utwór Marka Satra pt. "Odejdź smutku" do słów Jerzego Millera, zdobyła drugie miejsce.

 - To moja ulubiona piosenka. Jest piękna. Myślę, że jest jedną z najlepszych w moim repertuarze. Pamiętam jak dziś, gdy Jan Brzechwa podszedł do mnie i powiedział, że powinnam zdobyć pierwsze miejsce. Zrobiło mi się bardzo miło, gdy otrzymałam telegram od Gustawa Holoubka, w którym podziękował mi za wykonanie tego utworu - uśmiecha się Maria Koterbska.

Kariera trwa do dzisiaj

Tak rozpoczęła się wielka kariera, która trwa do dzisiaj. Życie na walizkach, w ciągłym pędzie, koncertowanie na całym świecie, radiowe nagrania. - Stałam się rozpoznawalna. Nie miałam jednak wymagań, jak współczesne piosenkarki. Zdarzało mi się nocować w hotelach gorszej kategorii. Miałam propozycję pozostanie na stałe w Warszawie. Podjęłam decyzję, że nie wyprowadzę się z mojego rodzinnego miasta. Obiecałam sobie, że uda mi się pogodzić życie prywatne z zawodowym.

Udało się jej tego dokonać. Ma silną osobowość i wyjątkowe poczucie humoru. Ludzie ją uwielbiają. W dalszym ciągu jest rozpoznawalna. Nie tylko przez starsze, ale również i młodsze pokolenia.

 - To takie miłe, gdy robię zakupy, a ludzie podchodzą i dziękują za miłe chwile, które były ich udziałem za sprawą mojej twórczości. Wciąż zaskakuje mnie ich zainteresowanie - dodaje skromnie. - Pewnego dnia, robiąc zakupy w aptece, usłyszałam: "Pani Mario, to pani? Poznałem po głosie. Nic się pani nie zmieniła" - usłyszałam od pana, który stał w kolejce za mną. Innym razem, gdy odwiedzałam z mężem grób rodziców, usłyszałam dźwięk tłukącego się flakonu. Odwróciłam głowę, aby sprawdzić, co się stało. Zobaczyłam panią, która z emocji wypuściła go z rąk i krzyknęła - "Tego się nie spodziewałam. Spotkać żywą panią Marię Koterbską na cmentarzu". Bardzo mnie to rozbawiło, a zarazem rozczuliło - śmieje się znana bielszczanka.

Osobowość nie ma wieku

Taka właśnie pozostała. Jest sobą, pomimo wielu sukcesów na koncie. Skromna na co dzień, człowiek wielkiego formatu, gwiazda na scenie. Nic dziwnego, że kocha ją wiele pokoleń Polaków. - Otrzymuję tak wiele wzruszających listów od młodych ludzi, którzy przyznają, że kochają moje utwory. Każdego dnia spotykam się z wielką serdecznością. Ludzie podchodzą do mnie i dziękują za chwile wzruszenia i radości, której doświadczyli, gdy słuchali moich piosenek. To jest cenniejsze od wszystkich dóbr materialnych. Teraz gwiazdy żyją na innym poziomie. Ale każda epoka ma swoje prawa - mówi piosenkarka, która często słyszy pytanie o receptę na sukces.

 - Należy być autentycznym - odpowiada. - Wchodzę na scenę i ludzie nagradzają mnie oklaskami, bo wiedzą, czują, że ich kocham. Że to, co robię jest moją pasją, miłością. Ludzi nie da się oszukać - podkreśla. Po czym dodaje, że została ostatnio bardzo pozytywnie zaskoczona. - Zadzwonili do mnie młodzi ludzie i poprosili, abym objęła patronat nad Bielską Piwnicą Artystyczną. Zgodziłam się, ale zaznaczyłam, że pojawię się tylko na chwilę. Jakie było moje zdziwienie, gdy pojawiłam się na starówce, a zostałam przywitana przez tłumy bielszczan w różnym wieku. Bardzo dziękuję im za to przyjęcie. Młodzież zaś tak pięknie się zaprezentowała, że zostałam do samego końca wydarzenia - dodaje pani Maria.

Maria Koterbska jest prawdziwą perłą wśród całego zgiełku współczesnej muzyki. Dumą Bielska-Białej. Stała się prawdziwą ikoną. Legendą, która wpłynęła na kulturę minionego stulecia. Potwierdzi to każdy, kto spotkał ją na swojej drodze. Dzięki niej, parafrazując tytuł piosenki, odchodzi smutek. Osobowość wszak nie ma wieku.

xxx

Więcej informacji o artystce można odnaleźć w książce "Maria Koterbska. Karuzela mojego życia". Bielska Piwnica Artystyczna została powołana do życia 28 lutego 2013 roku i znajduje się przy ul. Wzgórze 8 w Bielsku-Białej.

Katarzyna Górna-Oremus