Determinacji i skrupulatności, z jaką dążyła do wyjaśnienia zagadki zniknięcia swojego krewnego - Stanisława W. - mogą jej pozazdrościć doświadczeni śledczy. Barbara Waluś, emerytka z Lipnika poświęciła kilka lat życia, by znaleźć zabójców Stasia. Teraz w sądzie patrzy oprawcom prosto w twarz i notuje każde wypowiedziane na rozprawie słowo.

Barbara Waluś spotykała swojego krewnego najczęściej w autobusie i w kościele. Spokojny, uśmiechnięty i samotny. Florentynę N., jego przyjaciółkę, po raz pierwszy zobaczyła na stypie po pogrzebie ojca Stanisława W. Był 5 marca 2003 roku. - Zrobiła na mnie nawet dobre wrażenie. Cały czas jednak Stasiem dyrygowała, a on wykonywał jej polecenia. Nawet na klepsydrze kazała mu napisać, że zmarłego żegna ?syn z synową?. A przecież Florentyna nie była jego żoną - mówi Barbara Waluś.

Nie dawał znaku życia

Podejrzeń, że stało się coś złego, nabrała na początku sierpnia. Po pierwsze, krewny nie zapłacił raty w KRUS, a zawsze tego bardzo pilnował. Po drugie, Barbara Waluś przestała widywać go w autobusie. Kobieta zaczęła więc rozpytywać o Stasia jego sąsiadów. - Usłyszałam od nich, że wyjechał do pracy do Niemiec. Byłam zaskoczona, bo nic o takich planach nie wspominał. Mijały tygodnie, a Stasiu nie dawał znaku życia. Nie przyjechał na msze za ojca, nie ustroił grobu rodziców na 1 listopada. Takie sytuacje nie zdarzały się nigdy wcześniej.

Pewności, że doszło do tragedii Barbara Waluś nabrała 21 grudnia, gdy odwiedziła ciotkę mężczyzny, Władysławę S. Stasiu do lipca regularnie odwiedzał ciotkę. W rozmowie z Barbarą Waluś ciotka przyznała, że Stasiu skarżył się na Florentynę N. Mówił, że nie będzie się z nią żenił, bo kobieta chce tylko jego pieniędzy. Podejrzewał też, że otruła jego ojca. Władysława S. starała się przemówić krewniakowi do rozsądku. - Wygoń ją z domu, bo cię zamknie w komórce, zabije i zakopie - tłumaczyła Stasiowi. - Ona przewidziała jego śmierć - mówi Barbara Waluś.

22 grudnia 2003 roku Waluś poinformowała policję o zaginięciu mężczyzny. Od początku czuła, że sprawcą jest Florentyna N., która od momentu zniknięcia Stasia rządziła się w jego domu przy Polnej 75.

Czeka na sprawiedliwość

W opis tego, co zrobiono z mężczyzną trudno uwierzyć. Według prokuratury, Florentyna N. i jej młodszy o 25 lat kochanek Tomasz K., najpierw otruli Stanisława W., a następnie pocięli jego ciało na kawałki, które rozpuścili w jakiejś chemicznej miksturze. - Dwie piły: elektryczną i mechaniczną na stypie widziałam, jak mnie Staś po domu oprowadzał - przypomina sobie Barbara Waluś.

Szczątków mężczyzny do dzisiaj nie znaleziono. Sprawców zatrzymano dwa lata temu. Przez osiem lat Florentyna N. spokojnie żyła sobie w domu swojej ofiary przy Polnej 75. Policję zwodziła kolejnymi kłamstwami. Sfałszowała nawet dokumenty. W tym celu podstawiła jednego ze swoich znajomych jako Stanisława W. u notariusza. 5 sierpnia 2003 roku Florentyna N. chciała sprzedać działki należące do Stasia. Na szczęście, kupiec, który wcześniej widział Stanisława W., zorientował się w oszustwie i poinformował o nim policję.

Barbara Waluś nie może być oskarżycielem posiłkowym w procesie przeciwko zabójcom Stasia. Nie może, bo jest zbyt daleką rodziną. - W tej kwestii polskie prawo powinno być zmienione - podkreśla. Stasiu bliższej rodziny jednak nie ma. Barbara Waluś na sali sądowej przebywa więc jako publiczność i patrzy na Florentynę N. - Sprawia wrażenie bardzo pewnej siebie, tak jakby wiedziała, że wyjdzie na wolność - twierdzi Waluś.

Proces poszlakowy

Najgorsza jest jednak świadomość, że nie może Stasiowi wyprawić pogrzebu. - Dopiero, gdy będzie wyrok skazujący pierwszej instancji mogę otrzymać akt zgonu Stasia. Wtedy zamówię mszę pogrzebową. Ale nie wierzę już, że kiedyś będzie miał prawdziwy grób. Przecież ani jednej jego kosteczki nie ma - mówi z płaczem.

Wyrok w tej sprawie być może zapadnie w czerwcu. Precedensowy proces przed Sądem Okręgowym ma charakter poszlakowy (informowaliśmy o nim w artykule Jest zbrodnia, ciała nie ma). Przeciwko Florentynie N. świadczą tylko zeznania współoskarżonego, który przyznał się do zabójstwa i dokładnie wyjaśnił, jaką rolę odgrywała w nim kobieta. Florentyna N., z zawodu technik chemii, do niczego się nie przyznaje.

Anna Szafrańska

Zdjęcie tytułowe: Ostatnie lata Barbara Waluś poświęciła szukaniu zabójców swojego krewnego.