Pijany 58-letni bielszczanin o mały włos nie doprowadził wczoraj do tragedii. Zadzwonił na policję i oznajmił, że zamierza wysadzić mieszkanie w powietrze, a wraz z nim siebie i swoją małżonkę. Dyżurny tak kierował rozmową, że zdołał ustalić miejsce zamieszkania desperata.

W czwartek tuż po godz. 13.00 mężczyzna skontaktował się telefonicznie z zastępcą oficera dyżurnego bielskiej policji. W czasie rozmowy oznajmił, że chce skończyć ze swoim życiem, odkręcił już gaz i zamierza wysadzić w powietrze siebie i swoją żonę. Dyżurny uspokajał desperata i tak kierował rozmową, aby ustalić miejsce jego zamieszkania. Okazało się, że mężczyzna dzwonił z jednej z kamienic przy ul. Przekop.

Na miejsce natychmiast skierowano policyjne patrole, straż pożarną i pogotowie gazowe, które odcięło dopływ gazu do mieszkań. Interweniujący policjanci z komisariatu I weszli do mieszkania sprawcy i obezwładnili go. Badanie alkomatem wykazało, że zarówno zatrzymany mężczyzna, jak i jego żona mieli po 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

Jak poinformowała Elwira Jurasz z KMP w Bielsku-Białej, zatrzymany odpowie najprawdopodobniej za czyn z art. 224a kodeksu karnego - stworzył sytuację mającą wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia życia i zdrowia wielu osób i mienia w znacznych rozmiarach. Za przestępstwo to grozi mu nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności.

bb