Barwna scenografia, akwaria, bańki mydlane i wyszukane kostiumy tworzące baśniową atmosferę podwodnego świata. W minioną niedzielę w bielskim Teatrze Lalek Banialuka odbyła się premiera ?Małej Syrenki?. Przy tej okazji rozmawialiśmy z czeskim reżyserem o tym, na czym polega dobra sztuka dla dzieci i rodziców.       

Specjalnie dla bielskiego teatru współczesną adaptację klasycznej baśni Hansa Christiana Andersena napisała Marta Guśniowska. Przedstawienie wyreżyserował czeski artysta Petr Nosálek, który już od dwudziestu lat współpracuje z ?Banialuką?.

Dowcipny scenariusz i żywy plan

 - Bardzo lubię przyjeżdżać do Bielska-Białej. To miasto jest tak piękne, jak Frydek Mistek. Współpracując z teatrami lalkowymi, często wybieram do inscenizacji baśnie, które poruszają tematykę sumienia, etyki czy filozofii. Nie po raz pierwszy realizuję ?Małą Syrenkę? - dwadzieścia lat temu reżyserowałem ją w jednym z warszawskich teatrów. Tym razem zależało nam na sztuce nowoczesnej o uniwersalnym przekazie i poprosiliśmy o napisanie nowej wersji tej baśni. Towarzyszyła nam idea stworzenia spektaklu familijnego, o którym rodzice będą mogli rozmawiać z dziećmi - powiedział naszemu portalowi reżyser Petr Nosálek.

Główna bohaterka ?Małej Syrenki? w dniu swoich czternastych urodzin po raz pierwszy w życiu opuszcza podwodny świat, by wypłynąć na powierzchnię morza. Podczas burzy ratuje życie księcia, w którym się zakochuje. Poświęca wszystko dla zdobycia jego miłości. Historia syrenki rozgrywa się w dwóch przestrzeniach - w morskiej krainie, którą symbolizuje połączenie czerni, bieli i błękitu (w kostiumach oraz w scenografii), a także na lądzie, symbolizowanym przez zieleń. Aktorzy występują w żywym planie, ale również animują oryginalne lalki i maski zaprojektowane przez Pavla Hubičkę.

 - Chcieliśmy stworzyć widowisko, którego siłą będzie dowcipny scenariusz i połączenie teatru lalkowego z żywym planem. Dziecku trzeba mówić prawdę o tym, że w życiu nie jest tak słodko, jak u Disneya i pojawiają się także trudne wybory i cierpienie. Lalki mają tu rolę magiczną, symbolizują np. duszę syrenki. Scenografia i muzyka mówią jednym językiem z tą kompozycją widowiska - dodaje reżyser spektaklu.

                                                                            Nosálek dotrzymał słowa

?Mała Syrenka? realizuje więc w nowoczesnej formie funkcje, które każda tradycyjna baśń pełnić powinna. Jest opowieścią o dojrzewaniu, cierpieniu i miłości. Uczy, że prawdziwie kocha ten, kto potrafi pozbyć się egoizmu w imię szczęścia drugiej osoby.
  
Zgodnie z zapowiedzią, Nosek zrealizował familijne widowisku o uniwersalnym przekazie. Jest to jeden ze spektakli tego artysty, w którym umiejętna reżyseria łączy ze sobą wszystkie elementy przedstawienia teatralnego. Do najważniejszych należy scenografia Pavla Hubički, którą tworzą widowiskowe, szklane konstrukcje przypominające witraże, a także akwaria i manekiny. Dzięki temu nie jest ona jedynie tłem dla barwnych i zaskakujących kostiumów, lalek czy masek, ale przemawia własnym, symbolicznym językiem.

Szczególne uznanie należy się także odtwórczyni roli tytułowej, Marcie Marzęckiej, która nie tylko pięknie zaśpiewała i recytowała kwestie bohaterki, ale także umiejętnie komponowała ruch sceniczny, utrudniony koniecznością poruszania się w kostiumie syrenki.

Dorosły nie będzie się nudził

Przedstawienie Nosálka jest niezwykłym widowiskiem, które w subtelny sposób oddziałuje na wyobraźnię widzów w każdym wieku. Znajdziemy w nim piękne piosenki (autorstwa Krzysztofa Dziermy), które dzieci nucą długo po wyjściu z teatru, mądre, a jednocześnie dowcipne dialogi, a do tego artystycznie dopracowany dźwięk (częściowo tworzony ?na żywo? np. za pomocą foliowych dekoracji), umiejętnie dobrane światło, a nawet elementy teatru cieni.

W skomercjalizowanym świecie spektakl ,,Banialuki? stanowi ciekawą alternatywę dla disneyowskich bajek z reguły zakończonych happy endem. Bez upiększania pokazuje bowiem świat, w którym każda podejmowana decyzja niesie za sobą bardziej lub mniej istotne konsekwencje. Niejeden odbiorca tej sztuki utożsami się z bohaterką, by wspólnie z nią przeżywać trudy wieku dorastania. Dlatego jest to chyba pierwszy spektakl dla dzieci, który mogłabym polecić każdemu dorosłemu widzowi.

Zakończenie jest smutnie metaforyczne, ale zawiera optymistyczny morał w formie pięknej piosenki: ?Do miłości nikogo nie można zmusić. Każdego znajdzie jego połowa i wspólnie można poszukać drogi do happy endu?.
        
                                                                         Agnieszka Pollak-Olszowska

Foto: A. Morcinek i APO