Ogrody działkowe wyglądają zimą na senne i zastygłe w bezruchu. Ten błogi spokój nie oznacza bynajmniej, że również działkowcy zapadli w zimowy sen. W środowisku wrze. Trwają spotkania i konsultacje. Jedno z nich odbyło się niedawno w Bielsku-Białej i zgromadziło kilkadziesiąt osób. Powód jest jeden.

Już za niecały rok, 21 stycznia 2014, może się okazać, że życie działkowców ulegnie dramatycznej dla nich przemianie. Obecna zima jest ostatnią spokojną dla całej działkowej braci. Potem może nastąpić chaos. Wszystko za sprawą druzgoczącej opinii Trybunału Konstytucyjnego, który zakwestionował większość kluczowych dla działkowców zapisów w ustawie o ogrodach działkowych. Pisaliśmy już na ten temat kilkakrotnie, więc przypominamy tylko w wielkim skrócie, że gdyby wszystkie zakwestionowane przez TK przepisy ustawy przestały obowiązywać, oznaczałoby to likwidację Polskiego Związku Działkowców, a działkowcy utraciliby wszelkie prawa do użytkowanych gruntów oraz całego majątku znajdującego się w ogrodach.

Trybunał dał półtora roku na poprawienie zakwestionowanej ustawy, tak aby przed 21 stycznia 2014 roku mogła powstać nowa regulacja prawna, chroniąca w jakimś zakresie dotychczasowe przywileje i prawa działkowców. Czas jednak mija, a parlament nie wykazuje zbytniego zainteresowania tym problemem. Sprawa ucichła i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle ustawodawca zabierze się za tworzenie nowego prawa. Zwłaszcza, że istnieje silne lobby zainteresowane tym, by nowa ustawa chroniąca ogrody działkowe nie powstała. Deweloperzy, samorządowcy i wszelkiej maści inwestorzy łapczywym okiem patrzą na tereny zajmowane przez ogrody, położone zazwyczaj w bardzo atrakcyjnych pod względem inwestycyjnym miejscach.

 - Tego najbardziej boją się działkowcy - przyznaje Kazimierz Chmiel, szef bielskiej delegatury PZD. Tłumaczy, że groźba, iż parlament przeczeka i ustawy na czas nie uchwali, jest ogromna. Wnioskować tak można chociażby po tym, że zainteresowanie problemem wśród parlamentarzystów, w tym również tych z Podbeskidzia, jest znikome. Poza tym do Sejmu wpłynęły już cztery projekty nowelizacji ustawy autorstwa SLD, PO i SP oraz działkowców (także PiS przygotowuje projekt). Pod projektem społecznym, czyli działkowców, podpisało się ponad 600 tys. osób (wymagane było jedynie 150 tys. podpisów), co najlepiej świadczy, jak bardzo działkowcom zależy na nowej ustawie. - Na razie Sejm projektami się nie zajął i nic nie wskazuje na to, aby zamierzał to rychło  zrobić - mówi Kazimierz Chmiel.

Czego najbardziej  chcieliby działkowcy? Kazimierz Chmiel wyjaśnia, że wszystko sprowadza się do dwóch głównych postulatów, które zdaniem działkowców powinny znaleźć się w nowej, poprawionej ustawie, a które zaproponowali w swoim projekcie. Chodzi o to, aby tereny ogródków, tak jak dotychczas, były ustawowo uznane za grunty rolnicze. Bez tego samorządy mogłyby po 21 stycznia przyszłego roku dowolnie klasyfikować te grunty. A to dla działkowców może oznaczać tylko jedno: ogromne podwyżki podatków. Teraz za ogród, będący gruntem rolnym, działkowiec płaci kilka złotych podatku rocznie.

Gdyby grunt był uznany za teren o charakterze na przykład rekreacyjnym, podatek byłby o wiele większy. - Widać to najlepiej na przykładzie pewnego ogrodu działkowego w Ustroniu, niezrzeszonego w PZD - mówi Kazimierz Chmiel. Działkowcy są tam co prawda właścicielami terenu, lecz nie chroni ich ustawa. Dlatego gmina mogła zakwalifikować teren jako grunty rekreacyjne. I tak zrobiła. Działkowcy płacą więc podatek w wysokości nie kilku złotych, lecz około 360 zł rocznie (za jedną niewielką działkę). Dla starszych osób - a takie najczęściej są działkowcami - taka podwyżka może oznaczać, że nie będą w stanie utrzymać ogrodu.

Drugim z postulatów jest, aby ustawa objęła ochroną znajdujące się na działce nieruchomości. W myśl pochodzącej jeszcze z rzymskiego prawa zasady ?czyj grunt, tego budynek na nim posadowiony?, w przypadku gdyby gmina upomniała się o swoje tereny i chciała wyrugować  działkowców z jakiegoś ogrodu oraz przeznaczyć go na inny cel, nie mogliby liczyć na żadne rekompensaty za utracone dobra w postaci budynków, drzew i innych instalacji znajdujących się na działce. W niektórych przypadkach chodzi o spore zainwestowane w działkę pieniądze. Właściciel gruntu - jeśli majątek ten nie będzie prawnie chroniony - mógłby nawet zażądać, aby użytkownik na swój koszt przywrócił teren działki do pierwotnej postaci i na przykład zburzył altanę czy wyciął drzewa.

Co, jeśli Sejm faktycznie będzie grał na zwłokę? Kazimierz Chmiel nie kryje, że działkowcy nie zamierzają w takiej sytuacji zasypiać gruszek w popiele. Chcą przypomnieć parlamentarzystom o swoim istnieniu. W PZD zrzeszonych jest około miliona osób! - Planujemy ruszyć do Warszawy i zamanifestować tam swoją siłę - tłumaczy dodając, że akcja taka była już przygotowywana, i to głównie na Śląsku, skąd do Warszawy miało wyjechać 50 autobusów z działkowcami.

Na razie jednak zadecydowano, że manifestacja w stolicy zostanie odłożona. Tym bardziej, że PZD próbuje najpierw coś wskórać w swej sprawie na forum Unii Europejskiej. Zaskarżyło właśnie wyrok TK do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka...

Tekst i foto: Marcin Płużek (Kronika Beskidzka)