Jak wynika z wyjaśnień oskarżonej, dramat trwał kilka lat. Żyła w piekle, które stworzyła jej matka. Wystarczyło kilka piw i w lipcu ub. roku dziewczyna z pomocą koleżanki zabiła kobietę. Czy musiało dojść do tej tragedii? Gdzie byli sąsiedzi? Pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej? Nauczyciele? Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał.

Policjanci nie liczą, jak często informowani są przez osoby postronne o przemocy w innych rodzinach. Nie ma takiej statystyki. - To trudne sprawy, bo ludzie nie chcą się wtrącać - mówi Elwira Jurasz, rzecznik bielskiej policji. - Tak naprawdę wszystko zależy od wrażliwości sąsiadów rodziny, w której coś złego się dzieje. Ludzie nie chcą być ciągani po sądach, a gdy już dojdzie do procesu, to właśnie zeznania osób postronnych są dla sądu wiarygodne.

Dramat na wiejskiej drodze

Kilka lat temu w mediach przeprowadzono kampanię zatytułowaną  ?Zobacz, usłysz, powiedz?. Organizatorzy chcieli, aby ludzie przestali być obojętni na dramat dzieci. Przypominali, że dziecko jest najsłabszym ogniwem w rodzinie i zawsze, gdy dzieje się coś złego, najbardziej cierpi. Pomimo akcji, wiele osób nadal woli trzymać się z daleka, być obojętnymi obserwatorami. W efekcie może dojść do takiego dramatu, jakim zajmuje się właśnie bielski Sąd Okręgowy. Za zabójstwo matki odpowiada 17-letnia teraz Violetta H. Zbrodnię planowała kilka tygodni. Piekło, w jakim żyła, trwało kilka lat.

Violetta H. na pytania sądu odpowiadała wczoraj spokojnie i rzeczowo. Ze szczegółami wyjaśniała, jak po festynie w Bystrej pijana matka zaczęła ją bić i tarmosić. Wspólnie z Moniką G. założyły kobiecie foliowy worek na głowę i zaczęły ją dusić. Gdy kobieta upadła, wciągnęły ją w krzaki. Wówczas Monika G. powiedziała Violetcie, żeby uderzyła matkę kamieniem w głowę. Ponieważ dziewczyna odmówiła,  Monika kazała jej znaleźć kamień i  go sobie podać.

Nastolatka wykonała polecenie. Odwróciła jednak głowę, by nie widzieć tego, co się dzieje.  - Usłyszałam trzask. Domyślam się, że Monika uderzyła matkę w głowę - wyjaśniła.  - Tego wieczoru nie chciałam zabić mamy. Myślałam, że już będzie między nami dobrze. Monika powiedziała mi jednak, że taka okazja może się nie powtórzyć - mówiła oskarżona.

Życie za kratami

Z wyjaśnień, które złożyła wcześniej - a w poniedziałek w sądzie je potwierdziła - wynika, że od dawna stosunki dziewczyny z matką były fatalne. - Mama co tydzień robiła imprezy. Było dużo alkoholu i seksu. Mnie zamykała w pokoju. Jak wyjeżdżała na weekend, to zostawiała mnie bez jedzenia i pieniędzy. Biła mnie, dusiła, kopała. Nie chodziłam do szkoły, bo się wstydziłam siniaków - opowiadała podczas śledztwa Violetta H.

Rodzice Violetty H. byli po rozwodzie. Ojciec pracuje w Niemczech. Wystąpił nawet o przejęcie opieki nad córką. Niestety, sąd odmówił. Kilka miesięcy przed zabójstwem dziewczyna pytała kolegów, gdzie kupić pistolet gazowy. - Potrzebowałam go do samoobrony przed matką - powiedziała wczoraj w sądzie.

Przez kilka najbliższych tygodni przed bielskim Sądem Okręgowym zeznawać będą świadkowie. O tym, że ma problemy z matką Violetta H. skarżyła się koleżankom, wiedział o nich również kurator. Czy ktoś zareagował na te informacje? W jaki sposób chciał pomóc dziewczynie? Co tak naprawdę działo się w tej rodzinie, że doszło do tragedii? Odpowiedź poznamy za kilka miesięcy. Violetcie H. oraz Monice G. grozi dożywocie.

Anna Szafrańska