Roczne utrzymanie ponad 80 etatowych strażników miejskich w Bielsku-Białej kosztuje podatnika ok. 6 mln zł.  Z powrotem do budżetu strażnicy oddają zaledwie pół miliona rocznie. Na dodatek bielszczanie tak naprawdę niewiele wiedzą o codziennej pracy urzędników w mundurach, bo ich szef nie widzi takiej potrzeby. Wczorajszy poranek udowodnił, że nawet z wlepianiem mandatów strażnicy sobie nie radzą.

W okresie zimowym po Bielsku-Białej zdecydowanie lepiej poruszać się za pomocą pojazdu mechanicznego, gdyż drogi w miarę szybko zostają odśnieżone. Zupełnie odwrotnie rzecz się ma z chodnikami. Wczorajszy poranek był dla pieszych bielszczan prawdziwą udręką i wymagał umiejętności brodzenia w śnieżnym błocie.

Straż nie ogarnia

 - Interweniowaliśmy kilkanaście razy, było kilka mandatów i upomnień - powiedział nam dyżurny strażnik. - Wszystkiego niestety nie da się ogarnąć. Nawet jeśli Straż Miejska czyniła swoją powinność i upominała administratorów budynków o obowiązku odgarnięcia z chodników śniegu, to najwidoczniej robiła to mało skutecznie bądź za późno.

Kiedy chcieliśmy się spotkać z komendantem Mirosławem Tronkowskim, aby wyjaśnić, dlaczego nie da się ?ogarnąć? wszystkiego, w jego sekretariacie usłyszeliśmy, że o sprawach ogólnych dotyczących tej formacji należy rozmawiać z rzecznikiem prasowym Ratusza. To prawda, że czytelnika nie musi obchodzić, w jaki sposób dziennikarz zdobywa wiedzę. Czytelnika interesuje efekt. Trudno jednak z rzecznikiem rozmawiać o kulisach pracy strażników czy specyfice ich wysiłku. Rzecznik może przekazać statystykę i kilka zdań uzasadnienia istnienia straży, co też Tomasz Ficoń uczynił.

 - W takim mieście, jak nasze, strażnicy się sprawdzają - przekonuje rzecznik prasowy Ratusza. - Zajmują się sprawami, których policja niejako nie rusza. Wypełniają lukę z korzyścią dla bezpieczeństwa mieszkańców.

Nie dbają o wizerunek

O tym, że bielska Straż Miejska nie dba o własny wizerunek, zapominając chyba, że jest utrzymywana przez podatników, świadczy m.in. archaiczna oficjalna strona internetowa tej instytucji i informacje o konkretnych działaniach strażników publikowane z wielodniowym opóźnieniem. Na dodatek pisane, delikatnie mówiąc, dziwnym językiem. Z czym więc mieszkańcom może się kojarzyć miejski strażnik, skoro nie mają pojęcia o ich codziennej służbie? Faktycznie, jedynie z zakładaniem blokad na samochody i karaniem mandatami, bo o innych działaniach nie ma bieżącej informacji.

Spójrzmy zatem na kilka liczb ilustrujących roczną pracą Straży Miejskiej. Okazuje się, że strażnicy ponad 170 razy zabezpieczali masowe imprezy i uroczystości odbywające się na terenie miasta. Ujawnili blisko 15 tys. wykroczeń, wlepiając łącznie ponad 7 tys. mandatów. Do sądu skierowali blisko 170 spraw, a w 7 tys. przypadków skorzystali z możliwości pouczenia sprawcy o szkodliwości czynu. Założyli blokady na prawie 3 tys. samochodów, kilkadziesiąt kolejnych zaś usunęli z drogi. Odnotowali łącznie 10 tys. zdarzeń drogowych, z czego połowa zakończyła się nałożeniem mandatu. Strażnicy miejscy interweniowali też wielokrotnie w przypadkach zakłócenia spokoju, spożywania alkoholu w miejscach publicznych i zaśmiecania terenu.

Tyle statystyka, z której wynika, że urzędnicy w mundurach robią dużo więcej niż zakładanie blokad. Czy jednak to wystarczy, aby zyskać sobie sympatię mieszkańców? Referenda lub zapowiedzi ich przeprowadzenia w innych miejscowościach naszego województwa świadczą o tym, że nie jest wyłącznie problem Bielska-Białej.

Krzysztof Oremus