Anna Woźniakowska (Winiary)
Drużyna BKS zagrała dziś świetny mecz. Zaskoczyły nas. My przyjechałyśmy do Bielska wygrać Puchar i przerwać przesąd, że gramy dobrze w nieważnych meczach, a w spotkaniach o stawkę zawodzimy.

Joanna Staniucha (BKS)
Bardzo nam szkoda tego finału. Nastawiłyśmy się na ten mecz. Ale Kalisz to nie frajerki, Odczytywały nasze zagrania. Ale trochę nas zlekceważyły. Pewnie myślały, że będzie łatwo i przyjemnie. Szkoda, zwycięstwo było tak blisko

Wiktor Krebok (trener BKS)
Co można powiedzieć po takim meczu? Tylko płakać. Dziewczyny zagrały fantastycznie. Robiły, co mogły. Nikt nawet nie przypuszczał, że dojdą do finału. Chciałem byśmy wygrali 3:0, ale nie mam tak dobrych zmian, jak Winiary. Tam każda jak wchodziła, to było wzmocnienie. U nas już nie było z tym tak dobrze.
Dla dziewczyn to był potwornie męczący turniej. Ania Podolec grała po kontuzji i brakowało jej sił.
Co dalej? Cały czas gramy o mistrzostwo Polski.

"Mecz stał na bardzo wysokim poziomie jak na polską ligę. Myślę, że bardzo dobrze zorganizowany zespół Winiar z doświadczonym trenerem zasłużenie zdobył Puchar."
- powiedział Stefan Bednaruk, były trener i działacz BKS.

Jolanta Studzienna, środkowa BKS Aluprof:

Od trzeciego seta zaczęłyśmy popełniać własne błędy, siadło nam troszeczkę przyjęcie. Chociaż może inaczej... przyjęcia nie miałyśmy najlepszego, ale też nie też straciłyśmy siłę ognia w ataku i myślę, że to zadecydowało o naszej porażce. Na bardzo dobry Kalisz niestety nie starczyło nam zdrowia. Szkoda takiego przegranego meczu, ale co zrobić.

Iwona Niedźwiecka, przyjmująca BKS Aluprof:

Przez pierwsze dwa sety dziewczyny grały koncertowo. Wydaje mi się, że później zadecydowały nerwy, już nie było tyle odwagi, trochę wstrzymywały rękę. Wcześniej atakowały bardzo mocno nawet z niedokładnych piłek. Trudno, oddałyśmy Puchar. Teraz czeka nas liga i będziemy się koncentrować właśnie na niej. Dzisiaj zabrakło nam konsekwencji w ataku, troszeczkę siły w tym trzecim secie. Nie skończyłyśmy kilku piłek i to przechyliło szalę na korzyść Kalisza.

Stefan Bednaruk, były trener i działacz BKS:

Myślę, że mecz stał na bardzo wysokim poziomie jak na polską ligę. Niezbyt często oglądam LSK, ale w dwóch pierwszych setach zobaczyłem rewelacyjnie spisujący się BKS. Nie wiem, czy trener Krebok nie mógł dać odpocząć chociaż na chwilę Ani Podolec, ale wiadomo, że łatwiej się mówi z boku, a trudniej się decyduje na stanowisku trenerskim. Pewnie miał do niej zaufanie. Ania wysiadła i to jest chyba klucz do porażki bielszczanek. Tutaj zadecydowały chyba wyłącznie braki kondycyjne Aluprofu. Myślę, że bardzo dobrze zorganizowany zespół Winiar z doświadczonym trenerem zasłużenie zdobył Puchar.

Turniej został zorganizowany na bardzo wysokim poziomie. Trzeba złożyć tutaj gratulacje obecnym członkom zarządu BKS-u na czele z panami Czesławem Świstakiem i Ryszardem Bortliczkiem. Uważam, że organizacja była perfekcyjna.

Andrzej Grzyb:

"Nie, przyjechałem wyłącznie jako menedżer. Teraz mnie czeka rozmowa z Anią Barańską..." - Po przegranym meczu finałowym Pucharu Polski przez BKS Aluprof o komentarz poprosiliśmy menedżera zespołu Andrzeja Grzyba.

Jak oceni Pan spotkanie finałowe?

Przewidziałem wynik 3:2 i walkę. Powiedziałem tak, że jeżeli nie będą potrzebne zmiany to wygra BKS, jeżeli będą to zwyciężą Winiary. Wydaje mi się, że jeden jedyny błąd trener popełnił tutaj chyba w trzecim secie, kiedy siły zaczęła tracić Ania Podolec, trzeba było zrobić zmianę i dać jej wypocząć. Niestety bez niej zespół zaczął topnieć, później siły zaczęła tracić Jaszewska i kolejne zawodniczki. Nie było momentu odpoczynku przede wszystkim dla Ani i myślę, że to zadecydowało o porażce BKS-u w czwartym secie. W piątym dziewczyny już praktycznie nie podjęły walki. Myślę, że było to bardzo ładne widowisko, jeżeli chodzi o publiczność. Szczupłość składu zespołu z Bielska, jeżeli chodzi o możliwości zmian była tutaj decydująca.

Czym BKS przegrał finał?

Wytrzymałością, przede wszystkim wytrzymałością. To, że drużyna Winiar była równiejsza, wytrzymała do końca. Ania Barańska, która nie grała jakiejś finezji, zauważmy, że prezentowała się od początku do końca tak samo. To przeważyło. Takie zawodniczki jak Barańska, czy Matuskova grały równo przez wszystkie pięć setów, natomiast Bielsko grało bardzo dobrze, wręcz wyśmienicie, w pierwszym i drugim secie. Później zabrakło sił i to było przyczyną ich porażki.

Jak oceni Pan poziom i organizację finału Pucharu Polski w Bielsku-Białej?

Poziom od półfinałów był już dobry. Pierwsze mecze mi się nie podobały, jednak jest duża różnica pomiędzy pierwszą czwórką, a resztą zespołów. Widać było, że czołowe ekipy nie przykładały takiej wagi do spotkań z drużynami z końca ligi. W pierwszym dniu BKS nie potrzebnie stracił siły. Jeżeli chodzi o organizację to mam jedno wielkie zastrzeżenie. To dotyczy zarówno PZPS, Bielska, jak i poprzedniej edycji. To jest finał Pucharu Polski. Zabrakło mi tutaj flagi, hymnu polskiego i powagi, która powinna być oddana takiemu wydarzeniu. Do tego mam żal. Pozostałe elementy były bardzo dobre.

Oglądał Pan mecze Pucharu Polski wyłącznie jako kibic?

Nie, przyjechałem wyłącznie jako menedżer. Teraz mnie czeka rozmowa z Anią Barańską i przedstawicielem związku odnośnie jej przyszłości w reprezentacji. To był jeden z głównych punktów, dla których pojawiłem się w Bielsku.

Zna Pan już jakieś szczegóły?

Będziemy rozmawiać z nią po meczu. Wyjedziemy do takiego hotelu gdzie nie będzie kibiców i przeprowadzimy pełną rozmowę. Jej dotychczasowe decyzje były podyktowane wymuszonymi, szybkimi odpowiedziami i po prostu dziewczyna asekurując się odmawiała. Chcemy poznać jej motywację, a może uda nam się wyjaśnić wszystkie tajniki jej planów. Prawdopodobnie jutro wydamy oficjalny komunikat.


Rozmawiał: Łukasz Wolicki