BKS Aluprof Bielsko - Biała - Muszynianka Fakro Muszyna 2:3
(26:28, 25:17, 25:20, 16:25, 8:15)

Przerwana została zwycięska passa BKS-u Bielsko-Biała. W niedzielę od drużyny Wiktora Kreboka lepsza była Muszynianka-Fakro. Mistrzynie Polski pokonały zespół gospodyń 3:2.

Od pierwszych piłek spotkania bielszczanki narzuciły rywalkom swój styl gry, jednak ich przewaga zaczęła osiągać pokaźne rozmiary dopiero po pierwszej przerwie technicznej (8:7). Od stanu 10:7 na blok gospodyń (Podolec, Kucharska, Jaszewska) nadziały się kolejno Ingrid Sischovich, Anna Rybaczewska, a także Natalia Bamber. Nie pomagały kolejne przerwy, o które prosił Bogdan Serwiński. Jego podopieczne prezentowały się słabo, przez co w końcówce seta przegrywały już 20:11. W tym momencie losy pojedynku zaczęły się odwracać, a spora w tym zasługa Ewy Cabajewskiej, która kilka chwil wcześniej zastąpiła Evelinę Tsvetanovą. "Stalówki" zupełnie stanęły i straciły pięć "oczek" w jednym ustawieniu, jednak szybko zdołały ustabilizować poziom gry i doprowadzić do rezultatu 23:16. Mimo wysokiej przewagi swoich ulubienic, zgromadzeni w hali kibice musieli przełknąć gorzką pigułkę. Muszynianka zaczęła znakomicie blokować i bronić, w skutek czego udało jej się odrobić pokaźne straty (23:23). Rozpędzone "mineralne" nie spoczywały na laurach i po okresie gry na przewagi zwyciężyły 28:26.

Przebieg kolejnego seta przypominał wydarzenia z partii poprzedniej z dwoma zasadniczymi różnicami. Bielszczanki budowały swoją przewagę już od pierwszych akcji (8:3), a a przy stanie 23:16 nie popełniły wcześniejszych błędów. "Mineralne" do końca odsłony zdobyły zalewie jedno "oczko", a kropkę nad "i" efektownym atakiem ze środka postawiła Edyta Kucharska.

Po zmianie stron aż do stanu 12:12 toczyła się zacięta walka na granicy remisu. Kłopoty Muszynianki zaczęły się w momencie, gdy Rybaczewska i Dominika Sieradzan zostały powstrzymane blokiem przez Annę Podolec oraz Jolantę Studzienną (13:12, 14:12). Po chwili przewaga bielszczanek wzrosła do czterech punktów (16:12), lecz po przerwie technicznej przyjezdne zniwelowały straty (16:15), a później nawet wyszły na prowadzenie 18:17. W tym momencie trener Wiktor Krebok w miejsce Joanny Staniuchy desygnował do gry Rositsę Yanevą, która odwdzięczyła mu się udanym atakiem (18:18) i punktem bezpośrednio z zagrywki (19:18). Dobra gra bielszczanek (zwłaszcza blokiem) sprawiła, że w końcówce partii "mineralne" zdołały zdobyć zaledwie dwa "oczka". Po bloku Edyty Kucharskiej na Rybaczewskiej gospodynie zwyciężyły 25:20 i mogły się cieszyć z prowadzenia w meczu 2:1.

Czwartą odsłonę BKS rozpoczął od prowadzenia 4:1, Muszynianka jednak nie zamierzała się poddawać i doprowadziła do remisu 5:5 (głównie za sprawą Natalii Bamber). W dalszej fazie seta toczyła się walka punkt za punkt. Przy stanie 11:12 gospodyniom przydarzyła się seria błędów (11:16), która zaważyła o końcowym rezultacie seta. Zmiany dokonane przez trenera Kreboka nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. W szeregach bielszczanek całkowicie zawiódł odbiór, pośrednio dlatego w końcówce trzy ataki Aluprofu wylądowały na aucie. Muszynianka wykorzystała swoją szansę i doprowadziła do tie-breaka (16:25).

W piątej partii mistrzynie Polski poszły za ciosem, a zadanie znacznie ułatwił im niski procent przyjęcia w szeregach rywalek. Już przy zmianie stron prowadzenie Muszynianki wynosiło 8:4 po skutecznym bloku Doroty Pykosz i Tsvetanowej na Staniusze. Gdy Podolec uderzyla w aut, a kolejne dwa ataki bielszczanek zatrzymały się na rękach przeciwniczek wszystko stało się jasne. Prowadząc 11:4 podopieczne Bogdana Serwińskiego mogły sobie pozwolić nawet na kilka błędów. Ostatecznie zwyciężyły 15:8, a w całym meczu 3:2.

BKS nie zrewanżował się rywalkom za porażkę z pierwszej rundy, głównie poprzez gorszy odbiór – 40,40 % przyjęcia dokładnego przy 56,67 % po stronie Muszynianki. Skuteczność ataku po obu stronach siatki była zbliżona i wynosiła kolejno: 39,73 % i 40,28 %.

Najlepszą zawodniczką w szeregach mistrzyń Polski była Natalia Bamber (atak: 48,39 %, przyjęcie: 60 %, 5 bloków). Niewiele ustępowała jej Dominika Sieradzan, dobry występ odnotowała także Ingrid Siscovich. Wśród gospodyń dominowała Anna Podolec (atak: 58,97 %, przyjęcie: 50 %, blok: 4). Dobrze, szczególnie w bloku, zaprezentowała się także Edyta Kucharska.

BKS Aluprof Bielsko - Biała - Muszynianka Fakro Muszyna 2:3

(26:28, 25:17, 25:20, 16:25, 8:15)

Składy zespołów:

BKS: Smak, Studzienna, Kucharska, Staniucha-Szczurek, Jaszewska, Podolec, Maj (libero) oraz Yaneva, Sadurek

Muszynianka: Tsvetanova, Pykosz, Bamber, Rybaczewska, Siscovich, Sieradzan, Banecka (libero) oraz Cabajewska, Soja, Szydełko

DZIENNIK ZACHODNI O MECZU:

Ten pierwszy set o wszystkim zadecydował. Wiem, że były następne, ale jak się przegrywa w ten sposób, ciężko myśleć o zwycięstwie - stwierdziła Monika Smak, rozgrywająca BKS Aluprof. W hicie 14. kolejki bielszczanki bardzo chciały się zrewanżować mistrzyniom Polski za porażkę w pierwszej rundzie. I początek meczu w ich wykonaniu był wspaniały. Półtora tysiąca fanów oklaskiwało koncertową i skuteczną grę BKS, który deklasował Muszyniankę uzyskując przewagę 20:11. Wtedy stało się coś niezrozumiałego - gospodynie zaczęły seriami tracić punkty, a Muszynianka dostała skrzydeł. I choć BKS prowadził już 23:16, przegrał tego seta 26:28!

- Jeśli w takiej sytuacji nie umie się wygrać, nie można myśleć o zwycięstwie we meczu. Grałyśmy "falami". Same zawaliłyśmy ten mecz - wyznała Katarzyna Jaszewska, kapitan BKS. Jeszcze w drugim secie bielszczanki otrząsnęły się kopiując przebieg pierwszej partii z tą różnicą, że nie pozwoliły sobie wydrzeć wysokiej przewagi. Gdy wygrały i trzeciego seta wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Ale nie poszło. Dobre akcje w wykonaniu Edyty Kucharskiej i Anny Podolec nie wystarczyły. Muszynianka bezlitośnie wykorzystała kiepskie przyjęcie BKS.

- Mam problem, bo mam dwie libero. Nikt nie wymyślił wskaźników, które określałyby formę zawodniczek. Dziś postawiłem na tą gorszą - skwitował Wiktor Krebok oceniając postawę Pauliny Maj. Bielszczanki wyraźnie przegrały czwartą partię i tie-breaka kończąc tym samym serię sześciu wygranych meczów z rzędu. A siatkarki z Muszyny, które jeszcze przed potyczką nie ukrywały, że lubią grać z bielskim zespołem, potwierdziły że mają patent na BKS.

- Nie wiem, z czego to wynika. Rok temu dobrze nam się grało z BKS w play off. Teraz jest podobnie. Może scenariusz się powtórzy? - zastanawiała się Dominika Sieradzan. W środę BKS Aluprof zmierzy się w Bielsku w zaległym meczu z Naftą Piła.

Centrostal Bydgoszcz - Nafta Piła 1:3
(23:25, 25:23, 22:25, 22:25)

W 14. kolejce Ligi Siatkówki Kobiet Centrostalu/Focus Park Bydgoszcz uległ Nafcie Piła 1:3. Pilanki zmieniły na 2. pozycji w tabeli pokonane przez siebie siatkarki z Bydgoszczy.

Przed meczem była świetna atmosfera. Mecze z pilankami na Kujawach traktowane są przez kibiców niczym derby. Po wygranej na wyjeździe z Muszynianka Muszyna każdy w Bydgoszczy wierzył jak nigdy w swoją drużynę. Boisko jednak zweryfikowało ambitne cele. Po meczu powody do radości mieli jedynie pilanie.

Nie udał się rewanż podopiecznym Piotra Makowskiego za porażkę w poprzedniej rundzie. Jego zespół uległ mimo wszystko dość niespodziewanie ekipie prowadzonej przez Jerzego Matlaka. Jednak wyższość "Nafciarek" była niepodważalna.

Pierwszy set rozpoczął się od mocnego uderzenia gości. Dopiero w drugiej części partii bydgoszczanki zdołały trochę zniwelować przewagę pilanek (16:14). Gdy wydawało się że wynik seta jest już przesądzony 21:15, serią 5 punktów z rzędu popisały się bydgoszczanki. Jednak to było wszystko na co było je stać w tej odsłonie pojedynku. Pilanki kapitalnie grały przede wszystkim w bloku zaś w „teamie” z grodu nad Brdą szwankowało przyjęcie co przeszkadzało w dobrym rozgrywaniu Agnieszce Śrutowskiej. Pierwszy set padł ostatecznie łupem pilanek 25:23.

W drugiej partii od początku dominowały podopieczne Piotra Makowskiego. Już na wstępie wypracowały sobie przewagę i konsekwentnie próbowały ją utrzymywać. Schody zaczęły się w samej końcówce gdy Nafta zdołały wyrównać (23:23). Ostatnie dwie akcje dobrze rozegrały gospodynie i wygrały partię 25:23. Styl zwycięstwa nadal był daleki od oczekiwań. Kapitalnie w bloku i w przyjęciu grały siatkarki z Wielkopolski. Gra Centrostalu była szarpana nie było widać wśród zawodniczek ambicji jaką można było zauważyć chociażby w Muszynie.

Trzeci set rozpoczął się od długiej wyrównanej walki. Na tablicy często widniał remis. Dobrymi atakami z dwóch stron siatki popisywały się między innymi legendy obu drużyn Ewa Kowalkowska i Agnieszka Kosmatka. Na wyróżnienie kibiców Nafty zapracowała sobie także Anita Chojnacka. Końcówka znów należała jednak do pilanek, które odskoczyły na 4 „oczka” (24:20). Kolejny zryw gospodyń nie przyniósł sukcesu i to Piła cieszyła się z kolejnego wygranego seta.

Ostatnia jak się okazało partia meczu rozpoczęła się od mocnego uderzenia Nafty, która na drugą przerwę techniczną schodziły z prowadzeniem 16:11. Po przerwie z większą wolą walki na parkiet wyszły "Pałacanki". Zniwelowały one stratę do jednego oczka. Przy stanie 23:22 na korzyść zespołu z Wielkopolski kolejne dwa punkty padły łupem podopiecznych Matlaka i hala wręcz zamarła. Słychać było tylko grupę kibiców czterokrotnych Mistrzyń Polski. Centrostal przegrał mecz 1:3.

Nafta podniosła się po dotkliwej przegranej na własnym parkiecie z Winiarami Kalisz. Teraz na to samo czekają kibice z Bydgoszczy. Zadanie to będzie tym trudniejsze, że kolejny mecz Pałacu to wyjazd do lidera LSK. Dzięki odniesionemu zwycięstwu Nafta powróciła na drugie miejsce w tabeli.

Centrostal Bydgoszcz - Nafta Piła 1:3
(23:25, 25:23, 22:25, 22:25)

Składy:

Centrostal: Kowalkowska, Liniarska, Ciaszkiewicz, Śrutowska, Kuligowska, Goczewa, Leśniewicz (libero) oraz Ściurka, Szajek, Naczk.

Nafta: Bednarek, Skorupa, Starzyńska, Strządała, Teixeira, Kosmatka, Kuehn (libero) oraz Chojnacka, Wysocka


Winiary Kalisz - Energa Gedania Gdańsk 3:1
(25:15, 31:33, 25:14, 25:15)

30 grudnia Energa Gedania wygrała sensacyjnie na swoim parkiecie 3:2 z Winiarami w pierwszym meczu tych drużyn w sezonie 2006/07. Rewanż w Kaliszu gospodynie wygrały 3:1.

Początek pierwszego seta to wyrównana gra obu drużyn. Po stronie kaliszanek dobrze spisywały się Anna Barańska i Anna Woźniakowska, natomiast w zespole gości dawały znać o sobie Dominika Kuczyńska i Marta Szczygielska. Przy stanie (5:3) dla Winiar w aut atakuje Kuczyńska, kolejna akcja to as serwisowy Anny Barańskiej, która swoją zagrywką bardzo utrudniła przyjęcie rywalkom. Pierwsza przerwa techniczna przy prowadzeniu podopiecznych Igora Prielożnego (8:5). Tak wysoka przewaga utrzymała się do stanu (11:7), po czym kilka kolejnych akcji należało do gdańszczanek. W drużynie Energii brylowała Małgorzata Niemczyk. Blok w wykonaniu Dominiki Kuczyńskiej zmniejszył straty do jednego oczka. Dalsza część seta należała jednak wyłącznie do kaliszanek. Bardzo silne ataki z lewego skrzydła Ani Barańskiej oraz z prawego Terezy Matuszkovej pozwoliły na zdobycie serii punktów. Skuteczny blok Magdaleny Godos dał 16 punkt Winiarom i drugą przerwę techniczną (16:10). Po przerwie bardzo silnie i precyzyjnie zaatakowała Barańska i po tej akcji poszła na serwy. Przy stanie meczu 18:11 i 19:11 posłała dwa asy serwisowe, które dobiły zawodniczki przyjezdne. Losy seta były już przesądzone. W dalszej części tej partii świetnie dysponowane były Anna Woźniakowska oraz środkowe Milada Spalova i Eleonora Dziękiewicz. Set zakończyła ta ostania atakiem z obejścia (25:15).

Druga odsłona tego spotkania miała inny przebieg. Szybko zdobyte prowadzenie Winiar przez Terezę Matuszkovą (as serwisowy) i Annę Barańska (5:1), zostało równie szybko stracone. Podopieczne Leszka Milewskiego odrobiły straty i doprowadziły do remisu (7:7). Następnie asem serwisowym przypomniała o sobie Małgorzata Niemczyk i to Energa schodziła z jednopunktowym prowadzeniem na pierwszą przerwę techniczną. Set był bardzo wyrównany, dobre akcje można było oglądać w wykonaniu Anny Barańskiej oraz Terezy Matuszkovej z Winiar, a także Aleksandry Kruk i Bereniki Tomsi z Gdańska. Błąd rozegrania Ewy Ślusarz pozwolił na zdobycie dwóch oczek przewagi gospodyniom. Gdy Anna Barańska zaatakowała w antenkę to na tablicy wyników było (18:18). Walka była zacięta i toczyła się o każdą piłkę, punkt za punkt. Każdą piłkę kończyła kapitan kaliskiego zespołu Anna Barańska, a gdy asa serwisowego zagrała Milada Spalova i Winiary miały piłkę setową (24:22) wydawało się, że jest już po secie. Jednak gdańszczanki nie poddały się łatwo. Dobra postawa Niemczyk i Tomsi pozwoliły na grę na przewagi. Swoim sprytem siatkarskim popisywały się Barańska, Spalova oraz Woźniakowska. Niestety to było za mało na dobrze skoncentrowane i wierzące w zwycięstwo w tym secie zawodniczki przyjezdne. Partię wygrały siatkarki z Gdańska, po autowym ataku Anny Woźniakowskiej (31:33).

Set numer trzy miał podobny przebieg do pierwszego. Dobrze grająca blokiem i w ataku Dominika Kuczyńska to zbyt mało na przeciwnika. Winiary zaczęły lepiej grać blokiem niż w poprzednim secie, a główne role grały Eleonora Dziękiewicz i Magdalena Godos. Przed pierwszą przerwą techniczną kolejnego asa zaserwowała Barańska. Skutecznie grający zespół z Kalisza budował przewagę po akcjach Milady Spalovej i Eleonory Dziękiewicz. W tej partii podobnie jak w pierwszej w drużynie z Grodu nad Prosną nie było słabego punktu. Bardzo dobre przyjęcie pozwalało na precyzyjne dogranie do atakujących Terezy Matuszkovej, Anny Barańskiej, Anny Woźniakowskiej, a także Milady Spalovej i Eleonory Dziękiewicz. Na dodatek goście dawały prezenty gospodyniom, popełniając niewymuszone błędy. Efektowny atak Ani Woźniakowskiej i błąd Moniki Gorszynieckiej zakończyły partię (25:14).

Kolejna partia tego spotkania to wysokie prowadzenie gospodyń od początku do końca. Dobrze dysponowane kaliszanki były nie do zatrzymania dla podopiecznych trenera Milewskiego. Każdą piłkę kończyła zarówno Ania Woźniakowska jak i Tereza Matuszkova. Po autowym serwisie Małgorzaty Niemczyk Winiary prowadziły (8:4). Następnie w swoim stylu atakowała Matuszkova, wspomagała ją Eleonora Dziękiewicz. Siatkarki z Gdańska próbowały nawiązać walkę ale osamotnione Berenika Tomsia i Małgorzata Niemczyk to zbyt mało na tak grające gospodynie. Ania Barańska efektownie atakowała jak i serwowała w dzisiejszym meczu, a odzwierciedla to kolejny as serwisowy, który daje 5 oczko przewagi (16:11). Po przerwie technicznej Anna Barańska postanowiła dobić rywalki posyłając im już szóstego asa serwisowego w tym meczu, a drugiego z kolei. Perfekcyjnie spisujący się blok i precyzyjna gra podopiecznych Igora Prielożnego to klucz do zasłużonego zwycięstwa w tym meczu. Ostatnia akcja to bardzo mocne zbicie Terezy Matuszkovej z lewego skrzydła. Set zakończył się wynikiem (25:15), a mecz (3:1).

Winiary Kalisz - Energa Gedania Gdańsk 3:1
(25:15, 31:33, 25:14, 25:15)

Składy:

Winiary Kalisz: Barańska, Dziękiewicz, Woźniakowska, Spalova, Matuszkova, Godos, Sawicka (libero) oraz Owczynnikowa, Żebrowska.

Energa Gedania Gdańsk: Kuczyńska, Szczygielska, Gorszyniecka, Ślusarz, Tomsia, Niemczyk, Siwka (libero) oraz Gorszyniecka, Nuszel, Kruk.


Pronar Zeto Astwa AZS Białystok - KPSK Stal Mielec 1:3
(20:25, 25:17, 23:25, 23:25)

W Białymstoku grały dziś drużyny walczące o utrzymanie w LSK. Miejscowi kibice liczyli na zwycięstwo ze Stalą Mielec. Jednak to siatkarki gości po czterosetowym spotkaniu dopisały na swoje konto 3 punkty.

Przed meczem mielczanki zapowiadały chęć rewanżu za porażkę z AZS-em we własnej hali w pierwszej rundzie rozgrywek. W Białymstoku nikt natomiast nie wyobrażał sobie innego wyniku niż zwycięstwo za trzy punkty. Obie drużyny zdawały sobie sprawę, że sobotnia konfrontacja będzie miała kluczowe znaczenie dla układu dolnej części tabeli.

Początek pierwszej partii pokazał, że to mielczanki wyszły na parkiet bardziej skoncentrowane. Stal szybko objęła prowadzenie 6:2, na co prośbą o przerwę zareagował szkoleniowiec AZS Marian Kardas. Po powrocie na parkiet białostoczanki wyglądały już na bardziej opanowane. Najpierw punkt gospodyniom podarowała autowym atakiem Marta Łukaszewska, po chwili asem serwisowym popisała się Elena Hendzel, do stanu 5:6 doprowadziła skutecznym blokiem Dominika Koczorowska. Gra się na chwilę wyrównała, ale niedługo potem sygnał do zrywu dały mielczankom skutecznym blokiem Ewelina Dązbłaż i Karolina Olczyk. Od tego momentu (7:9) białostoczanki przestały grać w każdym niemal elemencie. Błędy w przyjęciu "Akademiczek" oraz dobra gra blokiem i w obronie "Stalówek" dały błyskawicznie efekt w postaci kilkupunktowego prowadzenia siatkarek z Mielca. Na drugą przerwę techniczną zespoły schodziły przy stanie 16:9 dla gości. Po powrocie na parkiet niewiele się zmieniło. Kolejny autowy atak Sylwii Pyci, blok Stali i as serwisowy Karoliny Olczyk doprowadziły do stanu 21:10 i mielczanki mogły się już rozluźnić. Rozluźniły się trochę za bardzo, bo białostoczanki zaczęły mozolnie odrabiać stratę. Po trzecim punkcie z rzędu zdobytym przez AZS, kiedy to kiwką z drugiej linii popisała się Joanna Szeszko, o czas poprosił trener Stali Jacek Wiśniewski. Mimo, że po przerwie nadal gospodynie zdobywały punkty, to na pogoń było już za późno. Jeszcze przy zagrywce Elżbiety Skowrońskiej udało się Pronarowi zdobyć kilka punktów, ale ostatecznie seta wygrały mielczanki 25:20.

Drugą partię od mocnego uderzenia zaczęły gospodynie, w szeregach których od początku seta pojawiła się Katarzyna Kalinowska, która zmieniła słabo spisującą się Sylwię Pycię. Mielczanki grały nerwowo, a po stronie AZS na środku siatki dobrze spisywała się Koczorowska. Po kolejnym udanym ataku tej zawodniczki sygnał obwieścił pierwszą przerwę techniczną przy stanie 8:5 dla AZS. Po powrocie siatkarek na boisko, kibice mogli obserwować niemal kopię seta pierwszego, z tym że tym razem na prowadzeniu były białostoczanki. Nie do zatrzymania w ataku były Skowrońska i Kalinowska, która na środku siatki kończyła niemal każdą piłkę, a było ich wyjątkowo dużo, bo właśnie głównie środkiem starały się atakować gospodynie. Mielczanki próbowały odrobić straty, ale akcje Zoriany Pylypiuk i Marty Łukaszewskiej to było za mało żeby dojść białostoczanki. Główną rolę w końcówce seta odegrała Skowrońska, która skończyła cztery ataki, a ostateczny cios mielczankom zadała Koczorowska, kończąc partię zbiciem ze środka. Wynik końcowy odsłony brzmiał 25:17 dla AZS, a stan meczu wyrównał się na 1:1.


Trzecią partię ponownie lepiej zaczęły białostoczanki. Dobrze pokazały się w tej części środkowe AZS. Szybko jednak do głosu doszły mielczanki, u których znów dobrze zaczął funkcjonować blok. Dwie udane "czapy" najpierw Małgorzaty Skorupy, a później Łukaszewskiej oraz błędy gospodyń, pozwoliły na odskoczenie "Stalówkom". Mimo, że po przerwie technicznej gra się nieco wyrównała, to cały czas niewielką przewagę utrzymywały mielczanki, dobrze w ekipie gości spisywała się Marta Łukaszewska, po drugiej stronie siatki zaś walczyć próbowała Kalinowska. Przy stanie 16:13 dla Stali kiwkę w aut posłała Koczorowska, by po chwili wędrować już na ławkę rezerwowych. Na parkiet powróciła Pycia i już w pierwszej akcji zaznaczyła swoją obecność udanym atakiem ze środka. Mielczanki nie dały się jednak dogonić. Wszelkie próby odrabiania strat przez AZS szybko znajdowały kontrę. Dobrze blokiem grała Dązbłaż, a ataki kończyła Pylypiuk. W końcówce jeszcze wydawało się, że gospodynie mają szansę na dogonienie rywalek. na 20:22 udanie zaatakowała Karolina Kosek, a chwilę później punkt z zagrywki zdobyła Kalinowska. "Akademiczki" miały nawet w górze piłkę na remis, ale szczelny blok Stali zatrzymał atak gospodyń i dwupunktowa przewaga mielczanek utrzymała się już do końca seta, którego udanym atakiem skończyła Łukaszewska.

Kiedy miejscowi kibice z niedowierzaniem przecierali oczy, weryfikując plany zdobycia punktów z trzech na dwa, siatkarki rozpoczęły czwartą partię. Set rozpoczął się po myśli gospodyń, ale przewaga białostoczanek utrzymała się tylko do przerwy technicznej. Później Stal osiągnęła niewielką przewagę, a siatkarki AZS marnowały swoje szanse na poprawienie wyniku. Najpierw przy stanie 14:14 zablokowana została Pycia, a następnie po dwóch błędach mielczanek, równie szybko punkty oddały miejscowe. Przy stanie 17:17 zagrywkę w aut posłała Pycia, a w następnej akcji po długiej wymianie piłkę bez bloku atakiem popisała się rozgrywająca Stali Karolina Olczyk. Następne trzy akcje należały jednak do białostoczanek. Trener Jacek Wiśniewski próbował zmienić grę swoich podopiecznych biorąc czas po autowym ataku Agaty Wilk oraz dokonując zmiany po błędzie czterech odbić. Przy stanie 22:20 wydawało się, że "Akademiczki" są na fali i doprowadzą do piątej partii, ale po udanym ataku Pylypiuk i autowym zagraniu Hendzel, mielczanki doprowadziły do remisu. Jeszcze udało się gospodyniom zdobyć punkt po ataku ze środka Kalinowskiej, ale jak się okazało była to ostatnia udana akcja białostoczanek. W kolejnej wymianie piłka po bloku AZS wyszła w aut, a następnie skutecznymi atakami Łukaszewskiej i Pylypiuk Stal rozstrzygnęła mecz na swoją korzyść.

Pronar Zeto Astwa AZS Białystok - KPSK Stal Mielec 1:3
(20:25, 25:17, 23:25, 23:25)

Składy drużyn:

Pronar Zeto Astwa AZS Białystok: Hendzel, Kosek, Szeszko, Koczorowska, Pycia, Palczewska, Saad (libero) oraz Skowrońska, Pluta, Kalinowska, Baran

KPSK Stal Mielec:Waligóra, Olczyk, Łukaszewska, Dązbłaż, Wilk A., Skorupa, Ząbek (libero) oraz Pylypiuk, Turbak, Wilk D.



Dialog Gwardia Wrocław – IDMSA Swarzędz Meble AWF Poznań 1:3 (26:24, 23:25, 23:25,20:25)

Obserwując spotkanie pomiędzy zespołem Dialogu Gwardii Wrocław i AWF Poznań czuło się w powietrzu ogromną stawkę tej konfrontacji. Dla wrocławianek przegrana oznaczała prawie na pewno konieczność walki o ligowy byt w barażach, dla poznanianek niekorzystny rezultat oznaczał utrzymanie ostatniego miejsca w tabeli ligowej i coraz mniejsze szanse na zdobycie punktów w dalszych spotkaniach. W dzisiejszym spotkaniu mimo wyrównanej walki, to zawodniczki z Wielkopolski miały więcej argumentów i zasłużenie zwyciężyły na trudnym parkiecie we Wrocławiu 3:1.

Dialog Gwardia Wrocław – IDMSA Swarzędz Meble AWF Poznań 1:3 (26:24, 23:25, 23:25,20:25)

Gwardia: Daniela Rojkova, Joanna Koprowska, Anna Wiśniewska, Wioletta Szkudlarek, Katarzyna Mroczkowska, Paulina Gomułka, Aleksandra Krzos (libero) oraz Bogumiła Barańska, Marta Haładyn, Agnieszka Jagiełło.

AWF Poznań: Joanna Frąckowiak, Yana Hramyka, Irina Archangielska, Karolina Wiśniewska, Yulia Shelukhina, Małgorzata Cieśla, Katarzyna Styskal (libero) oraz Katarzyna Wellna, Marta Czerwińska.

Wrocławianki niesione dopingiem publiczności i niezwykle skoncentrowane rozpoczęły to spotkanie od mocnego uderzenia. Swoją zagrywką popłoch w szeregach Poznania siała Wioletta Szkudlarek, a widać było, że serwisem celowana jest przede wszystkim Yana Hramyka. Podopieczne trenera Błaszczyka swoje punkty zdobywały głównie z kontrataków, a brylowały tutaj Katarzyna Mroczkowska, Paulina Gomułka oraz po przeciwnej stronie w obronie (!) Małgorzata Cieśla - 7:2. Przewaga ta wkrótce zaczęła topnieć na skutek niezwykle kąśliwej zagrywki Karoliny Wiśniewskiej, która znacznie utrudniła wyprowadzenie ataku wrocławiankom – 12:8. Czas wzięty przez trenera Błaszczyka pozwolił wprawdzie na utrzymanie przewagi, ale wkrótce atak autowy Mroczkowskiej oraz Gomułki i as w ostatni metr parkietu Hramyki zmniejszył przewagę wrocławianek do 2 punktów – 14:12. Na boisku pojawiła się na jedną akcję w przyjęciu Bogumiła Barańska, ale kolejny atak w taśmę Joanny Koprowskiej oraz nieprecyzyjne rozegranie Anny Wiśniewskiej doprowadziły do remisu w pierwszym secie – 15:15. Walka punkt za punkt utrzymywała się do stanu 22:22, ale mimo zaciętości spotkania oba zespoły darowały sobie w tym czasie punkty głównie przez własne błędy. Przy stanie 24:24 atakiem „z drugiego piętra” popisała się Mroczkowska, a w kolejnym kontrataku po prostej skutecznie zakończyła seta Koprowska.

W drugiej partii na parkiecie zamiast Joanny Frąckowiak trener desygnował Martę Czerwińską. Okazało się to słusznym posunięciem, bowiem ta zawodniczka niezwykle aktywnie wspierała koleżanki w strefie ataku. Po pierwszej przerwie technicznej przy stanie 8:5 dla Gwardii, po raz kolejny w polu zagrywki stanęła Karolina Wiśniewska, która konsekwentnie próbowała wyeliminować z ataku Katarzynę Mroczkowską, celując ją swoją trudną zagrywką. Potężny kontratak dobrze spisującej się Małgorzaty Cieśli oraz dwa skuteczne ataki z obiegnięcia Julii Shelukhiny pozwoliły objąć poznaniakom prowadzenie 10:9. Rozpoczęła się prawdziwa walka w ataku – po stronie Poznania niezwykle skuteczna była wspomniana już Czerwińska, po stronie wrocławskiej kilkom potężnymi atakami popisała się Daniela Rojkova. Remis utrzymywał się do stanu 16:16, ale chwilę potem zawodniczkom z Dolnego Śląska zdarzył się pierwszy przestój, który kosztował je utratę kilku punktów – 16:18. Kiedy popełniły one jeszcze kilka błędów w ataku wydawało się, że koniec tej partii jest już blisko – 19:23. Zbytnio rozluźnione poznanianki popełniły jeszcze dwa banalne błędy w ataku (aut i atak w siatkę Czerwińskiej), ale w ostatniej akcji skutecznie zablokowały na środku Katarzynę Mroczkowską, która niewiele mogła zrobić z bardzo czytelnego rozegrania.
Trzecia partia okazałą się właściwie kopią partii poprzedniej, bowiem mimo wypracowanej na początku przewagi punktowej, wrocławianki znowu przysnęły i na pierwszą przerwę techniczną schodziły z przewagą 8:7. Po drugiej przerwie technicznej uwidoczniła się przewaga poznanianek, które dysponowały przede wszystkim bardziej urozmaiconym atakiem. Po stronie podopiecznych trenera Błaszczyka bardzo dotkliwy okazał się brak w ataku liderki zespołu Bogusi Barańskiej, która pojawiała się tylko epizodycznie w linii przyjęcia. Przy stanie 16:19 poznanianki po raz kolejny postanowiły podarować przeciwniczkom kilka punktów, ale poza Joanną Koprowską reszta zawodniczek nie brała udziału w ataku. Stan 23:23 sugerował powtórkę z rozrywki i faktycznie kilkanaście sekund później Marta Haładyn podjęła decyzję, aby piłkę setową skierować do Katarzyny Mroczkowskiej. Było to po raz kolejny na tyle czytelne, że Yulia Shelukhina nie miała problemu z ustawieniem szczelnego bloku i powstrzymaniem środkowej wrocławskiego zespołu.

Nie takiego przebiegu spotkania oczekiwały wrocławianki i początek kolejnego seta wskazywał na to, że przegrane końcówki jeszcze „siedzą w ich głowach”. Totalna niemoc po stronie Dialogu Gwardii sprawiła, że na pierwszą przerwę techniczną wrocławianki schodziły przy wyniku 0:8. Zanosiło się na szybkiego seta, ale niezwykle hojne poznanianki postanowiły zwolnić trochę obroty i tym razem to one stanęły. Gwardia doprowadziła nawet do stanu 15:17, ale mając piłkę w górze nie skończyła ataku i straciła najwyraźniej nadzieję na wygranie tego seta. Szansę zwycięstwa zwietrzyły poznanianki i to one skutecznymi atakami wyszły na zdecydowane prowadzenie 16:21. Nie mogły już zmarnować takiej okazji i kiedy w ostatniej akcji piłka po ataku Mroczkowskiej spadła na parkiet Gwardii, rozległy się okrzyki poznanianek. Wrocławianki ze spuszczonymi głowami opuszczały parkiet. Miało być inaczej.
Mecz nie stał na wysokim poziomie, ale jak powiedział na konferencji prasowej trener gości Wojciech Lalek: -W takich spotkaniach presja jest tak wielka, że tutaj gra się o wynik, a nie o finezję. Bardzo widoczny po stronie wrocławskiej był brak Bogumiły Barańskiej i Agnieszki Jagiełło, które nie mogły zagrać dzisiaj na 100%. Po stronie poznańskiej podobać się mogła gra Marty Czerwińskiej oraz Małgorzaty Cieśli. Dobre wrażenie pozostawiły po sobie także środkowe poznańskiego zespołu. Przed wrocławiankami spore wyzwanie, bowiem w kolejnych spotkaniach zmierzą się z ekipami zajmującymi w ligowej tabeli miejsca od 1-5. Poznanianki mają o wiele lepszy układ zbliżających się spotkań i nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.

źródło: www.siatka.org, sportowefakty.pl