Również liczba zatrudnionych w firmie osób nie będzie imponująca. Jednak, jak zapowiadają inwestorzy, możliwe, iż już niedługo rozpoczną się prace modernizacyjno-remontowe kolejnej z hal pofabrycznego kompleksu, w której w niedalekiej przyszłości mają powstawać tak zwane samoloty dyspozycyjne. Przypomnijmy: przed trzema laty upadające zakłady szybowcowe kupiła od syndyka masy upadłościowej, reprezentująca kapitał niemiecki, powołana w tym celu do życia spółka Allstar Leasing. Jej właściciel deklarował, iż w przyszłości chce produkować w Bielsku-Białej niewielki czteromiejscowy samolot dyspozycyjny Ruschmeyer. Mówiono wtedy, iż docelowo samolotów tych - wytwarzanych głównie na rynek amerykański - ma powstawać rocznie w Bielsku nawet kilkaset, co dałoby pracę blisko 600 osobom. Jednocześnie firma Allstar Leasing utworzyła spółki córki, które miały zająć się działalnością innego rodzaju. Firma Allstar PZL Glaider, jako bezpośredni spadkobierca zakładów szybowcowych, przejęła obowiązek serwisowania wyprodukowanych do tej pory w Bielsku szybowców. Dzięki temu płatowce mogą być obecnie użytkowane. Przystąpiła też - korzystając z usług podwykonawców - do produkcji niewielkiej partii nowych szybowców, przeznaczonych na rynek zachodnioeuropejski (pisaliśmy o tym przed kilkoma tygodniami). Druga ze spółek córek - firma Sigma Elektronic miała rozpocząć produkcję w Bielsku-Białej urządzeń elektronicznych. W tym celu w ubiegłym roku przystąpiono do modernizacji jednego z budynków na terenie zakładów szybowcowych przy ulicy Cieszyńskiej. Prace te są już na ukończeniu i lada dzień rozpocznie się montaż wyposażenia oraz aparatury w pustych jeszcze pomieszczeniach firmy. Już od września mają tam być wytwarzane podzespoły elektroniczne, wykorzystywane później między innymi w systemach dostępu i kontroli. Co prawda z samolotami i lotnictwem ten rodzaj produkcji się nie kojarzy, jednak urządzenia tego typu stosowane są między innymi w systemach ochrony i zabezpieczenia lotnisk. Andrzej Papiorek, pełnomocnik niemieckiego właściciela firmy nie ukrywa, iż prace przy modernizacji obiektu nieco się przeciągnęły. Przyczyna była prozaiczna. Okazało się bowiem, iż zakłady szybowcowe nie były do tej pory podłączone do kanalizacji i aby ich nowy właściciel mógł przystąpić do ich „wskrzeszania”, najpierw musiał doprowadzić - niemałym kosztem - do podłączenia zakładu do miejskiego systemu ściekowego. Poza tym przez kilka lat, gdy w praktyce nikt się obiektem nie interesował, teren zakładu porósł już w wielu miejscach sporej wielkości „lasem”. Teraz, aby wyciąć kilka drzew (przeważnie samosiejek i starych usychających topól) uniemożliwiających remont budynku i późniejszą jego eksploatację, właściciel był zmuszony uzyskać zgodę stosownych urzędów oraz uiścić wysokie opłaty. Wszystkie trudności udało się jednak przezwyciężyć - deklaruje Papiorek - i nic nie stoi już na przeszkodzie, aby we wrześniu można było rozpocząć produkcję podzespołów. Firma współpracować i kooperować będzie głównie z niemieckimi kontrahentami, z którymi już podpisała umowy na sprzedaż swoich wyrobów. Jednocześnie rozpoczął się nabór pracowników. Chętnych do pracy w firmie - twierdzi pełnomocnik - jest bardzo wielu. Stos podań na biurku pełnomocnika robi duże wrażenie. Na początek przyjętych ma być jednak tylko ośmiu pracowników (pierwszych dwóch już rozpoczęło w Niemczech szkolenie). Docelowo w ciągu roku liczba ta ma wzrosnąć do czterdziestu. Jednocześnie Andrzej Papiorek przyznał, iż przygotowywane są plany modernizacji kolejnej hali na terenie zakładów szybowcowych, w której mają być produkowane samoloty. Niewykluczone, iż jeszcze w tym roku rozpoczną się prace budowlane. Andrzej Papiorek nie potrafił jednak sprecyzować, kiedy ewentualnie produkcja samolotów może ruszyć. Wszystko bowiem zależy - jak wyjaśnił - od prowadzonych przez cały czas przez niemieckiego właściciela firmy rozmów z partnerami. Okazuje się bowiem, iż wydarzenia z 11 września 2001 sprawiły, że amerykańscy kontrahenci wykazują nieco mniejsze zainteresowanie produkcją samolotów dyspozycyjnych. Chęć uczestniczenia w tym przedsięwzięciu wyraziły tymczasem europejskie firmy (szwajcarskie i hiszpańskie). Licząc bowiem najprawdopodobniej na to, iż poszerzenie Unii o kolejne kraje - a tym samym znaczne powiększenie dotychczasowego obszaru Europy bez granic - sprawi, iż niewielkie samoloty dyspozycyjne wrócą na starym kontynencie do łask. Zwłaszcza iż infrastruktura drogowa nowych członków Unii budzi wiele do życzenia. Taka konfiguracja inwestorów oznaczałaby jednak, że na europejski rynek, znacznie mniej chłonny od amerykańskiego, produkowano by w Bielsku nie kilkaset, lecz najwyżej kilkadziesiąt (40 - 80) samolotów rocznie. **** Okazuje się, że trwający od kilku lat kryzys, jaki ogarnął światowy rynek producentów szybowców, dotknął nie tylko bielskiego wytwórcę. W ostatnich dniach upadłość ogłosiła bowiem niemiecka firma Roladen-Schneider, jeden z trzech najdłużej wytwarzających szybowce potentatów, którzy zdominowali w tej branży światowy rynek. Coraz bardziej prawdziwe wydają się więc opinie osób, które upadek bielskich zakładów szybowcowych tłumaczyły spadkiem koniunktury na produkowane przez nie płatowce, a nie spiskową teorią dziejów. Ogólny spadek sprzedaży szybowców odnotowano już w latach osiemdziesiątych, jednak proces ten nasilił się jeszcze bardziej w następnej dekadzie. Zamiast kilku tysięcy, jak jeszcze w latach siedemdziesiątych, obecnie na całym świecie sprzedaje się rocznie najwyżej kilkaset nowych płatowców. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Eksperci sądzą, iż z jednej strony wpływ na to zjawisko miał fakt, że w ostatnich latach znacznie spopularyzowały się wśród amatorów podniebnych lotów inne formy „taniego” latania, takie jak paralotniarstwo czy samoloty ultralekkie. Spowodowało to, że wiele osób odwróciło się od drogiego sportu szybowcowego. Z drugiej strony rozwój konstrukcji szybowcowych sprawił, iż zmalało zapotrzebowanie na nowe maszyny. Produkowane obecnie laminatowe płatowce są bowiem zacznie trwalsze od swoich poprzedników. Dlatego wolniej się zużywają i szybownicy nie muszą zbyt często wymieniać używanego przez siebie sprzętu.
źródło: Kronika Beskidzka