Żal mi przegranego meczu, bo on był... wygrany - mówi Ryszard Bortliczek, dyrektor BKS o spotkaniu siatkarek Aluprof Bielsko-Biała z CSKA Moskwa w 1/8 Pucharu Top Teams.
REKLAMA

We wtorek BKS po emocjonującej grze uległ Rosjankom we własnej hali 2:3 (25:14, 23:25, 25:20, 18:25, 13:15), choć był w stanie wygrać 3:1. Bielszczanki zmiotły rywalki w pierwszym secie i tylko w czwartym wyraźnie ustępowały CSKA. W tie-breaku odrobiły straty i prowadziły 13:12, by w ostateczności przegrać. W roli kata zespołu z Bielska-Białej wystąpiła była zawodniczka tego klubu, Luba Jagodina, która mocno podkreślała zdenerwowanie związane z występem przed dobrze bielską publicznością.

- Po pierwszym secie, który nie oddawał klasy CSKA, Rosjanki zaczęły grać dobrze. Ale to była drużyna w naszym zasięgu - uważa Bortliczek.

Trener Jacek Skrok po meczu przyznał, że czuł wściekłość. - Przed tą potyczką stawiano, że nie podejmiemy walki. A graliśmy równorzędny mecz z zespołem z Moskwy - przekonywał. Wczoraj w rozmowie z Bortliczkiem zwracał uwagę, że gra drużyny wygląda znacznie lepiej niż w meczu z Muszynianką. - W tej drużynie drzemie potencjał. Trener zapewnił, że zespół będzie grał lepiej. Pozostaje mi temu wierzyć - skwitował Bortliczek.

Rewanż za tydzień w Moskwie. BKS nadal ma szansę awansu - musi "tylko" wygrać na boisku CSKA. Warto jednak podkreślić, że to zespół, który w lidze rosyjskiej nie stracił nawet seta na własnym parkiecie. W przypadku zwycięstwa BKS, losy awansu rozstrzygnie dodatkowy set.

źródło: Dziennik Zachodni