Dziennik Zachodni: Jeszcze się sezon nie rozpoczął, a wy już zdobywacie trofea. Zdarzyło się panu kiedyś coś podobnego?

Jacek Skrok: Nie zdarzyło mi się. Zresztą, to była dopiero trzecia edycja Superpucharu Polski i niewielu trenerów miało okazję zdobyć takie trofeum.

Triumf w Superpucharze to dobry prognostyk przed ligą, nie sądzi pan?

Tak, tym bardziej, że dla nas to był ważny moment. Raz, że na tydzień przed rozpoczęciem ligi graliśmy z silnymi zespołami. Dwa, że przecież z Muszyną i Winiarami Kalisz ostatnio przegraliśmy mecze. I w tym momencie potrafiliśmy się odbudować, zagrać dobrze technicznie, taktycznie i z wielką ambicją. To naprawdę dobry znak.

Z Muszynianką graliście wiele razy - w sparingach, turniejach i Pucharze Polski. To wam pomogło odnieść tak gładkie zwycięstwo?

Wykazaliśmy się dużą konsekwencją. To prawda, z Muszynianką spotykaliśmy się wiele razy. Ale to myśmy potrafili lepiej wykorzystać ich słabe strony niż odwrotnie. Grając tyle razy z tym samym zespołem, lepiej się go poznaje.

W niedzielę w BKS Aluprof zagrały już kadrowiczki - Anna Podolec i Paulina Maj. Pobyt w reprezentacji chyba im nie zaszkodził?

Nie zaszkodził, choć problemy są. Ania ma kłopoty z lewym barkiem. Dlatego w Szamotułach zagrała tylko w meczu o Superpuchar. Oszczędzaliśmy ją, bo jest przemęczona i ma bolesne dolegliwości. Teraz musimy pilnować, by spokojnie wróciła do pełni sił. Z Pauliną jest lepiej, bo w kadrze spełniała inną rolę. Ale odnowa biologiczna w kadrze była słaba.

źródło: Dziennik Zachodni