Pasażerowie bielskich autobusów, którzy jeżdżą na gapę, są plagą. Dlatego Miejski Zakład Komunikacyjny wydał wojnę nieuczciwym klientom. Zamiast 13 kontrolerów zatrudnionych w MZK bilety będzie sprawdzać nawet 70 kanarów. Większość z nich pracuje w trzech firmach, które podpisały stosowne umowy z bielskim przewoźnikiem. MZK nie ponosi żadnych kosztów związanych z działaniem firm, które będą dostawać prowizje od każdego zapłaconego mandatu. Codziennie na trasy wyjeżdża 101 autobusów, łatwo więc policzyć, że przy stuprocentowej frekwencji kontrolerów spotkać się z nimi będzie niezwykle łatwo. Kanary nie odpuszczą także nocą. Od czasu częstych kontroli na kursach nocnych, ludzie zaczęli kupować bilety.
- Podpisaliśmy umowy wzorem innych miast. Coraz częściej robimy wykazy ilości sprzedanych biletów jednorazowych i miesięcznych. Wynika z nich, że wielu pasażerów jeździ na gapę. Pieniędzy ubywa - mówi Wiesław Niehrebecki, kierownik działu przewozów pasażerskich w MZK. - Jeśli każdy skasuje bilet, podwyżki w przyszłym roku nie będzie. Przepraszamy naszych uczciwych pasażerów, którzy będą się musieli liczyć z częstszymi kontrolami.
Jedną z firm, która podpisała umowę z MZK, jest Egzekutor. Jego kontrolerzy działają nie tylko w Bielsku, ale też w autobusach miejskich w Kętach i Żywcu, a także bielskich i suskich PKS-ach. Ryszard Lak, właściciel firmy stwierdził, że większa liczba kontrolerów w autobusach na pewno wpłynie na zwiększenie się sprzedaży biletów jednorazowych i miesięcznych.
- Z drugiej jednak strony, znajdą się ludzie, którzy biletów nie będą nadal kupowali. Jednych na to nie stać; inni chociaż mają pieniądze, ich nie kupują; są też tacy, którzy zapomną biletu miesięcznego, donoszą go nam i pokrywają opłatę manipulacyjną, która wynosi pięciokrotność najtańszego biletu normalnego - mówi Lak.
Tylko kontrolerzy Egzekutora wypisują dziennie sto mandatów. Nie oznacza to jednak, że do kasy wpływa 7 tys. złotych.
- Ludzie stali się nadwrażliwi. Coraz większe bezrobocie przekłada się na liczbę kupowanych biletów. Podróżuje sporo bezdomnych. Musimy ich wypraszać z autobusu, żeby nie drażnić pasażerów, którzy zapłacili za przejazd. I tak wsiadają później do innego - opowiada kontroler nr 2, zatrudniony w MZK. Dzisiaj minie 18 lat, od kiedy ściga nieuczciwych pasażerów.
/naszemiasto.pl/