Jechali z Pruszkowa do Wiednia. Dojechali tylko do Cieszyna. Na przejściu granicznym w Boguszowicach coś nie spodobało się celnikom, którzy postanowili przeszukać samochód. Jednak w fiacie doblo nic nie znaleźli. 32-latek i jego o sześć lat starszy kolega zostali poproszeni do rewizji osobistej. Gdy drugi z nich ściągnął koszulę, celnicy z wydziału operacyjnego osłupieli. - O kurczę - jęknął jeden z nich. Mężczyzna miał za paskiem spodni kilka zwitków 100-dolarówek spiętych gumkami. Po przeliczeniu gotówki okazało się, że było tego w sumie 56 tys. zielonych - o 47,2 tys. za dużo.
Mężczyźni wpadli wczoraj rano. Nie zgłosili nic do odprawy i być może to wzbudziło podejrzenia. - Poszliśmy na nosa. Po prostu - szczęście. Czasami nam sprzyja - wyznał nam jeden z celników operacyjnych, który z kolegą kilka godzin dokładnie liczył dolary. Ze względu na specyfikę pracy nie chciał ujawnić nazwiska.
Wobec 38-latka, u którego w spodniach znaleziono dolary, wszczęto postępowanie karne. Jak mówi Elżbieta Gowin, rzecznik Urzędu Celnego w Cieszynie, przemytnicy sprawnie wymyślili, że pieniądze wieźli do matki jednego z nich. Kombinacje nie dały zbyt wiele. Według prawa dewizowego, z Polski wolno wywieźć bez specjalnego zezwolenia tylko 5 tys. euro (około 18 tys. zł). Z ogólnej sumy 56 tys. dolarów celnicy zatrzymali więc 47,2 tys. - równowartość 197 tys. zł.
- To bardzo duża strata dla tych ludzi. Taaaka fura pieniędzy! - wzdycha Elżbieta Gowin. - Należy przypuszczać, że dolary pochodzą z nielegalnego źródła. Gdyby były z czystych interesów, mogłyby przecież iść za granicę za pośrednictwem banku.
Czy celnicy mogą liczyć na procent od znaleźnego? Raczej nie, chociaż w poprzednich latach takie wypadki się zdarzały. Gdy raz zatrzymali na granicy 80 kilogramów narkotyków, dostali na głowę prawie 100 tys. zł. - Kiedyś można było otrzymać nawet 40 proc. wartości przemytu. Teraz albo nagrody są symboliczne, albo nie dostajemy ich wcale. Wszystko przez ministra finansów - mówi anonimowo jeden z celników wydziału operacyjnego.
Największą sprawą dewizową ubiegłego roku było zajęcie przez celników z Cieszyna 37,6 tys. dolarów wartych 158 tys. zł. W sumie w 2002 roku Urząd Celny w Cieszynie oddał do budżetu państwa tytułem cła i podatków 2,5 mld zł. Jeden celnik wypracował w ciągu roku średnio 2,3 mln zł. Ponadto funkcjonariusze odprawili 47,4 mln osób, 494 tys. tirów, 66 tys. autobusów i 8,6 mln samochodów.
/naszemiasto.pl/