Z dniem 1 kwietnia skończył się zimowy okres ochronny dla osób, wobec których zapadły wyroki eksmisyjne. Oznacza to komplikacje zwłaszcza dla tych, którym sąd nie przyznał prawa do lokalu socjalnego - komornik zobowiązany jest w tych przypadkach do przeprowadzenia eksmisji na bruk. Informacje o tym, ile takich wyroków już w tym roku zapadło, dotrą do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w najbliższych dniach.
- Jest szansa, że liczba osób eksmitowanych na bruk zmniejszy się w porównaniu z latami ubiegłymi - mówi Mariola Bużek-Dziedzic, naczelnik Wydziału Pomocy Społecznej bielskiego Urzędu Miejskiego. - Parę miesięcy temu została znowelizowana ustawa o najmie lokali. Teraz, orzekając o eksmisji, sąd może wziąć pod uwagę dodatkowe czynniki natury społecznej. Z prawa do lokalu socjalnego mogą skorzystać członkowie rodzin, w których żyją kobiety ciężarne, osoby niepełnosprawne czy obłożnie chorzy.
W MOPS nie ma jeszcze zawiadomień komorniczych. Okres ochronny skończył się 1 kwietnia i cała procedura dopiero ruszyła. W ubiegłym roku przeprowadzono w Bielsku-Białej 99 eksmisji na bruk.
- Wiemy, że mimo pomocy oferowanej przez MOPS duża część osób eksmitowanych wybierze noclegi na dworcu. Liczymy, że komisja mieszkalnictwa, przygotowując tegoroczną listę mieszkań komunalnych, weźmie to pod uwagę - dodaje Bużek-Dziedzic.
Tymczasem komisja mieszkalnictwa, choćby chciała, nie ma zbyt dużej możliwości manewru. Na mieszkania komunalne czeka obecnie ponad 780 rodzin.
Nawet eksmitowani, którym sąd przyznał prawo do mieszkania socjalnego, mogą na razie spać spokojnie. Gmina ze swoich zasobów nie jest bowiem w stanie wygospodarować odpowiedniej ilości lokali. A dopóki miasto nie znajdzie takiej rodzinie dachu nad głową, może ona zajmować dotychczasowe mieszkanie.
- Sytuacja lokalowa w zasobach komunalnych miasta jest fatalna - mówi Grażyna Nalepa, kierująca komisją mieszkalnictwa. - Ponad 60 rodzin czeka na mieszkania socjalne. Przygotowując tegoroczną listę, będziemy patrzeć przychylniejszym okiem na najbiedniejsze rodziny, ale wszystkim potrzebom gmina i tak nie jest w stanie sprostać.
W najbliższych miesiącach zwolnią się prawdopodobnie mieszkania przejściowe dla osób, które wychodzą już z bezdomności, pracują i są w stanie się utrzymać. W Bielsku-Białej korzystają z nich 23 rodziny i wszystkie złożyły do ZGM podania o przydział lokalu komunalnego. Na ich miejsce przyjdzie część osób zajmujących lokale socjalne, które tym samym będzie można wykorzystać. To jednak nadal kropla w morzu potrzeb.
A statystyki są przerażające. Spośród 99 przeprowadzonych w ubiegłym roku eksmisji na bruk, 37 przypadków pomoc społeczna skierowała do Domu dla Bezdomnych lub noclegowni, ale skorzystały z tej formy pomocy jedynie trzy rodziny. Dziewięć poradziło sobie we własnym zakresie. Z członkami 53 rodzin nie udało się nawiązać kontaktu.
Bielskie spółdzielnie nie kwapią się do wyrzucania ludzi. Stefan Korzonkiewicz, prezes Spółdzielni Strzecha lokatorów zalegających ze spłatą czynszu dzieli na trzy grupy: biednych, rodziny patologiczne i cwaniaków. Wśród tych ostatnich są tacy, którzy zalegają spółdzielni na duże sumy, ale równocześnie korzystają z telefonów komórkowych i jeżdżą drogimi samochodami. W ubiegłym roku w blokach należących do spółdzielni przeprowadzono zaledwie jedną eksmisję, podczas gdy w poprzednich latach nawet kilkanaście. Mała liczba bierze się między innymi ze znowelizowanej ustawy o najmie lokali, która chroni m.in. kobiety w ciąży, bezrobotnych i obłożnie chorych.
Na bruk nie wyleciał żaden zadłużony lokator w Beskidzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej, a w Karpackiej Spółdzielni Mieszkaniowej komornik wyprowadził zaledwie kilka rodzin. Irena Kozik, prezes Karpackiej podkreśla, że eksmisja jest ostatecznością. Wcześniej lokatorzy mogą skorzystać z pomocy Funduszu Pomocy Rodzinie, zamienić mieszkanie na mniejsze, zwrócić się po pomoc do MOPS. Wiele osób wykorzystuje otwartość spółdzielni. Bywają lokatorzy, którzy spłacają zadłużenie już po wyroku eksmisyjnym, a więc w ostatniej chwili.
/naszemiasto.pl/