Fiat fałszował dokumenty celne samochodów sprowadzanych do Polski z Włoch - uważa śląska policja celna. Ponadto zarzuca firmie wielomilionowe oszustwa celno-skarbowe.
Regionalny Inspektorat Celny (RIC) sprawdzał dokumenty celne przywiezionych z Włoch do Polski w latach 1998-2000 fiatów punto, marea, brava i niektórych modeli alfa romeo. Losowo wybrano 200 faktur. Eksperci z laboratorium kryminalistycznego zakwestionowali autentyczność wszystkich.
- W bardzo prymitywny sposób zmieniono na nich rok produkcji np. z 1999 na 2000. Prawdopodobnie zamazywano prawdziwą datę, kserowano fakturę, a potem wpisano nową datę - mówi jeden z funkcjonariuszy katowickiego RIC. Zdaniem policji celnej Fiat mógł sfałszować nawet kilka tysięcy faktur.
We wrześniu ub.r. sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Bielsku, ale miesiąc temu umorzyła ona śledztwo w tej sprawie. Uznała, że nie dopuszczono się przestępstwa. - Zgodnie z wewnętrznymi przepisami Fiata, rok produkcji auta w Polsce ustala się według daty zamontowania w nim gaśnicy i apteczki. Jeżeli auto zjechało z taśmy w 1999 r., ale gaśnicę zamontowano z nim w 2000 r., ta druga data określa rok produkcji - powiedział nam wczoraj prokurator Janusz Jaros, szef bielskiej prokuratury.
Przyznał jednak, że prokuratura wydała decyzję o umorzeniu, mimo że nie widziała faktur zakwestionowanych przez RIC. Funkcjonariusze policji celnej zapewniają jednak, że przesłali je do Bielska. Teraz zamierzają złożyć zażalenie na decyzję o umorzeniu śledztwa.
Bogusław Cieślar, rzecznik Fiata, powiedział nam wczoraj, że auta zafakturowane w roku 2000 zostały oclone z taką datą. - I w takim przypadku data zejścia z linii produkcyjnej nie ma znaczenia - stwierdził.
Podczas kontroli Fiata policja celna odkryła także, że nie wszystkie importowane części samochodowe były zgłaszane do odpraw celnych. - Główny Urząd Ceł nadał koncernowi status tzw. wiarygodnego importera - wyjaśnia pracownik policji celnej. - Dzięki temu Fiat odprawia się na zasadzie uproszczonej. Sam zgłasza ilość towarów i sam nalicza wartość cła.
Jeżeli okaże się, że w tirze znajduje się więcej części niż w dokumentach przewozowych, firma ma obowiązek wypełnić tzw. protokoły rozbieżności i zgłosić je do oclenia. Podczas kontroli RIC wyszło na jaw, że w transportach części dla Fiata były duże rozbieżności: np. zamiast zgłoszonych 30 silników było 35. Firma wypisywała odpowiednie protokoły, jednak nie zostały one zgłoszone do oclenia. Straty Skarbu Państwa z tego tytułu miały wynieść co najmniej 1,5 mln zł.
- Zawiadomiliśmy Prokuraturę Okręgową w Bielsku o popełnieniu przestępstwa celno-skarbowego, śledztwo trwa - mówi funkcjonariusz RIC.
Rzecznik Fiata winą za nadwyżki w dostawach obarczył dostawców. Przyznał jednak, że przez pewien czas system kontroli dostaw w firmie nie był doskonały. - Wynikało to z restrukturyzacji, polegającej na przejmowaniu obowiązku kontroli transportów przez spółki zewnętrzne. Jednak przy tak ogromnym imporcie, rocznie ok. 13 tys. odpraw celnych, drobne błędy się zdarzają - dodał Cieślar. - Raz było więcej, innym razem mniej. Chodzi o zwykły błąd. Nasza spółka dysponuje bezcłowym kontyngentem i dlatego też nie jest z pewnością zainteresowana uciekaniem się do tego typu niewłaściwych metod. Sami zgłosiliśmy rozbieżności służbom celnym. Konsekwencje tego błędu są dla nas dotkliwe, gdyż prócz cła zapłaciliśmy dodatkowo karę.
/gazeta.pl/