Aby ratować rozkład jazdy, Śląski Zakład Przewozów Regionalnych PKP odwołał wczoraj 27 pociągów. Pasażerowie mieli kłopoty z dostaniem się m.in. do Bielska-Białej, Zawiercia i Gliwic.
Pasażerowie spoglądali wczoraj na tablicę odjazdów w holu katowickiego dworca jak na maszynę losującą. Nieomylna zazwyczaj pani z informacji PKP okazywała się zawodna. - Nikt nic nie wie. Czekam, a za chwilę okazuje się, że pociąg wcale nie odjedzie - denerwował się Paweł, student z Gliwic.
Beata Tomala, 30-latka z Bielska-Białej, odeszła od okienka z kwitkiem. - Ten pociąg po godz. 22 jest odwołany. Jeśli warunki się poprawią, może jednak pojedzie - tłumaczyła jej kobieta z informacji. - Które są odwołane na pewno? - spytała jeszcze podróżna. Kobieta bezradnie rozłożyła ręce.
- Mam jeszcze coś do załatwienia w Katowicach. Nie wiem, czy zdążę. Skoro nie wiadomo, czy pojedzie ostatni pociąg, muszę jechać wcześniejszym - mówiła nam Tomala.
Śląski Zakład Przewozów Regionalnych PKP zawiesił wczoraj do odwołania 27 pociągów, głównie w ruchu regionalnym, m.in. relacji Zawiercie - Katowice, Gliwice - Zawiercie i Katowice - Oświęcim. Co oznacza do odwołania? - Aż poprawią się warunki. Najpóźniej jednak wrócą 6 stycznia, gdy zmienia się rozkład jazdy - powiedział nam Zbigniew Jastrząb z dyrekcji ŚZPR PKP w Katowicach.
Jastrząb tłumaczył "Gazecie", że gdyby zakład nie odwołał pociągów regionalnych, część z nich i tak kursowałaby ze sporym opóźnieniem. A tak, dzięki mniejszej liczbie pociągów na trasie, pozostałe łatwiej nadrobią opóźnienia po środowym zamieszaniu, gdy po opadach śniegu odwołano w województwie śląskim 90 pociągów.
Jacek Karniewski z Zakładu Linii Kolejowych Katowice powiedział nam, że sytuacja w Katowicach wraca do normy. Wczoraj unieruchomione były jeszcze tylko rozjazdy kolejowe w Kostuchnie i Murckach. To wpływało już jednak tylko na opóźnienia pociągów towarowych.
/gazeta.pl/