45-letni narciarz zginął na Pilsku. Mężczyzna nie zachował ostrożoności, wypadł z trasy i z dużą prędkością wjechał do lasu. Zmarł na miejscu wypadku. Przyczyną tragedii była brawura i niewielkie umiejętności. Zdaniem ratownika dyżurnego GOPR-u Jacka Dudkiewicza, narciarz jechał szybko, za szybko. Lekarze, którzy przybyli na miejsce stwierdzili ogromne obrażenia czaszki i złamanie kręgosłupa. Mężczyzna jeździł na nartach z 15-letnim synem. Nastolatek widział wypadek, jest w szoku.