Czterej chłopcy w wieku około 10 lat trafili z oparzeniami do szpitala w Sosnowcu. Ucierpieli prawdopodobnie w wyniku wybuchu biogazu. Okazało się, że do wodnego kolektora, w którym nagromadziły się odpadki organiczne, wrzucali zapalone zapałki. Chłopcy mają oparzenia twarzy, rąk i nóg. Jeden z nich, z najbardziej rozległymi ranami, zostanie odwieziony do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Do wypadku doszło na nieużytkach rolnych w okolicach Sosnowca. Początkowo strażacy przypuszczali, że wybuchł gaz, ulatniający się z gazociągu. Tę wersję zweryfikowało pogotowie gazowe, które ustaliło, że w tym miejscu nie przebiega żadna rura z gazem. Jest natomiast betonowy kolektor wodny z zaworem. Sami poszkodowani chłopcy powiedzieli, że przez pokrywę kolektora wrzucali do niego płonące zapałki.