Przeszkadzało mu, że dzieci były za głośno, więc ostrzelał je z wiatrówki. 75-letni mężczyzna jest już w rękach policji. Strzelał w Zabrzu, z tarasu własnego domu - do dzieci, które bawiły się w sąsiednim wyburzanym budynku. Nie trafił w żadne z nich, ale postrzelił 21-latka, który - widząc, co się dzieje - próbował głośno protestować. To on - trafiony śrutem w nogę - wezwał policję. Jego rana jest niegroźna, za to do szpitala odwieziono strzelca, bo - z emocji - źle się poczuł, a jest po trzech zawałach. Starszy mężczyzna dostanie najprawdopodobniej zarzut narażenia dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jeśli się okaże, że nie ma pozwolenia na broń, odpowie i za to.