Bielszczanie są wielcy! Organizatorzy bielskiego 16. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy podkreślają nie malejącą hojność mieszkańców naszego miasta. W tym roku na leczenie schorzeń laryngologicznych dzieci zebraliśmy ponad 53 tys. zł, czyli mniej więcej tyle samo co w latach ubiegłych.

Podobnie jak w tamtym roku, wczoraj w Bielsku – Białej działały dwa sztaby WOŚP: przy Zarządzie Rejonowym PCK oraz Beskidzkiej Szkole Przetrwania. Łącznie identyfikatory otrzymało prawie 400 wolontariuszy. Dominowała starsza młodzież, choć nie zbrakło także dziesięcioletnich dziewcząt i chłopców. Najmłodsi mogli zbierać kasę tylko w asyście osób dorosłych oraz do godziny 16.

W mieście odbyły się dwie flagowe imprezy. Od wczesnych godzin popołudniowych trwały występy na estradzie ustawionej na placu Wojska Polskiego. Bielska policja pokazywała swój sprzęt, podobnie – Automobilklub Beskidzki. Motocykliści „otwierali kopary” najmłodszym widzom, zachwyconym ciężkimi motorami oraz widowiskowymi pokazami spalania opon na asfalcie. Niektórzy starsi obserwatorzy ubolewali, że pieniądze którymi dysponują jeźdźcy na wymianę zużytych gum nie trafiły do puszek, lecz do zakładów serwisowych i wulkanizatorów.

Jak co roku, impreza udała się dzięki uporowi i wyobraźni ludzi dobrej woli. Władze miasta nie tylko nie przeszkadzały w akcji, lecz pomogły w zorganizowaniu estrady na placu Wojska Polskiego. Żołnierze z 18. bdsz podgrzewali herbatkę w kuchni polowej ,a zespoły dziecięce, folklorystyczne i rockowe – zziębniętą publiczność zgromadzoną pod sceną. Czasami było nudno ze względu na duże przerwy czasowe pomiędzy kolejnymi występami, ale wygrywał entuzjazm. Wiele osób utrwalało te chwile aparatami fotograficznymi. Jednemu z wolontariuszy, którego spotkaliśmy w okolicach ulicy Ratuszowej serduszka skończyły się tuż po godz. 14. Kwestował od siódmej.

Najwięcej młodzieży z puszkami spotkać było można na placu oraz w najważniejszych ciągach komunikacyjnych miasta. W niewielkim stopniu natomiast wolontariusze obecni byli w czynnych w niedzielę placówkach handlowych. Jeden z organizatorów, Daniel Kowalczyk z Beskidzkiej Szkoły Przetrwania wyjaśnił nam, że administracja CH Sfera zgodziła się, aby pieniądze na terenie centrum zbierało tylko kilka osób. Pozostałych wypraszano. Można się więc domyślać, że „koncesjonowani” wolontariusze zdołali uzbierać krocie w tej kopalni kasy.

Za bezpieczny transport osób kwestujących, kasy i organizatorów odpowiedzialny był śląski dealer samochodów marki Ford i Volvo, Auto-Boss. Na potrzeby finału użyczył bezpłatnie dwa auta z kierowcami.  Do podwożenia osób pomagających orkiestrze zobowiązała się także policja.

Scena muzyczna w klubie Rude Boy ruszyła o godz. 15, a zdzierały na niej gardła i płuca grupy punkowe. Zapowiedziały się m.in. The Nuts, Toxic Bonkers i Totem. Każdy bilet był cegiełką i kosztował 10 zł. Jak powiedział nam Janusz Głaz z PCK, podczas 16. finału nie było żadnych przykrych incydentów. Policja nie musiała interweniować.

O godz.20 nad ratuszem rozbłysło światełko do nieba. Trwało znacznie krócej niż relacjonowany w tym czasie odpowiednik w telewizyjnej „dwójce”, lecz co najmniej tak samo rozemocjonowało publiczność. W sumie w minioną niedzielę na bielskich ulicach kwestowano zarówno z głową, jak z sercem i wygląda na to, że nic w tej sprawie nie zmieni się do końca świata i jeden dzień dłużej.

Autor: rok