Ulica Nad Niprem znajduje się w samym centrum Bielska-Białej. Po zapadnięciu zmierzchu zmienia się w miejsce, w które lepiej się nie zapuszczać. Stali mieszkańcy okolicy mają pretensje do policji, strażników miejskich oraz władz miasta. Twierdzą, że służby odpowiedzialne za porządek publiczny nie dbają o ich bezpieczeństwo.
 
Wieczorem Nad Niprem robi się mało przyjemnie. Znika gdzieś poczucie bezpieczeństwa. Z ciemnych zaułków i obdrapanych bram spoglądają na przechodniów podejrzane typy. - To przez ten sklep, w którym sprzedają najtańszą chyba w mieście gorzałę - tłumaczą nasi rozmówcy. - Zjeżdżają po nią nawet ze Złotych Łanów!
 
W nocy demolują samochody
 
Pan Marek mieszka Nad Niprem zaledwie od roku i już chciałby stąd uciec, gdzie pieprz rośnie. - To nie jest miejsce do życia - wzdycha. - Jednej minuty spokojnej tutaj nie miałem. Nawet w dzień ciągle ktoś nagabuje: a to o bułkę, o papierosa, o parę groszy. A gdy człowiek odmówi, to grożą, że kości porachują.
 
Do rozmowy wtrąca się starsza kobieta. - A co ja mam powiedzieć? - pyta retorycznie pani Jadwiga. - To moja ulica od sześćdziesięciu lat. Ale tak jak teraz, to nigdy nie było. Zgroza!
 
Stoimy nieopodal wspomnianego sklepu. Jest parę minut przed godz. 22. Na ulicy, jak w ulu. Co rusz widać zataczającego się osobnika. Z każdej strony dochodzą podniesione głosy, przekleństwa, jakieś kłótnie. - Za rogiem jest knajpa, w podwórku. To dopiero bonanza - przekonuje nasz kolejny rozmówca. - Nie wiem co oni tam robią - mówi pani Alicja. - Okadzają czymś, bo ciągle cuchnie kadzidełkami. Wrzeszczą, awanturują się. Później w nocy hordy pijanej młodzieży demolują nasze samochody zaparkowane przy ulicy. Ile już razy naprawiałam lusterko, nie zliczę. To nie do wytrzymania. Ostatnio jakiś człowiek z piwem w ręku siedział na dachu mojego samochodu i krzyczał. Przecież to jest środek miasta! Nocą robimy dyżury, aby pilnować naszą własność.
 
W dzień zakładają blokady
 
Powietrze przesycone jest słodkawą wonią i bijącym z zakamarków zapachem moczu. - Właśnie tak tu mamy. Człowiek wchodzi do klatki schodowej, a na podłodze leżą jacyś pijani mężczyźni - denerwuje się pani Jadwiga. - Na to wszystko patrzą dzieci…
 
Nasi rozmówcy są rozgoryczeni. - Policja chyba boi się tu przychodzić. Jeśli już przejedzie radiowóz, to człowiek nawet nie zdąży podnieść ręki - skarży się pan Marek. - Monitoringu nie ma, strażników miejskich nie uświadczysz. Chyba, że w dzień, jak zakładają blokady. Wtedy jest ich pełno.
 
O opinię w tej wstydliwej sprawie poprosiliśmy rzeczniczkę KMP w Bielsku-Białej. - To centrum miasta i siłą rzeczy jest w nim więcej incydentów niż w innych rejonach - tłumaczy kom. Elwira Jurasz. - Nie zgodzę się jednak z tym, że policja nie zagląda na ulicę Nad Niprem. Kierowane są tam patrole zarówno mundurowe, jak i operacyjne. Policjantka zapewniła portal, że skoro mieszkańcy czują się zagrożeni, to w opisywanej przez nas okolicy będzie wkrótce więcej funkcjonariuszy.

 
xxx
 
Według policyjnych statystyk, w ostatnich dwóch miesiącach w tym rejonie Bielska-Białej policja interweniowała osiem razy. Zgłoszenia dotyczyły awantur, zaczepiania przechodniów, ulicznych kradzieży. Zdaniem Elwiry Jurasz, nie jest to liczba „porażająca”. - Takie miejsca jak nocne sklepy z alkoholem czy bary siłą rzeczy gromadzą ludzi, którzy mogą być uciążliwi dla okolicznych mieszkańców - podkreśla pani komisarz. - Oczywiście, przyjrzymy się temu rejonowi uważniej, a mieszkańców prosimy o zgłaszanie wszelkich przypadków łamania prawa.
 
Kuba Jarosz