Autobus pod kontrolą
Wyjazd zaplanowano już kilka miesięcy wcześniej. Wszystko zapięte na ostatni guzik. Przecież podczas wycieczki szkolnej nie może być żadnej improwizacji. Niestety, nie wszystko, co było zaplanowane, udało się zrealizować, a miejsca, w które udało się dotrzeć trzeba było zwiedzać w wielkim pośpiechu. Dlaczego?
Dzieci cieszyły się bardzo na tę przygodę. Program wycieczki był bardzo bogaty, lecz napięty co do minuty. Ale dzieci wyruszyły w trasę z blisko dwugodzinnym opóźnieniem. Autobus, który miał ich zabrać, sprawdzali w tym czasie policjanci. A że o tej samej porze było do skontrolowania kilka podobnych autobusów wycieczkowych, trwało to tak długo.
Uzasadniona troska
O to, aby policjanci - na prośbę szkoły lub rodziców - kontrolowali autokary wyjeżdżające w trasę z dziećmi, apelują od dawna media, politycy i wychowawcy młodzieży. Powód ich troski jest uzasadniony. Do tragicznych wypadków z udziałem autobusów przewożących dzieci często dochodziło z przyczyn takich, jak zły stan techniczny pojazdu czy nietrzeźwy albo zmęczony do granic możliwości kierowca siadający za kierownicą.
Teoretycznie takich sytuacji być nie powinno. Przecież każdy autobus, aby wyjechać w trasę, musi posiadać aktualne badania, a opuszczając bramę zajezdni jego stan techniczny powinni sprawdzić mechanicy, zaś kondycję kierowcy dyspozytor. Choć to oczywistość, życie pokazało, że nie wszyscy przewoźnicy dopełniają tych podstawowych formalności. Dlatego też najlepszym rozwiązaniem wydaje się kontrola pojazdu i kierowcy dokonana przez policjantów z drogówki tuż przed wyjazdem autobusu w trasę.
Co prawda policjanci szczegółowo stanu technicznego autobusu zbadać nie są w stanie - można to zrobić tylko w specjalistycznym warsztacie - ale mogą sprawdzić czy kierowca jest trzeźwy, czy wszystkie dokumenty są w porządku, jaki jest stan ogumienia, czy przypadkiem spod maski nie wyciekają płyny eksploatacyjne. W razie wątpliwości co do stanu technicznego policjanci mogą też odesłać pojazd na szczegółową kontrolę do stacji diagnostycznej.
Działania takie skutecznie rugują z dróg autobusy, które po drogach poruszać się nie powinny, zwłaszcza gdy są pełne roześmianych dzieci. Stąd też rodzice bardzo chętnie korzystają z tej możliwości. Na stronie internetowej bielskiej policji pojawiła się informacja, jak należy zlecać policjantom kontrole autobusów wycieczkowych. Zgłoszeń tych jest bowiem sporo - jak określił to dyplomatycznie Wiesław Czarniecki, zastępca naczelnika wydziału ruchu drogowego bielskiej policji - dość skutecznie odciągają one policjantów od innych zadań.
Kontrole przeprowadzają bowiem ci sami policjanci z drogówki, którzy w tym czasie patrolują drogi. Dlatego też, choć sprawdzenie pojazdu i kierowcy trwa nie więcej niż trzydzieści do czterdziestu minut, to czasami na przyjazd radiowozu trzeba poczekać. Poza tym są dni, kiedy w tym samym czasie w trasę wyrusza kilka autobusów z dziećmi. Dzieje się tak zwłaszcza teraz, gdy rozpoczął się najgorętszy okres szkolno-wycieczkowy.
Średnio miesięcznie bielscy policjanci sprawdzają w ten sposób około 40 do 50 autobusów z dziećmi. Pół biedy, gdy wszystko okazuje się w porządku i wycieczkowicze mogą jechać. Gorzej - choć dla bezpieczeństwa dzieci na pewno lepiej - gdy okaże się, że autobus nie może wyruszyć w trasę i przewoźnik musi podstawić inny pojazd. Wtedy wyjazd może być mocno opóźniony. Choć trzeba przyznać, że - jak wynika z wypowiedzi Wiesława Czarnieckiego - z roku na rok wyraźnie poprawia się stan taboru, jakim dysponują firmy przewozowe. Rzadko się już zdarza, aby kontrola wykazała, że stan techniczny pojazdu wyklucza go z użytku. Przypadki takie można obecnie policzyć na palcach jednej ręki.
Uniknąć chaosu
Policjanci mają także coraz mniej zastrzeżeń do dyspozycji kierowców przewożących dzieci. Bywało bowiem, i wcale nie tak rzadko, że za kółkiem wycieczkowego autobusu siadały osoby po jednym głębszym...
Mimo że sytuacja wygląda w miarę dobrze, policjanci nadal zachęcają tych, którzy mają wątpliwości co do stanu osób i pojazdów, którym powierzają życie swoich pociech, aby zwracali się o dokonanie kontroli podstawionego przez przewoźnika autobusu. Proszą jednak, aby robione to było z pewnym wyprzedzeniem, i by wnioski o kontrolę składali nie rodzice, lecz dyrekcje szkół lub sami przewoźnicy. Dzięki temu uniknie się chaosu, a praca policjantów będzie lepiej zorganizowana.
Marcin Płużek (Kronika Beskidzka)
Artykuł wyświetlono 3047 razy.
REKLAMA
REKLAMA
Zobacz również
Komentarze 9
tymczasem, borem lasem
Ostatnimi czasy, wypadki zdarzają się zazwyczaj z winy człowieka, a nie sprzętu. Ten z roku na rok jest coraz nowszy i lepszy. Wina leży po części u rodziców... Staramy się oszczędzać, więc wycieczka MUSI być TANIA. Jeżeli można z czegoś przyciąć, to np zetniemy z dodatkowych noclegów, bo przecież jedna noc w roku dzieciaki mogą przekimać w autokarze. A jak można w jedną stronę, to może i w drugą stronę też się prześpią. I tak kierowcy zamiast odpoczywać, to kręcą nocki. Na zachodzie wycieczka objazdowa po Europie często obsługiwana jest przez jednego kierowcę. Robi on 300 - 400 km dziennie i śmiga do hotelu. U nas "wykręca się" czas pracy kierowców do ostatnich minut...Często bywa też tak, iż sprawdzamy pierwszy autokar. Jak jest coś nie tak, to czekamy na kolejny. Ale że straciliśmy już ze 2 h, to nie ma już czasu na sprawdzenie "nowego". I tak dzieciaki jadą w niesprawdzonym sprzęcie...
Można by dużo pisać na ten temat...
Kuba
Od lat organizuję letnie kolonie. Od lat dzwoniąc w Bielsku na policję, żeby przyjechała sprawdzić autobus słyszę to samo - proszę podstawić autokar na dolną płytę dworca. Jak jest wypadek z dziećmi - wszyscy podnoszą larum, policja informuje, jak to zawsze przyjeżdża do kontroli na każde wezwanie. Fikcja.
pała
do "jk" to dopiszcie sobie do kosztów wycieczki przegląd autobusu (autokaru) w stacji diagnostycznej i wszystko bedzie ok.....
jk
Wezwana w ostatniej chwili policja jest w stanie sprawdzić wyłącznie dokumenty, światełka i trzeźwość kierowcy. Kierowca zwykle głupi nie jest i nie siada za kółko od rana pijany. A co z faktycznym stanem pojazdu, który decyduje o bezpieczeństwie? To, że nic nie wycieka spod maski nie świadczy o sprawności układu hamulcowego i kierowniczego.
Aby naprawdę sprawdzić bezpieczeństwo swego dziecka, należy wcześniej umówić się z biurem lub przewoźnikiem, że kierowca przed podstawieniem się podjedzie na stację diagnostyczną.
Kontrole zwykłej drogówki zupełnie NIC nie dają, a kładą cały program wycieczki. To jest zwykle ok. 2h obsuwy. Często kluczowe, szczególnie, jeśli przewidziane są wstępy umówione na konkretną godzinę.
Ukryty
Komentarz został ukryty, ponieważ naruszał regulamin portalu.
2012-06-21, 09:23
Ukryty
Komentarz został ukryty, ponieważ naruszał regulamin portalu.
2012-06-21, 08:52
dddbb
A Pan Płużek to wie w ogóle co pisze?"Przecież każdy autobus, aby wyjechać w trasę, musi posiadać aktualne badania, a opuszczając bramę zajezdni jego stan techniczny powinni sprawdzić mechanicy, zaś kondycję kierowcy dyspozytor."
Jakie to przepisy mówią o konieczności sprawdzania stanu autokaru i kierowcy przed każdym wyjazdem? A jak kierowca jest sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem (prowadzi firmę jednoosobowo) to ma też zatrudniać mechaników i dyspozytora? To nie jest pamiętnik, tylko ogólnodostępny portal - jak się coś takiego zamierza pisać, należy się nieco bardziej przygotować.
Ukryty
Komentarz został ukryty, ponieważ naruszał regulamin portalu.
2012-06-21, 08:16
kubol
Czy autor niniejszego tekstu jest w stanie podać przykład wypadku autobusu z dziećmi, gdzie kierujący był pod wpływem alkoholu ( w/g Pana Marcina Płużka to częsta przyczyna wypadków ) ?
Klauzula informacyjna ›