Teatr Polski w Bielsku-Białej rozpoczął bieżący sezon skromne, ale zakończył z rozmachem. W miniony piątek odbyła się premiera ,,Amadeusa" w reżyserii Roberta Talarczyka. Przedstawienie niczym opera trwa 3,5 godziny, lecz czas na widowni nie jest dla widza stracony. Czy spektakl zapisze się w historii tak, jak inne inscenizacje lub ekranizacje tej sztuki?
 
Akcja tej historii rozgrywa się w XVIII-wiecznym Wiedniu. Bohaterem sztuki Petera Shaffera jest Wolfgang Amadeusz Mozart, który rywalizuje z Włochem Antonio Salierim, nadwornym kompozytorem cesarza Austrii Józefa II. Dramat Shaffera otrzymał nagrodę dla najlepszej sztuki wystawionej w USA w 1980 roku. Rok później "Amadeus" wszedł na polskie sceny. Prapremierę wyreżyserował Roman Polański w Teatrze na Woli, który wystąpił również w roli tytułowej. Jako Salieri partnerował mu Tadeusz Łomnicki. Największą popularność przyniósł „Amadeusowi” oskarowy film Milosa Formana z 1984 roku.                  
 
Dwaj kompozytorzy - dwie kreacje   
 
"Amadeus" był ogromnym wyzwaniem dla całego zespołu Teatru Polskiego. Na szczęście, bielscy artyści nie zdecydowali się na teatralną kopię trików filmowych Formana. Stworzyli własną wizję życiorysu genialnego muzyka. Dlatego 3,5 godz. spędzone na widowni nie jest dla widza czasem straconym.
 
 - Jak być artystą w trudnych czasach? Niezależnym, niepokornym wizjonerem świadomym swej wartości i kontestującym ustalony prządek społeczny, polityczny i artystyczny? - pyta reżyser przedstawienia, Robert Talarczyk. - A czasy były ciężkie. Rządził dwór, polityka, cenzura i fałszywy blichtr. Na antypodach takiego mainstreamu istnieje wolność w procesie twórczym. Niewielu istniało artystów, którzy swobodnie poruszali się w jednym i drugim świecie. Amadeus był jednym z nich.
 
Wolfgang Amadeusz Mozart w dramacie Petera Shaffera jest przedstawiony nie tylko jako genialny kompozytor, ale także sprośny prostak i bawidamek. Autor tak ukazał tę postać, aby kontrastowała ze statecznym i bogobojnym Salierim. Niezależnie od tytułu przedstawienia, narratorem tej opowieści jest właśnie stary i zgorzkniały Antonio Salieri, który opowiada historię swojego życia. Witold Mazurkiewicz na tyle wiarygodnie wykreował tę postać, że widz całkowicie wciąga się w zawiłe losy jej życia. Dzięki temu nie nudzi się podczas długich monologów. Bohater jest postacią tragiczną, która najpierw miota się między wiernością Bogu i nienawiścią do Mozarta, by potem dać się zdominować przez to drugie uczucie.

 
Cekiny i żaboty
 
Brawa należą się Mateuszowi Znanieckiemu, który wcielił się w rolę Mozarta. Ten młody, niezmanierowany aktor umiejętnie tworzy własną wizję odgrywanej postaci. Interesująca jest kreacja Jagody Krzywickiej, która zagrała żonę Mozarta, Konstancję. W niezwykły sposób przedstawiła emocje i przeżycia tej bohaterki.
 
Jedną z mocniejszych stron spektaklu są kostiumy autorstwa Barbary Ptak, artystki ze Śląska, która tworzyła stroje do takich produkcji, jak „Ziemia obiecana”, „Noce i dnie” oraz „Faraon”. Barbara Ptak posiada własną ekspozycję przy Muzeum Historii Katowic. Kostiumy w tym przedstawieniu z jednej strony przypominają klasyczne XVIII-wieczne stroje, ale z drugiej zawierają elementy charakterystyczne dla współczesnej odzieży, popularnej wśród celebrytów, np. cekiny czy błyszczące materiały. Barbara Ptak połączyła więc tradycję z wizją współczesnego show-biznesu. Jest to jeden z wielu symboli, jakie można odnaleźć w tym przedstawieniu.
 
Ważnym elementem sztuki jest ruch sceniczny. Nowoczesna scenografia Grzegorza Policińskiego zawiera surowe, metalowe konstrukcje, ale także multimedialne wizje Salieriego. Razem ze światłem tworzą niecodzienną atmosferę. Na scenie dominuje błękit, co przekornie symbolizuje grzech Salieriego i twórczą czystość Mozarta.
 
Geniusz czy wariat?
 
Z kolei choreografia Jakuba Lewandowskiego łączy w sobie klasyczny balet ze współczesnymi teledyskami, co w zestawieniu z muzyką Mozarta daje piorunujący efekt, interesujący dla widzów w różnym wieku. Wszystko to spina reżyseria dyrektora Teatru Polskiego, Roberta Talarczyka. Artysta potrafi umiejętnie pokierować zespołem, który składa się zarówno ze znanych, jak i do tej pory mniej popularnych twórców scenicznych. Dzięki temu stworzył skrupulatnie skonstruowane, interesujące widowisko. Jest to jedno z najlepszych przedstawień tego sezonu.
                             
Mozart był genialnym dzieckiem, które wraz z ojcem koncertowało na dworach całej Europy, lecz konflikt z ojcem i bunt wobec różnego rodzaju zniewoleń doprowadziły go do śmierci w nędzy. Ten jeden z największych kompozytorów w dziejach ludzkości podobno najpierw oszalał, a potem zmarł w samotności i został pochowany w zbiorowej mogile. Czy używając magnesu na lodówkę z Mozartem zdajemy sobie sprawę, jak smutne było jego życie?
 
Historia geniusza jest symbolem złudnego szczęścia, jakie może przynieść sława. Ludzie współcześni artystom często ich nie doceniają i nie rozumieją. „Kiedy przyjdziecie na świat, powiedzą wam, że my, muzycy osiemnastego wieku, byliśmy tylko lokajami, służącymi możnym tego świata. Jednak smak i zapach ich dni przetrwał dzięki nam, naszą muzykę zapamiętano, ich polityka popadła w zapomnienie. Chciałbym wiedzieć, kto unieśmiertelni wasze pokolenia” - mówi Salieri w jednym ze swoich monologów.
 
Agnieszka Pollak-Olszowska