Tymoteusz Śleziak jest najmłodszym stypendystą Ministra Kultury. Ma 12 lat i uczy się w bielskiej szkole muzycznej. Pierwszy konkurs pianistyczny wygrał w wieku siedmiu lat, po zaledwie kilku miesiącach nauki gry na instrumencie! Na najwyższym stopniu podium stanął wtedy ex aequo z... 18-latkami. Potem przyszła kolei na międzynarodowe wyróżnienia.
 
Program „Młoda Polska” realizowany jest od dziewięciu lat przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Adresowany jest do artystów, którzy nie przekroczyli 35. roku życia i mają w dorobku wybitne osiągnięcia w dziedzinie sztuki (muzyka, film, fotografia, sztuki wizualne, teatr, taniec, literatura, krytyka artystyczna). Co roku stypendium w maksymalnej wysokości 50 tys. zł brutto trafia do ok. 70 osób. W tym roku w tej grupie - wyłonionej spośród autorów 605 wniosków - znalazł się mieszkający w Bielsku-Białej Tymoteusz Śleziak. 12-letni pianista jest najmłodszym stypendystą ministra w całej historii programu,.
 
Wybrał kosztowne hobby
 
 - Jestem z tego powodu bardzo radosny - mówi nieśmiało młody artysta, a jego mama Wioletta wyjaśnia: - Dotychczas Tymek ćwiczył na starym pianinie, które mamy w domu. Potrzebny był jednak fortepian. Nowy dobry instrument kosztuje mniej więcej tyle, ile potrzeba na wybudowanie domu. Dlatego złożyliśmy wniosek w sprawie stypendium. Pieniądze zostaną przeznaczone na zakup używanego fortepianu.
 
12-letni pianista przyznaje z uśmiechem, że nie zdawał sobie sprawy, iż wybrał tak kosztowne hobby. Choć trudno w to uwierzyć, w jego rodzinie nie ma muzycznych tradycji. Swoją pasję odkrył przypadkiem. Jak do tej pory, tylko raz nie stanął na podium konkursu, w którym wziął udział.
 
 - Moja prababcia postanowiła sobie kiedyś, że kupi pianino, żeby któreś z jej dzieci uczyło się grać. Zbierała pieniądze przez kilka lat. Niestety, okazało się, że wszystkie dzieci unikały lekcji muzyki, jak ognia. Pianino stało więc bezużytecznie. Po śmierci prababci trafiło do cioci, a ona postanowiła podarować je nam - opowiada Tymek. - Kiedy miałem iść do szkoły, rodzice zaproponowali szkołę muzyczną, która uchodziła za bezpieczną i kameralną. Jako siedmiolatek, nie potrafiłem grać na żadnym instrumencie. Tymczasem na egzaminie do szkoły musiałem wykonać kilka ćwiczeń rytmicznych, zaśpiewać. Przyjęli mnie. Ponieważ mieliśmy w domu pianino, wybrałem lekcje właśnie z tego instrumentu.
 
Talent i ciężka praca
 
Nauczycielka młodego bielszczanina, Agnieszka Klimasara szybko zauważyła u swojego podopiecznego talent, a przede wszystkim - upór i wytrwałość, dzięki którym ćwiczył dany utwór tak długo aż zabrzmiał idealnie. Podstawę programową realizował szybciej niż przewidywał normalny tok nauki. Nauczycielka zaczęła mu poświęcać coraz więcej wolnego czasu. Zanim Tymek skończył pierwszy rok nauki w „muzyku”, postanowiła wysłać go na międzynarodowy konkurs muzyczny! W duecie ze swoją rówieśniczką zajęli pierwsze miejsce na podium, dzieląc je z... 18-latkami.

 
Następnie Tymek wygrał III Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Beli Bartoka dla dzieci i młodzieży w Warszawie oraz uzyskał nagrodę specjalną (i trzecie miejsce) na XVIII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im F. Chopina dla dzieci i młodzieży w Szafarni. To ostatnie osiągnięcie pozwoliło Tymoteuszowi zagrać koncerty w hiszpańskiej Pampelunie. Na zaproszenie konsula RP Angela Tellechea, występował podczas Dni Chopinowskich w Nawarze.
 
Sukcesy młodego bielszczanina są wypadkową jego talentu i ciężkiej pracy, poświęcenia rodziców i szczęścia, którym było spotkanie dobrego nauczyciela. - Oczywiście, że czasem nie chce mi się siadać do pianina. Tak samo, jak dorosłym czasem nie chce się iść do pracy. Ćwiczenie kilkaset razy tego samego po prostu bywa męczące, ale potem radość z dobrze zagranego utworu i wygranej jest wielka - zwierza się nasz młody rozmówca.
 
Cena sukcesu
 
Mama pianisty wie, że syn płaci wysoką cenę za swoje sukcesy. Nie ma właściwie wolnego czasu. Po lekcjach nie chodzi, tak jak dzieci z innych szkół, na boisko pograć w piłkę. Jego zajęcia szkolne trwają czasem od godz. 8 do 17, plus dodatkowe. Tymoteusz jednak przyznaje, że nie jest typem sportowca i od zawsze wiedział, że musi poszukać w życiu innej drogi. Z powodu zaczepek kolegów z klasy musiał przenieść się do równoległej grupy. Jest zdolnym muzykiem, ale także bardzo dobrze się uczy. Najwidoczniej jego rówieśnicy nie mogli tego znieść i na różne sposoby dokuczali Tymkowi. - Na szczęście, teraz mam wspaniałą klasę. Wszyscy nawzajem sobie kibicujemy i pomagamy. Ponieważ jestem chorowity, no i trochę koncertuję, często jestem nieobecny w szkole. Bez pomocy koleżanek pewnie nie nadrobiłbym materiału.
 
Pani Wioletta podkreśla, że wraz z mężem nigdy nie wywierali presji na swoją latorośl.  - Kiedy widzę jak Tymek się złości, gdy coś mu nie wychodzi, to mówię mu, że nie musi tego robić. On jest jednak uparty. Pasja syna i jego sukcesy, to wyrzeczenia także dla rodziców. Cała rodzina musiała zmienić tryb życia. - Nie ma mowy o długich weekendach czy nieplanowanych wypadach. Tymek musi codziennie ćwiczyć. Raz w roku jeździmy na dwutygodniowe wakacje i wtedy ma przerwę w lekcjach.
 
O czym marzy młody bielski pianista? Żeby grać tak, jak Rafał Blechacz. Zdaniem specjalistów, Tymek jest na najlepszej drodze ku temu celowi. Np. kanał TVP Kultura swój program na temat bielszczanina zatytułował Drugi Blechacz? Tymoteusz Śleziak marzy też o zakupie fortepianowego Rolls Royce’a, czyli Steinway’a. Instrument kosztuje do 600 tys. zł i dlatego to marzenie będzie znacznie trudniejsze do realizacji niż nawet najambitniejsze plany artystyczne.
 
Marta Polak