Kto przeszkadza w ratuszu?
Czy bielszczanie będą dostawali specjalne zaproszenia na posiedzenia komisji Rady Miejskiej, aby zachęcić ich do czynnego udziału w życiu miasta? Kierunek jest słuszny, lecz do wypracowania dobrej metody współpracy władzy i ludu prowadzi długa droga. Niektórzy radni woleliby, żeby na posiedzenia nie przychodziło zbyt wiele osób, gdyż ciekawscy zadają dodatkowe pytania. Trzeba wtedy poświęcić miastu więcej czasu.
Na jednym z kwietniowych posiedzeń komisji gospodarki przestrzennej (11.04) pojawiło się kilkudziesięciu mieszkańców miasta. Obyło się bez „zadymy”, choć tak liczna grupa bielszczan na zebraniach komisji jest rzadkością. Tym razem wyborcy byli nastawieni pokojowo. Stawili się licznie, gdyż otrzymali specjalne zaproszenie od jednego z radnych. Fatyga nie na wiele się zdała, ponieważ sposób procedowania właściwie uniemożliwiał merytoryczny dialog. Omawiane sprawy były tak ogólne, że osobom „z zewnątrz” trudno było połapać się w poruszanych tematach.
Co zrobić, aby chcieli
Radny Grzegorz Puda chce, by praktyka zapraszania mieszkańców weszła na trwałe do stylu pracy bielskiego samorządu. Aby mieszkańcy zechcieli korzystać z przywileju, trzeba jednak odpowiednio zmodyfikować sposób obradowania. Puda uważa, że osoby zainteresowane konkretnym problemem powinny być obecne przy podejmowaniu wiążących decyzji, bo ludzie często dowiadują się o ważnych dla nich sprawach już po przyjęciu uchwały. Zaznacza, że mieszkańców najczęściej interesują konkretne tematy i jeżeli są one częścią większego zagadnienia, to postronni słuchacze nie są w stanie wyłapać „swoich” spraw w gąszczu ogólnych ustaleń.
Tak było i tym razem, gdy na posiedzeniu komisji omawiano niezwykle obszerny dokument, nad którym prace trwają od sześciu lat - projekt studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Na zaproszenie radnego Adama Wolaka do ratusza przyszły osoby, które wcześniej zgłosiły uwagi do projektu. Po rozpoczęciu obradowania, z sali padła propozycja, aby temat omawiać z podziałem na dzielnice lub inne wydzielone obszary, np. centrum i osiedla peryferyjne. Tak, żeby mieszkańcy mogli włączyć się do dyskusji o problemach, które są im bliskie.
- Ludzi, którzy skorzystali z naszego zaproszenia, interesowały szczegóły, sprawy dotyczące ich miejsca zamieszkania. Dlatego radni podjęli uchwałę, żeby obrady dostosować do poziomu, który byłby najbliższy lokalnym społecznościom. Ale na uchwale się skończyło. W dalszej części omawiano cały układ komunikacyjny miasta, bez jakichkolwiek podziałów. Wiele pytań mieszkańców pozostało bez odpowiedzi - relacjonuje radny Puda.
Jednorazowy incydent w ratuszu
Mimo wszystko radny uważa, że zapraszanie bielszczan na posiedzenia komisji, to dobry kierunek i że obecność mieszkańców w miejscach, gdzie podejmowane są ważne dla nich decyzje działa na wielu rajców mobilizująco. Nie da się jednak ukryć, że także przedłuża posiedzenia. Puda ma nadzieję, że ten ostatni argument nie zniechęci jego koleżanek i kolegów, którzy otrzymali mandat społeczny, aby służyli społeczeństwu, bez względu na to, w jakim okręgu zostali wybrani.
- Warto zachęcać mieszkańców do czynnego udziału w życiu miasta. Wyborcy zapominają, jak wielką dysponują siłą. Przykładem ich roli jest prezydencki program reformy szkolnictwa. Dzięki uporowi, determinacji i działaniom podjętym przez nauczycieli i rodziców udało się „uratować” kilka placówek - przypomina nasz rozmówca.
Niestety, wiele wskazuje na to, że współpraca mieszkańców miasta z komisjami stałymi bielskiej Rady Miejskiej zakończy się na jednorazowym incydencie. Na ostatnim posiedzeniu komisji gospodarki przestrzennej (18.04) zignorowano uchwałę podjętą na poprzednim spotkaniu i nie wprowadzono systemu obradowania, który pozwoliłby mieszkańcom rozeznać się w obszernym projekcie, aby zabrać głos na interesujący ich temat.
Komu wysłać zaproszenie?
- Owszem, jest podział, ale na kategorie, czyli np. tereny przemysłowe, usługowe, komunikację - wyjaśnia przewodniczący komisji Marek Podolski. - Podział na dzielnice nie jest możliwy, bo droga przebiega przez całe miasto i trudno dzielić ją na odcinki. Wiadomo, że zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie odpowiadało, ale dla reszty miasta będzie przydatne.
Podolski przypomina, że mieszkańcy są z reguły zaproszeni na posiedzenia komisji, gdyż są to spotkania otwarte. Pomysł wysyłania listownych zawiadomień traktuje sceptycznie. Jego zdaniem, omawiane tematy są często na tyle zawiłe i ogólnikowe, że przeciętnego Kowalskiego nie zainteresują. Radny przyznaje, że warto opracować skuteczną metodę współpracy, lecz nie ukrywa, że czasem obecność mieszkańców przeszkadza. Zaproszenie na sesję może być prowokacją ze strony któregoś z radnych, chcącego w ten sposób załatwić swoje sprawy.
- Mieszkańcy powinni uczestniczyć w posiedzeniach. Informacje o terminach znajdują się na tablicach ogłoszeń oraz w internecie - podkreśla przewodniczący komisji budżetu Roman Matyja. Radny przyznaje, że zaproszenie bielszczan jest dobrym pomysłem, ale wątpi, czy sprawdziłby się w przypadku jego komisji. - Gdy omawialiśmy projekt studium, posiadaliśmy adresy konkretnych osób, które zgłaszały uwagi. Trudno byłoby wysłać zaproszenie do 170 tys. mieszkańców miasta.
Marta Polak
Artykuł wyświetlono 2247 razy.
REKLAMA
REKLAMA
Zobacz również
Komentarze 11
kubol
@Sog i tu jest problem - ludzie nie chodzą na zebrania RO bo są przekonani że nie wiele to im pomoże -> powoduje to wybór takich a nie innych ludzi -> ci ludzie załatwiają problemy jak załatwiają -> i tu kółeczko sie zamyka. Przy czym trzeba uczciwie przyznać że są w RO ludzie ktorym naprawdę zależy i się strają ( zdecydowana ale zauważalna mniejszość - takie czasy ), ale tak się składa, że Ratusz traktuje ich jako zlo konieczne.
Sog
kubol- tu był zdecydowanie błąd RO, nie powinna dyktować podania, a raczej wspólnie z Tobą go stworzyć i samodzielnie dostarczyć. Po prostu ludzie z RO z racji pełnionych funkcji mają lepsze dojścia i są lepiej traktowani gdy przychodzą z daną sprawą.Z tego co kojarzę to dieta przewodniczącego wynosi jakieś 100 zł. W sumie to ciężko powiedzieć czy pokrywa to choćby koszty paliwa związane z pełnieniem funkcji. W RO często zasiadają ludzie z łapanki, ale to zależy od dzielnicy, w części z nich po prostu RO musi być wybrana a z powodu braku chętnych namawia się osoby niezainteresowane. To prowadzi to takich sytuacji że mieszkańcy olewają wybory RO, potem wybierane są przypadkowe osoby, ale kiedy przychodzi coś załatwić z RO to wielkie oburzenie że są tam ludzie z łapanki. Trzeba interesować się życiem dzielnicy i brać w nim aktywny udział, a nie wybierać się do RO tylko gdy ma się osobiście jakiś problem, a tak poza tym to wszystko olewać. Ci ludzie z Twojej RO może nie są najlepsi, ale byli chociaż na wyborach i wyjawili minimalne chęci działania w przeciwieństwie do zdecydowanej większości mieszkańców.
Jeśli RO nie wie o takich sprawach to jest to wina Ratusza, który powinien był RO o tym poinformować, a najlepiej skonsultować się z nią przed podjęciem decyzji.
kubol
@Sog - RO interweniuje ???? weź mnie nie rozśmieszaj - próbowali podyktować podanie do Ratusza - a to zrobie sobie sam lepiej i szybciej. Argument, że ktoś robi coś spolecznie ( co nie jest do konca prawdą bo przewodniczący RO chyba mają diete ) nie jest usprawiedliwieniem żeby to robić na odwal się - to nie są ludzie z łapanki - sami wyrazili chęć działania. Jeżeli uważasz że RO nie powinna wiedzieć co Ratusz planuje w obszarze jej dzialania ( i co powinien konsultować spolecznie ) to ja nie wiem czym według Ciebie mają się RO zajmować
to ja
Panie 100% - proponuję zapoznać się z granicami obwodów wyborczych i porównać je z granicami RO. Jakoś słabo się pokrywają. To których radnych zapraszać? A co, jak nie ma takich z rejonu działąnia RO? A nasz prezydent mówił, że mieszkańcy tylko przeszkadzają w szczytnych planach jego wysokości i najlepiej, jak nie wiedzą i się nie wtrącają!
100% BB
Ja nie mówię tutaj o tym zeby sprawy ludzi załatwiali członkowie RO, tylko żeby w RO, spotykali sie mieszkancy osiedli i dzielnic ze swoimi radnymi z danego okręgu wyborczego czesciej niż tylko jeden raz w roku, a zwłaszcza w momencie ważnych spraw jakie mają nastąpić w danej częsci miasta. Tak wiec porozumienie między osobami zainteresowanymi a radnymi powinno się kształtowac już na takich zebraniach, a komisje w ratuszu powinny na tym pracowac merytorycznie.
Sog
kubol - a tak z ciekawości zapytam. Jak dużo osób wzięło udział w wyborach RO na Twoim osiedlu? RO nie zawsze działa tak jak powinna, ale to głównie dlatego że mieszkańcy dzielnic nie są chętni do tej społecznej pracy i wykazania zaangażowania choćby biorąc udział w wyborach. A potem są narzekania. Zresztą nie uważam że RO powinna wiedzieć o wszystkich zmianach planów zagospodarowania przestrzennego. To działa trochę inaczej, Ty przychodzisz i przedstawiasz problem, a RO się z nim zapoznaje i interweniuje. Pamiętaj że członkowie RO robią to wszystko w wolnym czasie i nie otrzymują żadnych pieniędzy.
kubol
100%BB - Nie wiem jakie masz doświadczenia w kontaktach z RO, ale biorąc pod uwagę ich kompetencje to wizyta u nich jest stratą czasu ( czlonkowie mojej RO nawet dokładnie nie wiedzieli gdzie kończy się ich dzielnica i to że UM zmienił tam plan zagospodarowania przestrzennego - o czym zainteresowani mieszkańcy dowiedzieli się po fakcie ) - dlatego w załatwianiu spraw pomija się ten nieudolny i niekompetetny organ i zalatwia się sprawy bezpośrednio w Ratuszu
arti
PRZECIEŻ MY WŁADZĄ DZIELIĆ SIĘ NIE BĘDZIEMY !!!
100% BB
Probelmy dzielnic miasta powinny być omawiane na spotkanich w radach osiedla, gdzie radni z danego okręgu wyborczego spotykaliby sie z ludźmi i omawiali pewne sprawy, poźniej radni w ratuszu uwzględniają pewne postulaty, sprawy jakie zostały wysunięte przez zainteresowane grupy społeczne, mniej lub bardziej rzeczowe, a na komisjach RM, już powinna obywac sie praca w oparciu o rozmowę z mieszkańcami ze spotkań w RO. Mamy w mieście jeden paradoks, ludzie pod nosem mają rady osiedli i nie przychodzą zbyt często nawet na spotkania z radnymi, zresztą to samo mozna powiedziec o radnych, a do centrum miasta do ratusza, gdzie każdy ma dużo dalej przyjdą tłumy ludzi, bez sensu! Od załatwiania spraw u podstaw powinny być RO, tu czy tam wiedza i pomysły będa te same. Niech spotkania radnych z mieszkańcami odbywają sie na osiedlach i dzielnicach miasta ni etylko raz do roku ale przynajmniej 12 razy w roku.
XYZ
dd nie zgadzam się z Tobą. Posiedzenia komisji sa otwarte i mają charakter roboczy - własnie na nie mogą i powinni przychodzić mieszkańcy. To, że się kogoś wybrało nie oznacza, że otrzymuje on bezkrytyczny mandat zaufania - jest potrzebny taki dialog i reakcja ze strony mieszkańców. Niezależnie od opcji politycznej. Należałoby jedynie dopracować formułę. Spłeczeństwo obywatelskie to nie jest hydra pięciogłowa, ale przywilej demokracji. Dlaczego z niego nie korzystać? To wyjdzie na dobre obu stronom.
dd
Totalna głupota i paranoja. Od tego mają wybory aby zadecydować kto ich będzie w tym miejscu reprezentował przez całą kadencję. Pisowska populistyczna polityka - jeżeli nie masz większości to najlepiej uniemożliwić, bądź maksymalnie utrudnić władzę konkurencji...
Klauzula informacyjna ›