Urząd Miejski w Bielsku-Białej zawarł porozumienie z sześcioma wspólnotami mieszkaniowymi z ul. Rychlińskiego, które pozwala wreszcie realnie myśleć o realizacji planu modernizacji stadionu miejskiego. Prezydent zwlekał wiele miesięcy z podjęciem ważnej decyzji dla miasta i bielskiego sportu, a w efekcie ustępstw Ratusza wspólnoty otrzymały więcej niż pierwotnie chciały.
 
O porozumieniu nikt w Ratuszu nie chce rozmawiać. Rzecznik prezydenta miasta, Tomasz Ficoń zapytany o przebieg negocjacji z grupą mieszkańców domów przy ul. Rychlińskiego przekonuje, że „sprawy idą w dobrym kierunku”. - Nikt panu więcej nie powie - zapewnia dziennikarza. Wody w usta nabrał naczelnik wydziału inwestycji Jan Pacia, który po odpowiedź na pytanie o warunki umowy odsyła do rzecznika. Milczą też inni ważni urzędnicy.
 
Od początku protestowali
 
Tymczasem porozumienie zawarto już 20 marca i następnego dnia wspólnoty mieszkaniowe z Rychlińskiego wycofały skargę przeciw prezydentowi Bielska-Białej z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. - Nie wiem, dlaczego urzędnicy nie poinformowali o finale naszych negocjacji. Być może zamierzali o tym powiedzieć dopiero po uzyskaniu powtórnej zgody na budowę - zastanawia się Mirosława Handzlik, która była jednym z filarów akcji protestacyjnej.
 
Bielszczanie od wielu miesięcy z rosnącą złością obserwowali ten chocholi taniec. W sprawie modernizacji bielskiego stadionu wypowiadali się starosta cieszyński i wojewoda śląski. Grupa mieszkańców od początku protestowała przeciwko planom inwestycji, ale przez długi czas nie chciano nawet przyznać im statusu strony postępowania. Prezydent miasta dopiero latem ub.r. zadeklarował wolę porozumienia z protestującymi, lecz tak naprawdę rozmowy rozpoczęły się w styczniu br. Już wtedy było wiadomo, że jeśli inwestycja ruszy, to będzie bardzo opóźniona.
 
Jak dowiedział się nasz portal, od tamtej pory w ratuszu odbyło się sześć, siedem spotkań między zwaśnionymi stronami. Uczestniczył w nich wiceprezydent Lubomir Zawierucha wspierany przez naczelników kilku wydziałów UM oraz przedstawiciele wspólnot. Pomogła mediacja prezesa TS Podbeskidzie Marka Glogazy, ale w gruncie rzeczy nie wiadomo, dlaczego po wielu miesiącach gry na zwłokę prezydent Jacek Krywult zaakceptował warunki ugody od początku stawiane przez mieszkańców. - Kibice żądają nowego stadionu. Być może prezydent uznał, że w imię spokoju trzeba pójść na ustępstwa - przypuszcza pani Mirosława.
 
Ustępstwa na koszt podatnika
 
Generalnie porozumienie jest sukcesem Ratusza, gdyż mieszkańcy okolicy wyrazili zgodę na budowę stadionu w miejscu wskazanym przez magistrat. - No trudno, kopuła stadionu powstanie dokładnie 52 metry od mojego budynku - podkreśla mieszkanka domu przy ul. Rychlińskiego. - To wcale nie jest śmieszne. Ale owo zasadnicze ustępstwo oparte jest na twardych warunkach z konsekwencjami finansowymi dla budżetu miasta.

 
W umowie Ratusz odstępuje od swoich planów budowy zatok autobusowych, zjazdów i wyjazdów na ul. Rychlińskiego. Wejścia na stadion mają być tylko od Żywieckiej i Broniewskiego. Urząd zobowiązał się m.in. do remontu chodników i parkingów w części os. Grunwaldzkiego, którą administruje sześć protestujących wspólnot. Na koszt miasta powstaną też tereny zielone. Realizacja części zobowiązań nastąpić ma jeszcze do końca br.
 
Porozumienie przewiduje możliwość wystąpienia do sądu, gdyby Ratusz nie wywiązał się z obietnic inwestycyjnych, w tym nie dotrzymał terminów zakończenia kolejnych etapów prac na terenie osiedla. Ze strony władz umowę podpisał wiceprezydent Zawierucha, a w imieniu protestujących - zarządy sześciu wspólnot mieszkaniowych z nr 20, 22, 24, 26, 28 i 30 przy ul. Rychlińskiego.
 
 - Zanim przedstawiono nam plany modernizacji stadionu, wspólnoty zaciągnęły kredyty na okres 15 lat, aby sfinansować ocieplenie oraz remont elewacji budynków. Znaczną część prac już wykonano - podkreśla Mirosława Handzlik. - W umowie urząd zobowiązał się do ponownego odmalowania domów, gdyby elewacja została zabrudzona wskutek eksploatacji nowego stadionu.
 
Dlaczego zwlekano z ugodą?
 
Triumfujący mieszkańcy os. Grunwaldzkiego ubolewają, że za wykonanie prac przewidzianych w umowie z Ratuszem zapłaci budżet miasta, czyli my wszyscy, mieszkańcy gminy. Ale dlaczego władze upierały się przy inwestycji w tym rejonie, nie biorąc poważnie pod uwagę społecznych skutków swoich planów? Z jakich powodów zwlekano z zawarciem ugody z mieszkańcami, wydłużając w ten sposób proces inwestycyjny do granic absurdu? Akceptacja warunków porozumienia oznacza zmianę planów budowy, a w konsekwencji prawdopodobnie konieczność ponownego wystąpienia o pozwolenie na budowę.
 
 - Na ulicy Rychlińskiego stoi znak zakazu wjazdu - dodaje pani Mirosława. - W czasie meczów Podbeskidzia policjant wymusza na kierowcach przestrzeganie zakazu. Ale podczas spotkań siatkarek BKS autami oblepione są wszystkie chodniki. Podobnie wygląda ul. PCK, gdy na stadionie grają piłkarze. Nie można przejść z wózkiem dziecięcym. Do kogo trzeba wysłać skargę w tych sprawach, bo Straż Miejska nie chce interweniować? - zastanawia się mieszkanka domu przy Rychlińskiego.
 
Robert Kowal
O konflikcie pisaliśmy m.in. w artykułach: