Rozmowa z bielskim posłem Arturem Górczyńskim z Ruchu Palikota
 
Przy wejściu do Pańskiego biura wyborczego w Bielsku-Białej nie ma szyldu informującego, że jest Pan z Ruchu Palikota. Boicie się czegoś lub kogoś?
 
 - Nie (śmiech). Niedawno zakończyliśmy remont tych pomieszczeń. Szyld jest w przygotowaniu. Będzie na tyle wyrazisty, aby każdy przechodzień widział, że jest to biuro posła z Ruchu Palikota. Wkrótce będzie gotowa moja strona internetowa, na której poinformujemy o godzinach pracy biura.
 
Prezydent ignoruje posła
 
Jest Pan posłem już kilka miesięcy. Czy jako przedstawiciel bielszczan w parlamencie znalazł Pan wspólny język z prezydentem Bielska-Białej?
 
 - Prezydent nie chce ze mną współpracować dla dobra miasta. Po wyborach, jako jedyny poseł nie zostałem zaproszony do Urzędu Miejskiego na spotkanie prezydenta z bielskimi parlamentarzystami. Jak dotąd nie miałem okazji rozmawiać z Jackiem Krywultem. Podobno prezydentowi przeszkadza, że jestem posłem z partii antyklerykalnej.
 
A jest Pan?
 
 - Ruch Palikota nie walczy z żadnym wyznaniem czy religią. Domagamy się wyłącznie respektowania w naszym życiu publicznym konstytucyjnej zasady rozdziału Kościoła od państwa. Osobiście jestem katolikiem, nasza rodzina należy do parafii św. Jerzego w Goczałkowicach-Zdroju, z końcem ub. roku został ochrzczony mój syn.
 
W ostatnich wyborach parlamentarnych otrzymał Pan prawie 10 proc. głosów bielszczan. Skrzyknie Pan sympatyków Palikota, aby wspólnie manifestować pod oknami prezydenta Krywulta, jeśli będzie nadal ignorował Pana jako posła?
 
 - Nie zamierzam się nikomu narzucać. Nie wykluczam jednak, że ustawię się w kolejce na rozmowę z panem prezydentem jak zwykły obywatel. Mam nadzieję, że mnie nie wyrzuci, gdy się dowie, że jestem od Palikota.
 
Wbrew interesom mieszkańców okręgu
 
Czy prezydent miasta utrzymywany z podatków wszystkich bielszczan powinien manifestować swój światopogląd w godzinach urzędowania? 
 
 - To jest szerszy problem. W kampanii wyborczej do parlamentu deklarowałem chęć współpracy ponad podziałami politycznymi dla dobra Bielska-Białej i bielszczan. Niedawno próbowałem zorganizować spotkanie z udziałem parlamentarzystów i władz samorządowych z terenu naszego okręgu wyborczego. Tylko starosta pszczyński zadzwonił do mnie, aby przeprosić, że ze względu na ważne sprawy w urzędzie nie weźmie udziału w tym spotkaniu. Pozostałe osoby, w tym prezydent Bielska-Białej, zignorowały moje zaproszenie.
 
Czemu miała służyć taka narada? Interesom politycznym Ruchu Palikota?
 
 - Gdyby podobną naradę zechciał zorganizować jakikolwiek inny poseł, stawiłbym się natychmiast! Chciałem, aby to było spotkanie robocze, na którym przyjęlibyśmy plan wspólnego działania. Każdy z nas ma zobowiązania wobec macierzystych ugrupowań politycznych. Jako parlamentarzyści powinniśmy jednak pracować dla dobra tej ziemi. W Sejmie nie powinniśmy głosować wbrew interesom mieszkańców naszego okręgu. Niestety, dość często dochodzi do tego rodzaju konfliktów programowych, czego dowodem są wydruki z poszczególnych głosowań, np. w sprawie poprawek do ustawy budżetowej.
 
Jakie konkretne cele powinny łączyć bielskich parlamentarzystów niezależnie od ich barw politycznych?
 
 - Np. projekt przekształcenia ATH w uniwersytet. Gdyby za planami opowiedziało się murem dziewięcioro posłów z Podbeskidzia, droga do celu byłaby krótsza i mniej wyboista.
 
Nie wsiada z nimi do windy
 
Przeszedł Pan już na „ty” z innymi posłami z naszego okręgu? Spotykacie się w bielskim gronie w gmachach przy ul. Wiejskiej?
 
 - Pracuję z niektórymi bielskimi posłami w komisjach czy innych zespołach parlamentarnych, z posiedzeń wracamy jednym pociągiem do Bielska-Białej, więc z niektórymi jestem w lepszych relacjach. Ale z drugiej strony np. poseł Stanisław Pięta nie wsiada do windy z przedstawicielami Ruchu Palikota.

 
Często głosuje Pan wbrew dyscyplinie klubowej?
 
 - Różnie to wygląda. Z wydruków z Kancelarii Sejmu wynika, że mniej więcej w co dziesiątym głosowaniu byłem innego zdania niż klub. Nie wyobrażam sobie, aby głosować niekorzystnie dla okręgu.
 
Parlamentarzyści dość często korzystają z prawa głosu na sesjach rad różnego szczebla. Czy planuje Pan wizytę na posiedzeniu Rady Miejskiej Bielska-Białej?
 
 - Na sesji bielskiej rady jeszcze nie byłem. Mimo zaproszenia, nie będę też na posiedzeniu w dniu 27 marca. W tym tygodniu zaplanowano plenarne obrady Sejmu. We wtorek zaczynamy już prace sejmowe. Ale mam nadzieję, że w najbliższym czasie terminy posiedzeń sejmowych nie będą się kłóciły z samorządowymi, co pozwoli mi na obecność na sesji w Bielsku-Białej.
 
Szkoda pieniędzy na referendum
 
Wygląda na to, że posłowie PiS sobie z tym kłopotem jakoś radzą. 27 marca przed bielskim ratuszem ma się odbyć demonstracja w obronie TV Trwam.
 
 - Jako Ruch Palikota uważamy, że telewizja Trwam powinna otrzymać miejsce na platformie cyfrowej. Obywatele muszą mieć możliwość wyboru stacji, którą chcą oglądać. Inną sprawą jest płynność finansowa nadawcy. Prawo musi obowiązywać wszystkich. Nadrzędnym obowiązkiem posłów jest udział w pracach Sejmu. To są debaty ważne dla całego kraju. Poseł Pięta wyjechał w czasie ostatniej sesji na demonstrację do Budapesztu. Uważam, że takie postępowanie jest nieetyczne.
 
Będzie Pan głosował za rządowym programem reformy emerytalnej?
 
 - To nie jest żadna reforma! Problem nie polega na przedłużeniu wieku emerytalnego do 67 lat. W interesie finansów państwa i przyszłych emerytów powinniśmy m.in. zdecydować, co dalej z OFE. Ruch Palikota będzie głosował za wydłużeniem wieku emerytalnego, jeśli przyjęte zostaną nasze postulaty, w tym program darmowych, obowiązkowych badań lekarskich dla osób po 60-tym roku życia oraz możliwość dziedziczenia składki emerytalnej, ale również łatwiejszy dostęp do żłobków czy przedszkoli.
 
Ludzie powinni mieć prawo głosowania w referendum na temat wieku emerytalnego?
 
 - To strata pieniędzy publicznych. Zwolennicy referendum doskonale wiedzą, że jego wynik byłby przesądzony. Na pytanie, czy wprowadzić tanie paliwo, każdy z nas odpowie twierdząco. Nie ma sensu posługiwać się truizmami. Bo każdy chce być młody, piękny i bogaty.
 
Opodatkować handlarzy narkotyków
 
Pali Pan marihuanę w swoim biurze poselskim?
 
 - Nie, w ogóle nie palę marihuany. Zawodowo zajmowałem się problemami uzależnień. Palenie marihuany jest znacznie mniej szkodliwe pod względem społecznym niż spożywanie alkoholu. Marihuana powszechnie dostępna na czarnym rynku jest zanieczyszczona różnymi substancjami chemicznymi, które wpływają destrukcyjnie na konsumentów. Ekspert klubu parlamentarnego Ruchu Palikota podaje, że wydatki państwa na ściganie tylko jednej osoby podejrzanej o posiadanie narkotyków wynoszą - od chwili zatrzymania do czasu wydania wyroku sądowego - ok. 700 tys. zł.
 
Jeśli dobrze rozumiem, narkotyki z legalnego źródła byłby „zdrowsze”, a państwo mogłoby nie tylko zaoszczędzić, lecz także opodatkować podmioty zajmujące się dystrybucją. Czy Ruch Palikota jest też za legalizacją prostytucji?
 
 - Nie. Prostytucja jest legalna, ale państwo nie powinno czerpać korzyści z nierządu. Taki postulat byłby ze względów światopoglądowych nie do przyjęcia dla większości Polaków.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Robert Kowal