Czasy, kiedy panowie znajdowali pod choinką skarpetki albo zupełnie niepotrzebne gadżety, a panie żelazka lub sweterki niekoniecznie odpowiadające ich upodobaniom, chyba minęły bezpowrotnie. Zwykłe prezenty coraz częściej odchodzą do lamusa na rzecz karnetów na siłownie, ekskluzywnych wizyt w SPA czy bonów zakupowych. Większość z nas otwarcie mówi, co chciałaby znaleźć pod choinką. Niektórzy nawet sami sobie to kupują i podrzucają pod drzewko.
 
Bielskie sklepy kuszą klientów każdego dnia. Marketingowcy działają na nasze wszystkie zmysły. Regały układane są tak, żeby idąc po chleb minąć masę niepotrzebnych nam, ale ubranych w kolorowe, kuszące opakowania produktów. W sklepach rozpylane są zapachy stymulujące klientów do kupowania. Często spiker wymienia artykuły, które akurat są w promocji. W okresie przedświątecznym wszystko to jeszcze bardziej nabiera na sile. Tyle tylko, że okres przedświąteczny zaczyna się już przed świętem... Wszystkich Świętych. 
 
Poproszę coś ładnego dla żony
 
Sklepikarze przekonują, że na prezent nadaje się naprawdę wszystko. Od kremów przez odkurzacze, po piły mechaniczne. - Zakupowa aktywność bielszczan przed świętami Bożego Narodzenia wzrasta - przyznaje menadżer jednego z bielskich centrów handlowych. - Trudno dokładnie powiedzieć, od kiedy, ale cały grudzień, to niewątpliwie czas poszukiwania prezentów. Co kupujemy najchętniej? W żaden sposób nie da się tego jednoznacznie określić. Na pewno nadal w modzie są kosmetyki oraz sprzęt RTV i AGD. Personel dodaje, że często widzi zagubionych panów, którzy proszą o radę, co mogliby kupić swojej kobiecie. Niektórzy przychodzą z karteczkami z dokładnie wypisaną nazwą i modelem konkretnego przedmiotu.
 
Największy ruch panuje oczywiście w sklepach z zabawkami. Mnogość i bogactwo asortymentu niejednego klienta przyprawia o ból głowy. - Rodzice doskonale wiedzą, co mają kupić, a za ściągawkę służą im listy pożyczone do Aniołka - śmieje się ekspedientka pracująca w sklepie zabawkowym w centrum Bielska-Białej. - W gorszej sytuacji są wujkowie, ciocie i inne osoby, które chcą coś dziecku kupić, ale nie znają jego upodobań. Nasza oferta jest tak szeroka, że rzeczywiście można dostać oczopląsu. Jedni szukają najnowszych sterowanych zabawek latających, jeżdżących lub robiących inne dziwne rzeczy. Inni pytają, czy mamy stare, poczciwe LEGO albo zwykłe drewniane klocki.
 
Bony pod choinką
 
Od kilku lat jednak coraz częściej pod choinką jest pusto... I to nie ze względu na kryzys, ale nową modę prezentową. Coraz więcej bielszczan decyduje się podarować swoim bliskim coś niematerialnego. Z takiej mody cieszą się salony SPA, kluby fitness, gabinety kosmetyczne oraz sklepy z odzieżą czy z meblami... O czym mowa? O wszelkich bonach, kuponach i innych voucherach.

 
 - Jest kilka opcji do wyboru. Mamy specjalne świąteczne pakiety. Np. za 225 zł - kiedy normalna cena takiej usługi wynosi ok. 50 zł więcej - można zafundować żonie masaż, manicure i wybrane zabiegi na twarz. Za niespełna 900 zł można jednocześnie zrobić prezent sobie i oprócz zabiegów, zakupić nocleg w hotelu, a w jego cenie jest jacuzzi i basen. Są także świąteczne pakiety tylko dla panów - słyszymy w recepcji ekskluzywnego hotelu.
 
Sesja z karpiem
 
Z podobnymi ofertami wychodzi coraz więcej firm, co dowodzi popularności tej metody obdarowywania. Karnety na siłownie, miesięczny abonament nauki języka obcego, romantyczna kolacja, itd. Także wiele sklepów odzieżowych proponuje swoim klientom świąteczne bony. Taki malutki świstek papieru zapewne ucieszy każdą strojnisię. Możliwość wybrania dla siebie ubrań za 200-300 zł (u bardziej hojnych panów odpowiednio więcej), to dla wielu pań bardzo dobra nowina.
 
W ten sposób można „podarować” niemalże wszystko. Karnet na kurs tańca albo voucher na profesjonalną sesję fotograficzną. - W Walentynki przychodzą pary, które robią sobie taki wspólny prezent. Na święta najczęściej jest to prezent dla dziewczyny, żony czy narzeczonej. Panie są takimi podarunkami bardzo podekscytowane, bo dotychczas nikt nigdy nie robił im profesjonalnych zdjęć i pewnie same nie zdecydowałyby się na zafundowanie sobie takiej przyjemności - tłumaczy właściciel bielskiego studia fotograficznego.
 
Magdalena Dydo-Pyrchla