Przez większość czasu stoi pusta, a kiedy już coś się w niej dzieje, to towarzyszą temu ogromne korki uliczne i problemy ze znalezieniem miejsc parkingowych. Ale w Ratuszu mówią, że lokalizacja obiektu jest najlepsza z możliwych. W Bielsko-Bialskim Ośrodku Sportu i Rekreacji dodają, że na palcach jednej ręki można policzyć dni do końca lutego przyszłego roku, kiedy hala pod Szyndzielnią nie będzie wykorzystywana.
 
Wraz z targami energetycznymi ENERGETAB 2011 wróciły problemy z dojazdem do hali pod Szyndzielnią, gdzie odbywają się imprezy targowe w Bielsku-Białej. Czy rację mieli ci, którzy krytykowali budowę obiektu na obrzeżach miasta? Jaki jest wynik finansowy hali za pierwszy rok funkcjonowania? Na co dzień bowiem nie widać, aby Ratusz miał wiele okazji do zarabiania na jej wynajmie.
 
Zapytaliśmy rzecznika prasowego bielskiego magistratu, czy władze miasta nadal uważają, że inwestycja jest udana? Że lokalizacja jest właściwa, infrastruktura drogowa wystarczająca, a obiekt rentowny?
 
Miasto nie przyznaje się do błędu
 
 - Jeśli ktoś był na dużych targach w innych miastach, to wie, że tak jest wszędzie, bo na całym świecie duże hale buduje się na obrzeżach - mówi Tomasz Ficoń. - Nawet gdybyśmy chcieli postąpić wbrew tym zasadom, to w centrum Bielska-Białej nie ma dużego terenu pod budowę, który jest własnością komunalną. W kwestiach finansowych rzecznik odsyła nas do BBOSiR, który jest administratorem obiektu.
 
Wywołany do tablicy dyrektor placówki Grzegorz Jania tłumaczy, że przy organizowaniu imprez masowych, jakimi są targi tej wielkości co ENERGETAB czy spektakl Metro, zawsze tworzą się i będą się tworzyły korki. Nawet jeśli obok będzie droga z czterema pasami ruchu. Ludzie zazwyczaj przyjeżdżają na ostatnią chwilę i stąd problem. Szef BBOSiR podkreśla, że przy okazji innych imprez w hali nie ma kłopotów z dojazdem i zaparkowaniem samochodu.
 
Pytany o bilans finansowy po pierwszym roku funkcjonowania (hala działa od września ub.r.) Jania odpowiada, że obiekt z założenia jest deficytowy. - W studium, które powstało przy okazji planowania tej inwestycji zapisano, że rocznie obiekt będzie przynosił ok. 2,5 mln strat. Nam i tak udało się tę kwotę obniżyć o ok. 1 mln zł.
 
Hala na wielkie okazje
 
Zdaniem dyrektora BBOSiR, straty nie wynikają z tego, iż hala stoi pusta. - To nie jest obiekt do wynajmowania ludziom po pracy, żeby mogli sobie pograć w kosza czy siatkę. Naszymi kontrahentami są organizatorzy targów, wystaw, imprez sportowych, koncertów.
 
Trzeba pamiętać, że kiedy między poszczególnymi imprezami hala nie jest użytkowana, to też generuje koszty dzierżawy terenu (od spółki Ziad) czy mediów. Nasz rozmówca zapewnia, że stara się zminimalizować wydatki. W tym celu ograniczono liczbę osób zatrudnionych w hali z jedenastu do trzech , a obsługę techniczną zlecono temu samemu personelowi, który zajmuje się basenami i innymi obiektami BBOSiR.
 
 - Funkcjonowanie hali po pierwszym roku oceniam bardzo dobrze. Chyba nawet lepiej niż się spodziewaliśmy - informuje Grzegorz Jania. - Już teraz jest mocno obłożona, lecz za trzy lata będzie działała tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Od dzisiaj do końca lutego nie będzie wykorzystana przez raptem pięć dni!
 
Zajęte do marca
 
Jak to możliwe, że w hali tyle się dzieje, a bielszczanie nic o tym nie wiedzą? Z kilku względów. Po pierwsze, pod Szyndzielnią odbywają się duże imprezy spożywcze (podobne do targów), które mają charakter zamknięty. Po drugie, jeśli ktoś interesuje się sportem, to zazwyczaj nawet nie wie, że w hali jest koncert. Po trzecie, w przypadku organizowania dużych imprez hala jest zajęta kilka dni przed i kilka po, gdyż obiekt trzeba odpowiednio przygotować, a następnie posprzątać. - Za jeden dzień wynajmu hali organizatorzy płaca nam 10 tys. zł, za każdy dzień montażu i demontażu - po 5 tys. zł. Z zewnątrz wygląda, że nic się nie dzieje, ale to nie jest prawda - tłumaczy szef BBOSiR.

 
Zaraz po uprzątnięciu hali po targach energetycznych, rozpoczną się przygotowania do targów budowlanych, które odbędą się w dniach 23-25 września. Następnie od poniedziałku do czwartku ekipa techniczna będzie przystosowywała wnętrze do Targów Rekreacji (30.09-2.10). Kilka dni później rozpoczną się przygotowania do Grand Prix Bielska-Białej w Karate (14-15.10). Kolejne cztery tygodnie, to czas na zamontowanie i próbę lodowiska. Zostanie ono jednak zdemontowane w połowie listopada, by w hali mogła odbyć się impreza pod nazwą Neo Fashion Jamboree (16-21.11). Zaraz po niej pod Szyndzielnię zjadą karatecy na mistrzostwa Europy (25-27.11).
 
Dyrektor podkreśla, że nie ma szans, aby inwestycja zwróciła się miastu, bo miesięczny koszt utrzymania lodowiska wynosi ok. 200 tys. zł. Tymczasem ślizgawka będzie czynna od grudnia br. do lutego 2012 roku, a ceny wstępu mają być przyzwoite. Dlatego kierownictwo BBOSiR chce lodowisko jak najlepiej wykorzystać. Być może w hali odbędzie się rewia na lodzie. Jest też plan, aby 29 lutego w bielskim obiekcie zorganizować otwarcie Olimpiady Polonijnej.
 
Nie chcą płacić za bilety!
 
Ale w grafiku jest też wiele wolnych terminów. Dlatego dział marketingu BBOSiR wciąż pracuje nad pozyskaniem nowych kontrahentów. - Przejęliśmy wszystkie duże imprezy targowe w regionie. Co ważniejsze, wszyscy zapowiedzieli, że „zostają” u nas. Jednocześnie zachęcamy organizacje i związki sportowe do korzystania z naszego obiektu. Proszę jednak pamiętać, iż do dużych imprez sportowych miasto dopłaca. W tym przypadku chodzi tylko tylko o prestiż, zwrócenie na siebie uwagi mediów, itd.
 
Dyrektor Jania nie ukrywa, że najgorzej jest z wydarzeniami kulturalnymi. Bielszczanie nie chcą płacić za bilety. Z tego powodu w bieżącym roku odwołano koncerty zespołu „Śląsk” i „Czerwonych Gitar”. Podobno tej ostatniej grupie nie zdarzyło się to od 20 lat! Jeżeli na koncert nie zbierze się 2 tys. chętnych, to organizowanie imprezy w hali wyposażonej w 3 tys. miejsc nie ma racji bytu.
 
Magdalena Dydo