Rozmowa z dr n. biol. Robertem Sirkiem, prezesem zarządu Szpitala Chirurgii Małoinwazyjnej i Rekonstrukcyjnej w Bielsku-Białej
 
Kierowana przez Pana spółka, w ramach której działa szpital jest placówką prywatną. Leczycie tylko najbogatszych bielszczan?
 
 - Oczywiście, że nie. Nasza oferta jest skierowana do wszystkich pacjentów niezależnie od ich statusu majątkowego.
 
Nie muszą za wszystko płacić
 
Jednak Polacy czują obawę przed prywatyzacją służby zdrowia.
 
- Większość Polaków błędnie rozumie istotę prywatyzacji służby zdrowia. Na ogół ludzie nie odbierają tego procesu jako reformy struktury właścicielskiej, lecz zmianę warunków dostępności do usług medycznych. Są przekonani, że gdy trafią do placówki prywatnej, to będą musieli za wszystko płacić. To bzdura. Zdecydowana większość usług medycznych wykonywanych przez nasze oddziały szpitalne i poradnie jest kontraktowana przez NFZ. Tylko niewielki procent dochodów pochodzi z opłat pobieranych za usługi prywatne.
 
Jest Pan zwolennikiem prywatyzacji całej polskiej służby zdrowia?
 
 - Prywatyzacja nie jest panaceum na wszystkie bolączki publicznej służby zdrowia. Państwo powinno mieć kontrolę nad strategiczną częścią systemu opieki zdrowotnej. Usługi medyczne kontraktowane są obecnie z NFZ na trzech poziomach: hospitalizacja pełna (szpitale pełnoprofilowe, ostrodyżurowe), hospitalizacja planowa (taka, jak u nas) oraz hospitalizacja krótkoterminowa (realizowana w małych jednostkach medycznych). Wycena świadczeń realizowanych na każdym z tych poziomów powinna być wprost proporcjonalna do zadań konkretnych szpitali. Rzecz jasna, najwięcej pieniędzy powinny otrzymywać placówki pełnoprofilowe.
 
Wysokie koszty osobowe
 
W jaki sposób chciałby Pan przekonać do swoich pomysłów silne wciąż lobby polityczne sprzeciwiające się prywatyzacji służby zdrowia?
 
 - Uczestnicząc w obradach Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego ds. Służby Zdrowia Wojewody Śląskiego, słyszę, że placówki prywatne są instytucjami realizującymi najbardziej opłacalne procedury medyczne. Tłumaczę wtedy, że tak nie jest. My odciążamy placówki publiczne, przyczyniając się do zmniejszenia kolejek do lekarzy-specjalistów w zakresie zabiegów planowych. Prywatyzacji sprzeciwia się też cała masa pracowników służby zdrowia, którzy obawiają się, że utworzenie spółki kapitałowej w miejsce placówki publicznej wiąże się z redukcją personelu. Każdy dobry menedżer myśli o oszczędnościach, a koszta osobowe w obecnym modelu służby zdrowia są bardzo wysokie. Z drugiej strony o wartości ośrodka stanowią jego pracownicy. Redukcja zatrudnienia, to zawsze bardzo trudna decyzja zarówno na płaszczyźnie funkcjonowania szpitala, jak i w wymiarze czysto ludzkim.
 
Przemysł związany z chirurgią plastyczną generuje na świecie ogromne dochody. Uczestniczycie w podziale tego wielkiego tortu?
 
 - W strukturze naszej placówki znajduje się pięć jednostek organizacyjnych: oddziały chirurgii plastycznej, ortopedyczny, laryngologiczny, chirurgii ogólnej oraz chirurgii dziecięcej. W tym samym zakresie działają również poradnie. W ramach oddziału chirurgii plastycznej jest wykonywane szerokie spektrum zabiegów rekonstrukcyjnych, natomiast nasz szpital nie wykonuje zabiegów kosmetycznych w ramach tego oddziału. Te zabiegi są wykonywane przez specjalistę chirurgii plastycznej dr n. med. Janusza Sirka w jego ośrodku, który ma siedzibę w budynku szpitala.

 
Chirurgiczne leczenie otyłości
 
Na czym więc zarabiacie pieniądze?
 
 - Szpital generuje zyski przede wszystkim dzięki realizacji małoinwazyjnych procedur medycznych, które kontraktuje z NFZ. Chirurgia kręgosłupa, operacje laryngologiczne, ortopedyczne czy zabiegi w obrębie ogólnie pojętych zmian skórnych stanowią wizytówkę naszego ośrodka. Wykonujemy również zabiegi chirurgicznego leczenia otyłości. W przeciwieństwie do szpitali publicznych, nie wykonujemy zabiegów ratujących życie. Przeprowadzamy wyłącznie operacje planowe.
 
Dyrektorzy placówek publicznych narzekają na czasem gigantyczne „nadwykonania”, czyli zadłużenie NFZ wobec szpitali. Czy Wasi pacjenci pokrywają koszty operacji po wyczerpaniu środków z kontraktu z NFZ?
 
 - Nasz szpital wykorzystał prawie wszystkie środki pochodzące z tegorocznego kontraktu. Od początku września często realizujemy tzw. nadwykonania. Dlatego chcemy renegocjować warunki kontraktu. Bez względu na rezultat rozmów z NFZ wykonamy jednak zaplanowane zabiegi, których przesunięcie mogłoby pogorszyć stan zdrowia pacjentów. Zysk jest ważny, ale przede wszystkim jesteśmy lekarzami.
 
Zysk dzięki dyscyplinie
 
Głównym celem każdej spółki kapitałowej jest zarabianie pieniędzy. Czy na usługach medycznych w Bielsku-Białej można dobrze zarobić?
 
 - Szpital osiąga dodatni wynik finansowy dzięki silnej dyscyplinie finansowej. W tym roku nasz szpital został laureatem ogólnopolskiego rankingu "Diamenty Forbesa" w kategorii firm o przychodzie od 5 do 50 mln zł. W przeciwieństwie do placówek publicznych płacimy podatek dochodowy z tytułu osiąganych zysków, nie uzyskujemy zwolnień z podatku od nieruchomości, nie mamy preferencji przy korzystaniu z funduszy pomocowych UE czy dofinansowania od organu założycielskiego w zakupie sprzętu. Ogromne obciążenia finansowe, które się za tym kryją nie pozwalają na tzw. dobry zarobek.
 
Są dziedziny, w których potrafiliście pozyskać najlepszych specjalistów w regionie?
 
 - Specjalizujemy się w technikach małoinwazyjnych, m.in. w zakresie endoskopowych operacji kręgosłupa przy użyciu lasera, operacji zatok, otyłości, likwidacji skórnych zmian chorobowych np. w kierunku czerniaka. Dysponujemy świetnymi specjalistami w zakresie chirurgii dziecięcej. Gdyby NFZ był również płatnikiem zasiłków chorobowych, zależałoby mu na rozwoju technik małoinwazyjnych, dzięki którym pacjent nie musi długo przebywać w szpitalu, lecz wkrótce po zabiegu jest wypisywany do domu.
 
Pracują na kilka etatów
 
Przeciwnicy prywatyzacji twierdzą, że niezależnie od wysokich standardów opieki nad pacjentem w prywatnej służbie zdrowia w krytycznych sytuacjach i tak część chorych wraca do placówek publicznych z różnymi powikłaniami.
 
 - Jesteśmy przygotowani zarówno pod kątem wyposażenia, jak i personelu do opieki pooperacyjnej i potrafimy we własnym zakresie zabezpieczyć pacjenta. W historii szpitala były może dwa przypadki na tysiące hospitalizacji, gdy musieliśmy przekazać pacjenta innemu ośrodkowi. Jeżeli powstaje powikłanie, potrafimy poradzić sobie z nim w naszym szpitalu.
 
Czy praca w Szpitalu Chirurgii Małoinwazyjnej i Rekonstrukcyjnej stanowi jedyne źródło utrzymania dla personelu medycznego? Pacjenci narzekają, że lekarze pracują na kilka etatów i z braku czasu nie poświęcają im należytej uwagi.

- Personel niższego i średniego szczebla jest zatrudniony wyłącznie w naszej klinice. W przypadku lekarzy jest różnie. Niewątpliwie dzięki pracy u nas podnoszą swoje kwalifikacje zawodowe, gdyż część zysków przeznaczamy na szkolenia i staże lekarzy w innych ośrodkach medycznych.

Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał: Robert Kowal