Po naszym artykule Promocyjny bubel? w redakcji rozdzwoniły się telefony od zszokowanych Czytelników. Otrzymaliśmy także komentarz z agencji PR Planet, która opracowuje produkty turystyczne dla Bielska-Białej. Pomijając wszelkie wątpliwości dotyczące trafności rozwiązań zalecanych przez tę firmę, jedno jest pewne - jeśli chcemy być miastem turystycznym, czeka nas bardzo długa droga.
 
 - Do naszych zadań w ramach opisywanego projektu nie należy opracowanie strategii wizerunkowej Bielska-Białej, gdyż taka strategia już istnieje od wielu lat i jest dokumentem nadrzędnym - wyjaśnia Anna Watza z agencji PR Planet. - Naszym zadaniem jest opracowanie markowych produktów turystycznych, a także strategia ich komercjalizacji. Nasze propozycje nie są więc częścią żadnej kampanii promocyjnej miasta, lecz pomysłami dla każdego z produktów, z których będą mogli skorzystać wszyscy zainteresowani.
 
Każdy może skorzystać
 
Specjaliści z agencji przekonują, że powstały dokument będzie miał charakter uniwersalny. Znajdą się w nim te produkty, które zostaną ostatecznie wybrane i zaakceptowane przez samorząd Bielska-Białej w porozumieniu z przedstawicielami branży turystycznej, organizacjami pozarządowymi oraz stowarzyszeniami z regionu. Ale tak naprawdę przygotowane produkty będzie mogła „wykorzystać” każda firma, a nawet każdy mieszkaniec. Inaczej mówiąc - agencja PR Planet przygotowuje produkty, które mogą zwabić do naszego miasta turystów.
 
Nie chodzi jednak o to, żeby wszystkie przedsięwzięcia wykonywało miasto. Agencja podsuwa pomysły, które można zrealizować na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego. Mogą z nich więc skorzystać prywatni przedsiębiorcy, a zyskać mają wszyscy - inwestor, który na ciekawym pomyśle zarobi pieniądze oraz miasto, do którego przyjadą turyści. Ci zaś wykupią noclegi w hotelach i zostawią pieniądze w naszych sklepach lub muzeach.
 
Łukasz Wilczyński z PR Planet przyznaje, że nie wykonano badań rynku dotyczących zainteresowania bielskich przedsiębiorców takimi działaniami. Zapewnia jednak, że podczas spotkań w Urzędzie Miejskim w Bielsku-Białej temat zaciekawił osoby z branży turystycznej oraz przedstawicieli różnych organizacji i stowarzyszeń. Jeśli śladem deklaracji pójdą pieniądze, to rozwiązania zaproponowane przez wynajętą firmę będą miały rację bytu. Wiadomo przecież, że budżetu miasta nie stać na realizację wszystkich ciekawych pomysłów.

 
Tylko elastyczne rozwiązania
 
Wątpliwości budzi wciąż jednak kwestia wyboru produktów turystycznych, jakich dokonali specjaliści. Przypomnijmy, są to: trasy rowerowe (w tym zjazdowe) i narciarskie oraz tory dla quadów. Czy ktoś tego chce czy nie, tego rodzaju obiektów w Bielsku-Białej nie ma, choć od wielu lat są osoby usiłujące je wybudować.
 
 - Należy zwrócić uwagę, że jest to dokument długofalowy, zakładający zmiany i rozwój poszczególnych sektorów turystycznych. Z tego względu obecny brak ścieżek rowerowych czy tras narciarskich nie wyklucza ich tworzenia w kolejnych latach. Dlatego właśnie takie rozwiązania znajdują się w przygotowywanej przez nas strategii. Mają to być rozwiązania elastyczne, a nie zamknięte w obecnym stanie - wyjaśnia Watza.
 
Z kolei Wilczyński podkreśla, że jest zdeklarowanym przeciwnikiem jazdy quadami po terenach zalesionych. Jego zdaniem, produktem turystycznym, który miałby promować nasze miasto mogłyby być specjalne tory. Zaznacza, że elementem tego produktu powinna być kampania edukacyjna na temat negatywnych skutków „rozjeżdżania” lasów. Wskazywałaby ona konieczność opracowania odpowiednich norm prawnych, których obecnie nie ma.
 
Bardzo dłuuga perspektywa
 
Marketingowcy odnieśli się także do ironicznych uwag naszych Czytelników dotyczących skipassów i tras zjazdowych, a raczej ich braku. Przypominają, że dokument zakłada rozwój długofalowy. - W naszych propozycjach skipass jest produktem uzupełniającym tzw. kartę turysty, która może być jednocześnie biletem wstępu do muzeów, kina czy teatru.
 
Projekt stworzenia w Bielsku-Białej tras zjazdowych wydaje sie być wizją obliczoną na BARDZO długą perspektywę, jeśli przypomnimy kilkuletni spór ekologów z Ratuszem o program zagospodarowania Szyndzielni. Rzecz jasna, nie wszyscy z równym zapałem śledzili ów konflikt, lecz podejmując się realizacji tak ważnego zlecenia bielskiego magistratu wypada o nim wiedzieć.
 
 - Niektórzy ludzie obecni na spotkaniach widzieli się po raz pierwszy. Chcemy stworzyć im grunt do współpracy, obudzić pewne mechanizmy. To się udało w województwie świetokrzyskim - kończy Łukasz Wilczyński.
 
Gdzie tkwi diabeł?
 
Może uda się też w Bielsku-Białej? Jak przyznaje obecna na spotkaniu Katarzyna Ożga, kierownik ds. sprzedaży i marketingu hotelu President, taka współpraca jest potrzebna. - Goście przyjeżdżający do nas w piątek po południu chcieliby coś zwiedzić, zobaczyć, a okazuje się, że nie jest to możliwe. Może to szczegół, ale w nich tkwi diabeł i jeżeli różne firmy i instytucje miejskie oraz władze miasta nie zaczną ze sobą współpracować, to podobne błahostki będą przeszkadzały w rozwoju turystyki.
 
Ożga dodaje, że zanim zaczniemy przyciągać do Bielska-Białej atrakcjami turystycznymi, powinniśmy zagwarantować gościom odpowiednie warunki bytowe. Tymczasem obecnie wycieczki autokarowe nie mają gdzie zostawić autobusu na czas zwiedzania. Problemy z zaparkowaniem pojazdów mają także osoby prywatne.
 
Magdalena Dydo