Bielsku-Białej w krótkim czasie może przybyć nowych obiektów sportowych. Na dodatek gmina nie wydałaby na inwestycje ani złotówki. Czy rozwój bazy sportowej miasta możliwy jest dzięki rozwiązaniom zawartym w ustawie o partnerstwie publiczno-prywatnym? Problem polega na tym, że trudno znaleźć podmiot gospodarczy, który chciałby zainwestować swoje pieniądze w interes zarządzany przez urzędników z klucza politycznego.
 
Ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym obowiązuje już od kilka lat, lecz samorządy w całym kraju korzystają z niej dość wstrzemięźliwie. Dotyczy to także Bielska-Białej, gdzie od długiego czasu nie może ruszyć budowa parkingów podziemnych, pomyślanych jako inwestycja wspólna samorządu i przedsiębiorców prywatnych. Do tej pory władzom miasta udało się powołać operatora, którego zadaniem jest m.in. opracowanie dokumentacji oraz wybór inwestora. Jak ustalił nasz portal, operator nie znalazł dotąd gminie bogatego partnera i nie wiadomo kiedy to nastąpi.
 
Dla gmin w trudnej sytuacji
 
Do naszej redakcji dotarł przedstawiciel krakowskiej spółki z kapitałem międzynarodowym, która powołując się na rozwiązania ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym, chciałaby budować samorządom obiekty sportowe w zamian za czasowy udział w zyskach. Spółka posiada duże doświadczenie w budowie boisk, w tym Orlików. Dzięki niej na terenie całego kraju powstało wiele obiektów finansowanych przez samorządy oraz z funduszy europejskich.
 
 - W związku z rosnącym zadłużeniem samorządów, gminom będzie coraz trudniej znaleźć środki na inwestycje - tłumaczy przedstawiciel spółki, Krzysztof Świderski. - Chcemy pomóc miejscowościom znajdującym się w trudnej sytuacji budżetowej, a jednocześnie dysponującym dobrymi lokalizacjami. Rzecz jasna, nie działamy charytatywnie. Chcemy dobrze zarobić. Nie znam firmy, która miałaby podobną ofertę, jak my.
 
Spółka proponuje samorządom zawieranie wieloletnich umów cywilno-prawnych. Może w całości sfinansować inwestycję, a po oddaniu obiektu do użytku będzie czasowo nim zarządzać, dzieląc się zyskami z partnerem publicznym. Właścicielem terenu i obiektu jest od początku i w całości samorząd. Dzięki umowie tego rodzaju inwestor nie podlega obowiązkom wynikającym z prawa zamówień publicznych, które faworyzuje oferty kiepskie, lecz za to najtańsze.

 
Bez ryzyka finansowego
 
 - Wolimy rozmawiać z klubami sportowymi niż z urzędnikami, którzy pełnią swoje stanowiska w krótkich - w porównaniu z długookresowymi inwestycjami gospodarczymi - kadencjach. Poszukujemy partnerów w trudnej sytuacji finansowej. Obecnie rozmawiamy z trzema klubami - mówi Świderski, który przyznaje, że w partnerstwie publiczno-prywatnym spółka nie zrealizowała dotąd żadnego projektu.
 
Na początek, aby partnerzy mogli wzajemnie nabrać do siebie zaufania, spółka proponuje współpracę w budowie niewielkich obiektów - np. kortów tenisowych (lub modernizację dotychczas istniejących poprzez zadaszenie trybun i płyty), strzelnic sportowych lub stadionów treningowych ze sztuczną nawierzchnią. Podmiot publiczny nie ponosi żadnego ryzyka finansowego, gdyż w umowie partnerzy mogą się dogadać, że spółka pokrywa 100 proc. kosztów budowy.
 
Jej interes ekonomiczny polega na tym, aby zarządzając obiektem przez pewien czas, wykorzystać jego możliwości przez okrągły rok. W nowoczesnych obiektach sportowych na świecie organizowane są imprezy rozrywkowe czy handlowe, które są dla inwestorów podstawowym źródłem dochodów. Na samych zawodach sportowych - choćby najbardziej prestiżowych - obiekt nie zarobi na swoje utrzymanie.
 
Przykładem niewykorzystanych szans jest nowa hala widowiskowo-sportowa pod Dębowcem, w której przez znaczną część roku nic się nie dzieje. Natomiast na stadionie lekkoatletycznym w Wapienicy co rusz odbywają się zawody dużej rangi, ale mimo relacji z imprez w ogólnokrajowych mediach, zainteresowanie sponsorów obiektem jest umiarkowane.
 
Namawiają do ostrożności
 
Od kilku lat klub jest na garnuszku BBOSiR, dzięki czemu zarząd nie musi martwić się o środki na szkolenie zawodników. - Gdyby nie to - wyjaśnia prezes KS „Sprint” Zbigniew Polakowski - bardzo poważnie rozważylibyśmy ofertę krakowskiej spółki. Jest nowatorska, a baza treningowa i socjalna na każdym stadionie wymaga sporych nakładów.
 
Także urzędnicy bielskiego Ratusza nie kryją zainteresowania propozycją, choć namawiają do ostrożności. Podkreślają, że trzeba ją na chłodno rozważyć. Gdy mowa o szczegółach, podkreślają, że sposób wykorzystania obiektu powstałego w partnerstwie z prywatnym inwestorem nie może być dowolny. Gmina powinna mieć wpływ na rodzaj imprez organizowanych na nowym stadionie bądź w hali.
 
Rzecznik Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej Tomasz Ficoń przyznaje, że dotąd nie spotkał się z podobną ofertą. - Na wstępie należałoby poznać realizacje spółki, aby sprawdzić jej wiarygodność - studzi zapały. - Ale propozycja jest ciekawa.
 
Robert Kowal