Z 18 miesięcy, które ma Olaf Noszka, w domu spędził jeden. O tym, że z dzieckiem jest coś nie tak, rodzice dowiedzieli się w dwudziestym tygodniu ciąży. Wcześniejsze badania nic nie wykazywały. Tym razem odesłano ich do specjalisty, potem do kolejnego. Pomyśleli wtedy, że podadzą jakiś lek i będzie dobrze. Dopiero gdy w Warszawie, po szczegółowych badaniach, okazało się, że to HLHS, i kiedy dokładnie wytłumaczono im, co to znaczy, poczuli, że nogi się pod nimi uginają.
 
HLHS - fachowo zespół hipoplazji lewego serca - to jedna z najcięższych wad wrodzonych serca, polegająca na niewykształceniu prawidłowej jego lewej komory. Z HLHS można żyć. To życie nawet nie będzie się wiele różniło od życia człowieka całkowicie zdrowego. Ten z HLHS też będzie się uczył, biegał za piłką, potem pracował. Różnica jest tylko taka, że będzie się szybciej męczył. Więc niby nie jest źle. Ale aby tak się stało, by chory mógł bawić się, uczyć, pracować, musi najpierw, zaraz po narodzinach, przejść skomplikowaną operację, której stawką jest jego życie.
 
Trzy etapy
 
Kiedy więc Noszkowie na miękkich nogach opuścili gabinet docent Joanny Dangel w Warszawie i wrócili do Kęt, gdzie mieszkają, od razu usiedli przed komputerem i włączyli internet, żeby się dowiedzieć jak najwięcej o HLHS. Szukali informacji gdzie się dało, rozmawiali z lekarzami i innymi rodzicami, których dzieci cierpią na HLHS. I chociaż Grzegorz Noszka broni się przed takim stwierdzeniem, to chyba można powiedzieć, że są dziś razem z żoną ekspertami od tej choroby.
 
Wiedzą dokładnie, że leczenie składa się z trzech etapów i na czym każdy z nich polega. Olaf ma za sobą dwa etapy. Złożyło się na to aż sześć operacji. Ile jeszcze przed nim? Nie sposób przewidzieć. Na początku myśleli o klinice w Monachium, gdzie operuje cieszący się dużą renomą prof. Edward Malec. Ale potem, znowu na podstawie wielu rozmów, konsultacji, wymiany doświadczeń z innymi rodzicami, doszli do wniosku, że to nie ma sensu, że w Polsce mają najlepszych lekarzy. I po tych osiemnastu miesiącach, po sześciu operacjach, mogą powiedzieć, że to się potwierdziło. Podjęli słuszną decyzję.
 
Olaf urodził się w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Szybko trafił jednak do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu. Rodzice dwukrotnie drżeli o jego życie. Najpierw zaraz po urodzeniu, kiedy okazało się, że Olaf nabawił się sepsy. Było bardzo źle, ale młody organizm się obronił. Niedługo potem, po pierwszej operacji, trzeba go było reanimować, na klatce piersiowej miał oparzenia od elektrod. Znowu się udało. Więcej aż tak dramatycznych chwil, na szczęście, nie było. Ale co przeżyli rodzice w czasie tych sześciu operacji, co przeżywali w czasie długich godzin spędzonych w szpitalu, bo szpital był ich drugim domem, a może nawet pierwszym, gdyby brać pod uwagę czas przebywania, wiedzą tylko oni.
 
Pod tlenem
 
Teraz Olaf wreszcie jest w tym prawdziwym domu, w Kętach. Chociaż znowu pojęcia domu i szpitala są tu względne, bo ten dom, a przynajmniej pokój, w którym przebywa Olaf, wygląda jak szpital. Musi tak wyglądać, żeby Olaf mógł żyć. Jest cały czas podpięty do koncentratora tlenu, czyli urządzenia, które produkuje czysty tlen. Gdyby w domu zabrakło prądu, jest agregat prądotwórczy. Gdyby i on zawiódł, czeka butla tlenowa. Bo Olafa można odłączyć od tlenu tylko na parę chwil, wtedy uczy się siadać i chodzić. Nie może przebywać na świeżym powietrzu, bo jego odporność jest zbyt mała. Co trzy godziny musi przyjmować różne leki. Rodzice mają wszystko dokładnie rozpisane, inaczej by tego nie ogarnęli. 
 
To wszystko kosztuje. Leki, sprzęty, nieustanne kursowanie między szpitalem a domem. Kiedy się nie ma chorego dziecka, kiedy się nie ma takich problemów, trudno to sobie nawet wyobrazić. Noszkowie nie należą do tych, którzy się uskarżają na swój los i chodzą po prośbie. Mówią, że inni mają gorzej...

 
Olaf jest podopiecznym Fundacji Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej. Z jednego procentu przekazanego w ubiegłym roku na jego rzecz udało się sfinansować konkretne potrzeby, część zakupów dofinansował PFRON. Tylko że to nie wyczerpuje wydatków, one się w takiej sytuacji nigdy nie kończą. Olaf przyjmuje bardzo drogie leki, które nie są refundowane przez NFZ. Oboje rodzice są nauczycielami. Mama na razie zrezygnowała z pracy, do pewnego momentu próbowała łączyć pracę z opiekę, ale w którymś momencie okazało się to już niemożliwe. Tata pracuje w gimnazjum w Zaborzu koło Oświęcimia i w Bielsku-Białej, stara się połapać jak najwięcej godzin, ale z nauczycielską pensję trudno ze spokojem patrzeć w przyszłość.
 
Akcje charytatywne
 
Na szczęście, mogą liczyć na pomoc życzliwych ludzi. W styczniu odbyły się jasełka środowiskowe zatytułowane „Liczy się tylko miłość”, przygotowane przez społeczność Gimnazjum Gminnego nr 2 w Zaborzu, z których dochód został przekazany na konto Olafa w Fundacji Serce Dziecka. 16 lutego o 18.00 w auli Wyższej Szkoły Administracji przy ulicy Frycza Modrzewskiego 12 w Bielsku-Białej odbędzie się koncert charytatywny dla Olafa, organizowany przez uczniów i rodziców z Gimnazjum nr 16 im. Stefana Banacha.
 
Grzegorz Noszka, tata Olafa, jest administratorem sieci internetowej w „Szesnastce”. Uczniowie w większości nawet go nie znają. Ale gdy tylko jedna z nauczycielek wyszła z inicjatywą zorganizowania jakiejś formy pomocy dla chorego dziecka, uczniowie natychmiast podchwycili ten pomysł i z entuzjazmem wzięli się do pracy, której efektem będzie koncert.
 
Przed Olafem ostatni, trzeci etap operacji. Kiedy? To zależy od wyników badań i kondycji małego serduszka. Pierwszy planowany termin to przełom lutego i marca. Gdyby to nie doszło do skutku, ewentualny następny termin zaplanowano na grudzień. Terminy są ruchome, bo Olaf co dwa tygodnie pojawia się w szpitalu na wizytach kontrolnych, gdzie ma przeprowadzane wszystkie badania i dostaje leki, których rodzice nie mogą podać mu w domu. Ale terminy są nieważne. Ważne, żeby wszystko się udało.
 
Wojciech Małysz (Kronika Beskidzka)
 
Szczegółowe informacje na temat Olafa i jego zmagań z chorobą można znaleźć na stronie internetowej www.olafnoszka.pl. Pomoc finansową można kierować na konta Fundacji Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej, ul. Narbutta 27 lok.1, 02-536 Warszawa, nr konta na wpłaty złotowe PL 12 1160 2202 0000 0001 4668 2533, nr konta na wpłaty w euro PL 09 1160 2202 0000 0001 2152 1272, SWIFT BIGBPLPW koniecznie z dopiskiem: „Olaf Noszka”.